Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Ochroniarze skatowali klienta sklepu

Artur Drożdżak
Marka J. i Wiesława C. (z paskami na oczach) sąd skazał na cztery lata więzienia. Zapłacą też zadośćuczynienie bratu ofiary
Marka J. i Wiesława C. (z paskami na oczach) sąd skazał na cztery lata więzienia. Zapłacą też zadośćuczynienie bratu ofiary Artur Drożdżak
Ochroniarze jednego z krakowskich sklepów skatowali klienta. Mężczyzna zmarł. Oprawcy dostali cztery lata więzienia.

Ochroniarze są powołani do ochrony, a nie do takiego działania, którego skutkiem staje się śmierć osoby, wobec której podejmują interwencję - uznała sędzia Beata Maciejewicz-Gawron. I skazała dwóch oskarżonych ochroniarzy firmy Justus na cztery lata więzienia za śmiertelne pobicie klienta sklepu Lewiatan. Obaj mają też pięcioletni zakaz wykonywania zawodu. Muszą ponadto zapłacić po 20 tys. zł zadośćuczynienia bratu zabitego Rafała Woźniaka. Wyrok nie jest prawomocny.

Tragiczna w skutkach interwencja wydarzyła się 23 listopada 2013 roku w sklepie Lewiatan przy ul. Lelewela w Krakowie. 38-letni Woźniak zjawił się tam tuż przed zamknięciem sklepu. Był zaczepny, zrobił drobne zakupy, ale chciał dokupić alkohol.

Ekspedientki odmówiły, bo były przekonane, że mężczyzna jest pijany. Nie chciał wyjść, więc kobiety wezwały ochroniarzy.
Pojawili się Marek J. i Wiesław C. z Justusa. Wypchnęli mężczyznę na zewnątrz sklepu. 38-latek nie dawał za wygraną. Zdjął kurtkę, okulary, zachowywał się, jakby szykował się do bójki. Wtedy został przez ochroniarzy pobity, skopany, w końcu skuty.
Ochroniarze nie przyznali się do winy. Świadkowie widzieli jednak, jak jeden z oskarżonych kopie Woźniaka w brzuch, a drugi używa wobec niego pięści i gazu pieprzowego.

- Nie byłam w stanie patrzeć, co się dalej dzieje - nie kryła w sądzie sklepowa zszokowana brutalnością interwencji. Z kolei kasjerka potwierdziła, że dzień po śmierci mężczyzny przychodzili do sklepu klienci i pytali, czy "tu mordują".

Przybyli na miejsce policjanci zezwolili pobitemu mężczyźnie na powrót do domu. Tam uskarżał się na ból, ale nie poszedł do lekarza, bo liczył, że samo minie. Następnej nocy zmarł. Bezpośrednią przyczyną śmierci Rafała Woźniaka było wykrwawienie wynikające z pęknięcia śledziony. Miał też połamane żebra.

Oskarżony Marek J. wyjaśniał, że działał w ramach uprawnień, nie pobił pijanego, agresywnego mężczyzny. Potwierdził, że co prawda uderzył pokrzywdzonego, ale "była to forma obrony i nie zrobił mu krzywdy". Twierdził, że nie wie, skąd tak poważne obrażenia u Rafała Woźniaka. Wiesław C. także utrzymywał, że jest niewinny. Tłumaczył, że użył tylko gazu pieprzowego i nikogo nie bił, a jedynie "odpychał".

Sędzia stwierdziła, że nie da się ustalić, który ochroniarz spowodował pęknięcie śledziony pokrzywdzonego. Z opinii biegłego wynikało, że mogło tak się stać na skutek uderzeń pięściami lub od kopnięć. Złamania żeber Woźniak doznał prawdopodobnie wtedy, gdy był dociskany kolanami do podłoża, bo ochroniarze chcieli założyć mu kajdanki.

Zdaniem sądu, obaj oskarżeni są winni pobicia ze skutkiem śmiertelnym. Muszą też zapłacić zadośćuczynienie bratu zabitego, który z tych pieniędzy chce pokryć koszty budowy nagrobka tragicznie zmarłemu.

Codziennie rano najświeższe informacje, zdjęcia i video z regionu. Zapisz się do newslettera!

od 7 lat
Wideo

META nie da ci zarobić bez pracy - nowe oszustwo

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na krakow.naszemiasto.pl Nasze Miasto