Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Sprawa pani Joanny. Manifestacja pod komisariatem i apel o opamiętanie

Małgorzata Mrowiec
Małgorzata Mrowiec
Manifestacja na ulicach Krakowa. Kliknij w galerię, aby obejrzeć zdjęcia
Manifestacja na ulicach Krakowa. Kliknij w galerię, aby obejrzeć zdjęcia Andrzej Banaś
Manifestacja organizowana m.in. przez Ogólnopolski Strajk Kobiet i Queerowy Maj odbyła się we wtorek wieczorem w Krakowie. Pod hasłem „Nigdy nie będziesz szła sama. Solidarnie z Joanną” uczestnicy spotkali się pod komisariatem Policji przy ul. Królewskiej. Podobne demonstracje - które miały być odpowiedzią na głośną w ostatnich dniach sprawę pani Joanny z Krakowa - zorganizowano też w kilku dużych miastach w Polsce, w tym w Warszawie, przed Komendą Główną Policji.

Zgodnie z zapowiedzią organizatorów krakowskiej demonstracji, protestujący mieli się pojawić pod komisariatem przy Królewskiej, "by okazać Joannie wsparcie. By wykrzyczeć niezgodę na takie traktowanie obywatelek i obywateli. By przypomnieć, że mamy prawo samodzielnie robić aborcję. By protestować przeciw postępującej putinizacji Polski".

"Moja aborcja jest legalna", "Policja = tortury = śmierć", "Stop przemocy wobec kobiet" - między innymi z takimi hasłami demonstrujący przyszli pod komisariat przy ul. Królewskiej, w sąsiedztwie placu Inwalidów.

Materiał dotyczący sprawy pani Joanny z Krakowa, która kupiła przez internet i zażyła tabletkę poronną, został tydzień wcześniej wyemitowany w telewizji TVN24. Kobieta oskarża policję o brutalną interwencję. Tymczasem sytuacja, wokół której rozgorzała teraz ogólnopolska dyskusja, wydarzyła się w kwietniu.

Pani Joanna wówczas, niedługo po tym, jak dokonała aborcji farmakologicznej, zadzwoniła do swojej lekarki psychiatry. Powiedziała jej, że jest w złym stanie, czuje silny niepokój; powiedziała również, że wywołała poronienie. Psychiatra, lekarka z wieloletnim stażem, uznała - na podstawie słów pacjentki i znając jej historię - że istnieje poważne zagrożenie dla jej życia. Zadzwoniła na nr 112, gdzie zrelacjonowała, że dzwoni do niej pacjentka, którą leczy w poradni, "że właśnie chce popełnić samobójstwo".

Efektem telefonu lekarki było pojawienie się u pani Joanny ratowników medycznych, jak też policji. Kobietę przetransportowano do szpitala. Po badaniu ginekologicznym - jak relacjonuje pani Joanna - dwie policjantki nakazały się jej rozebrać, dokonano przeszukania. Wspomina, że czuła się upokorzona i była przerażona.

- Po przyjeździe do szpitala priorytetem było badanie pani Joanny. Trafiła do lekarzy specjalistów, była badana i dopiero po tym badaniu za zgodą lekarzy i w ich obecności dokonano przeszukania pani Joanny pod kątem zabezpieczenia telefonu, tylko i wyłącznie w celu uzyskania i zabezpieczenia informacji o tym, w jaki sposób doszło do zakupu tych medykamentów (wywołujących poronienie - red.) - tłumaczył w ostatnich dniach, podczas konferencji prasowej komendant główny policji gen. Jarosław Szymczyk. Konferencja odbyła się w związku z burzą wokół sprawy pani Joanny i interwencji policji.

Komendant Szymczyk oświadczył również, że głównym powodem działania policji było zgłoszenie dotyczące podejrzenia dokonania próby samobójczej.

"Nie ma mojej zgody na szkalowanie policjantów wykonujących swoje obowiązki służbowe" - tak z kolei zareagował wojewoda małopolski Łukasz Kmita, który na profilu Ogólnopolskiego Strajku Kobiet na Facebooku znalazł wpis mówiący o tym, że uczestnicy wtorkowego protestu na ul. Królewskiej mają się tam spotkać "pod posterunkiem bandytów".

Jak wskazał wojewoda w liście z okazji Święta Policji, które przypadało w ostatni poniedziałek, "w Policji są odpowiednie służby kontroli, których zadaniem jest każdorazowo sprawdzanie sytuacji mogących budzić wątpliwości. Jednak dziś postanowiono wydać wyrok na policjantki i policjantów" - skwitował wojewoda. Łukasz Kmita napisał też: "To dla mnie niedopuszczalne, by ktoś pozwalał sobie na takie sformułowania i nawoływał do nagonki na policjantów. Nazywanie bandytami policjantów wykonujących obowiązki służbowe to nadużycie". Wojewoda zaapelował "o opamiętanie się".

Natomiast wiceprezydent Krakowa Andrzej Kulig w miniony piątek, w związku ze sprawą pani Joanny, a dokładniej sytuacją, która miała miejsce w kwietniu tego roku m.in. w Szpitalu Miejskim Specjalistycznym im. Gabriela Narutowicza, skierował pismo do miejskich podmiotów leczniczych. W piśmie tym przypomina dyrektorom placówek, by zwracali szczególną uwagę na realizację praw pacjenta. Wiceprezydent miasta podkreślił: „oprócz profesjonalizmu i ścisłego wypełniania przepisów prawa proszę także pamiętać o empatycznym traktowaniu pacjentów i zapewnieniu im poczucia bezpieczeństwa”. Jednocześnie Andrzej Kulig poprosił dyrektorów o każdorazowe informowanie prezydenta Krakowa o naruszeniach praw pacjenta w miejskich podmiotach leczniczych.

Wirus ASF wykryty w kolejnym województwie!

od 16 lat

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wideo

Materiał oryginalny: Sprawa pani Joanny. Manifestacja pod komisariatem i apel o opamiętanie - Gazeta Krakowska

Wróć na krakow.naszemiasto.pl Nasze Miasto