Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Fałszywa uzdrowicielka z wyrokiem 7 lat za oszustwa. Ma poszkodowanym oddać ponad 300 tys. zł

Artur Drożdżak
Artur Drożdżak
Oskarżona Halina G. przed wielickim sądem
Oskarżona Halina G. przed wielickim sądem Artur Drożdżak
Sąd Rejonowy w Wieliczce skazał na 7 lat więzienia 60-letnią Halinę G. oskarżoną o kradzież gotówki i biżuterii wartej 450 tys. zł od mieszkańców 7 województw. Wiele ofiar pochodziło z Małopolski. Kobieta podawała się za uzdrowicielkę, a gdy ludzie zapraszali ją do domów okradała ich z cennych rzeczy. Wyrok nie jest prawomocny.

FLESZ - Kierowco uważaj na kałuże!

od 16 lat

Całkiem mnie omamiła, okradła na moich oczach i nawet nie wiem kiedy - tak 78-letnia Teresa W. z Myślenic mówiła złodziejce, która ograbiła ją z pieniędzy. - Zaczarowała mnie i okradła ze wszystkiego - opowiadał emerytowany rolnik spod Zawoi. Do dziś 62-latek przeżywa stratę gotówki i biżuterii za 10 tys. zł. - Nas z mężem omotała, postraszyła chorobą i zniknęła z majątkiem - nie kryje Maria Z. z wioski na Podhalu. 80-latka ze wstydu, że tak dała się podejść nie przyznała się synowi, w jaki sposób straciła fortunę. - Na chleb teraz nie mamy. Wnukom już nic nie podarujemy – dodała i nie wierzy, że odzyska stracone 37 tys. zł.

Kobiety zwracały uwagę na ubiór Haliny G.: korale na szyi, biały kapelusz, kolorową chustę i łososiową torbę na ramieniu. By wytłumaczyć niezbyt czystą polszczyznę łgała jak z nut, że pochodzi z dalekiej Chorwacji. Faktycznie pochodziła z zabitej deskami wsi pod Częstochową, przez którą ciągnęły co roku pielgrzymki. Nie raz słyszała, w jakiej intencji pielgrzymi wędrują i jakie mają życzenia do Najświętszej Panienki. Tę wiedzę wykorzystała do okradania ludzi.

Można się wyśmiewać z naiwności ludzkiej, że są osoby, które potrafią przekazać fortunę człowiekowi, którego widzą pierwszy raz w życiu. O Halinie G. można powiedzieć, że po prostu miała do tego talent.

Jej taktyka działania opierała się na metodzie kija i marchewki. Kijem była wypowiadana groźba zapadnięcia na ciężką chorobę, która zakończy się rychłą śmiercią. Marchewka to była obietnica cudownego uzdrowienia. Stosując tę metodę „uzdrowicielka” koncentrowała się na chęci zdobycia gotówki lub biżuterii.

Z sądowych akt wynika, że po raz pierwszy zgarnęła gotówkę w Krakowie i ukradła 60 tys. zł i tysiąc euro. Potem ukryła w kieszeni 10 tys. zł mieszkanki Sanoka na Podkarpaciu, by pojawić się w Dąbrowie Górniczej na Śląsku i pozbawić mężczyznę 13 100 zł. Zdobyła też złodziejski łup w Brusach i Rudnie w woj. pomorskim, w miejscowości Łucka na Lubelszczyźnie. Zabrała 25 tys. zł mieszkance Warszawy i 1200 zł starszemu panu z Ciechocinka. W siedmiu województwach przez półtora roku okradła ludzi z gotówki i biżuterii na 450 tys. zł. Całkiem nieźle jak na bezrobotną panią z podstawowym wykształceniem i bez zawodu.

Gdy trafiła za kratki przyznała się do winy, ale nie chciała zdradzić, gdzie ukryła złodziejskie „fanty”. Policjanci jak po nitce do kłębka dotarli do jej skrytki w Częstochowie. Było tam kilkadziesiąt tysięcy złotych, biżuteria, pamiątki rodzinne wielu okradzionych. - To są rzeczy po mojej teściowej: sztabka złota, korale, sygnet, a gotówka ze sprzedaży domu i auta - mętnie tłumaczyła. Na poczet przyszłych kar zajęto 150 tys. zł z majątku Haliny G. Wyszła z aresztu po wpłaceniu kolejnych 50 tys. zł kaucji.
Na procesie tłumaczyła się z 22 zarzutów. Opowiada, że na „milion procent nie ukradła tego wszystkiego co zarzuca jej prokurator.

- Ja jestem wróżką i chciałam tylko pomóc ludziom. Chodziłam po domach, bo taki jest mój sposób zarabiania na życie z dziada pradziada - nie kryła. Rekordzistka z Krakowa straciła gotówkę i biżuterię o wartości 180 tys. zł. Dałaby więcej, ale powstrzymał ją doradca finansowy, do którego przypadkowo zadzwoniła, by się dowiedzieć, jak szybko zlikwidować jedną z lokat bankowych.
Można było usłyszeć relację 83-letniej Eugenii K. do której trafiła Halina G. i od progu współczuła gospodyni, że ma chorego syna i pierwsza zaczęła się za niego modlić. Potem zażądała pieniędzy w intencji jego uzdrowienia. Eugenia K. przyniosła tysiąc zł. Halina G. kazała przynieść święconej wody i powiedziała wtedy, że ma informacje od Matki Boskiej, iż w mieszkaniu jest więcej cennych rzeczy. Wtedy gospodyni wydobyła z szaf biżuterię i uzdrowiciela wszystko zawinęła w chustę. Obyła swoje „czary mary” z wodą, wyjmowała jakieś kłaki i włosy, i w końcu tobołek rzuciła do wersalki i zakazała otwierać przez trzy miesiące. Gdy wyszła, gospodyni z ciekawości zajrzała do środka zawiniątka. Gotówki i precjozów za 3 200 zł już tam nie było.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wideo

Materiał oryginalny: Fałszywa uzdrowicielka z wyrokiem 7 lat za oszustwa. Ma poszkodowanym oddać ponad 300 tys. zł - Gazeta Krakowska

Wróć na krakow.naszemiasto.pl Nasze Miasto