Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Stereotypy i uprzedzenia kontra dziecięca energia i ciekawość świata [foto + wideo]

Sławomir Ostrowski
Sławomir Ostrowski
Parę minut po godzinie dziewiątej ciche i puste jeszcze mury "Fortecy" wypełniła wrzawa i dziecięce śmiechy. Szatnię klubu wspinaczkowego zajęła gromadka przedszkolaków pod czujnym okiem opiekunek.

Na hali wspinaczkowej czekali już instruktorzy. Na początek pięć minut szaleństwa pod tytułem rozgrzewka. Tu furorę zrobiły crashpady, czyli olbrzymie materace służące do asekuracji podczas wspinaczki. Dzieci skakały, fikały koziołki, biegały, ale nie zabrakło też pompek, a najsprawniejsi wykonywali je nawet na jednej ręce.

Po oswojeniu się z surową bryłą "Fortecy" i rozgrzaniu mięśni, instruktorzy, konsultując się z opiekunkami, dokonali podziału na grupy, tak by w każdej nie zabrakło malucha, który pokaże pozostałym, jaka to fajna zabawa. Gdy grupy były już podzielone, przyszedł czas na ubranie uprzęży zabezpieczających - co okazało się nie lada przeżyciem. Gdy grupa była już gotowa, instruktor zabierał maluchy pod ściankę. W tym miejscu dostawały pierwszy prawdziwy instruktaż, co i w jaki sposób należy robić podczas wchodzenia i schodzenia ze ścianki. Ciekawość i skupienia na twarzach dzieci dowodziły wielkiego zainteresowania.

Wreszcie przyszła kolej na wspinaczkę. Jeszcze tylko zapięcie liny asekuracyjnej i pierwsza dziewczynka nieśmiało zaczęła piąć się w górę. Każdy jej krok bacznie śledził instruktor, udzielając wskazówek. W połowie ścianki dziewczyna zaczęła czuć się już naprawdę pewnie i nie zważając na rosnącą wysokość, przyśpieszyła. W rezultacie już po chwili dotknęła ręką balonika zawieszonego na samej górze ścianki.

Koleżanki stojące obok instruktora śledziły z nieukrywanym podziwem każdy jej krok. Teraz przyszła kolej na drugi etap wspinaczki, jak się okazało, wcale nie taki łatwy - zejście na dół. Sztuka prawidłowego schodzenia polega na oparciu, a raczej zawieszeniu się na uprzęży, odchyleniu ciała do tyłu i w możliwie poziomej pozycji schodzeniu na wyprostowanych nogach. Największą trudność sprawia chodzenie w poziomie, ale już po kilku mniej udanych podejściach dziewczynka złapała rytm i w połowie drogi powrotnej nic nie wskazywało na to, że robi to po raz pierwszy w życiu.

Widok ten dodał odwagi koleżankom na dole, które zaczęły ją dopingować. Dzieci czekające na swoją kolej mogły przyglądać się grupce studentów, którzy również przyszli się powspinać, ale nie stosowali lin. Po kilku minutach pierwsi śmiałkowie wymieniali się już wrażeniami z pierwszej wspinaczki, a twarze opiekunek, które na początku wchodząc na halę i widząc olbrzymie ściany wspinaczkowe, zdawały się pytać: "Czy to aby na pewno dobry pomysł? To chyba niebezpieczne?", teraz wyraźnie się rozpromieniły.

Widok szczęśliwych maluchów pod stałą opieką fachowców upewnił je w przekonaniu, że było warto. Ze zdziwieniem obserwowały, jak jedna z dziewczynek, której nie podejrzewały o taką odwagę i zaradność, z łatwością wspina się na jedną z najwyższych ścianek. Tym większe było ich zdziwienie, gdy okazało się, że po dojściu do trudniejszego miejsca na ścianie, po kilku uwagach prowadzącego ją instruktora, pokonała ten element i zaczęła wspinać się dalej. Dopiero na wysokości 2/3 ścianki dziecko stwierdziło, że jest bardzo wysoko i chce zejść.

Ku zaskoczeniu wszystkich dziewczynka zupełnie naturalnie przyjęła poprawną postawę i powoli zaczęła schodzić w dół. Dwa największe łobuziaki w grupie obserwując jej wyczyny, dziwnie spokorniały. Chłopcy stali się grzeczniejsi, zdradzając respekt przed tak wysoką ścianką, ale każdy podjął wyzwanie, a w trakcie wspinaczki strach zastępowała chęć wejścia jak najwyżej.

Po godzinie przyszedł czas na chwilę rozluźnienia i odpoczynku. Wszystkie dzieci były pod ogromnym wrażeniem tej niecodziennej przygody.

- Dla naszych najmłodszych wspinaczy mamy przygotowany szereg zabaw i niespodzianek. Organizujemy nawet przyjęcia urodzinowe - mówi jeden z instruktorów. - Często słyszymy od rodziców, którzy zdecydowali się nas odwiedzić ze swoimi pociechami uwagi typu: "Już dawno miałam przyjść, ale bałam się, że to taki niebezpieczny i trudny sport, a teraz widzę, że nie było się czego bać". I to jest prawda. Każdy z nas jest wysokiej klasy instruktorem, który na co dzień pracuje z wspinaczami w różnym wieku i stopniu zaawansowania. Potrafimy wytłumaczyć zarówno dorosłemu, jak też dziecku, co i kiedy powinno zrobić, aby osiągnąć cel. Zawsze cieszą nas wizyty tych najmłodszych, mamy nadzieję, że dzięki tym zajęciom wyrosną na sportowców, może nawet na olimpijczyków. Wspinaczka to sport, który wymaga pokonania własnych słabości i doskonałego poznania swego ciała. Na ścianie każdy palec, każdy mięsień musi robić to, czego od niego oczekujemy, inaczej ląduje się na crashpadzie - dodaje z uśmiechem instruktor.

Atmosfera zabawy, brak przymusu i życzliwe, pełne cierpliwości i zrozumienia podejście instruktorów mogą sprawić, że niejeden z tych maluchów złapie bakcyla sportowej rywalizacji. Tym bardziej, że z min opiekunek wyraźnie można było wyczytać, że ta pierwsza wizyta w "Fortecy" zdecydowanie nie będzie ostatnią.

Zobacz co sądzą opiekunki odważnych szkrabów po godzinie zajęć ich podopiecznych na ściankach:


SPOŁECZNOŚĆDZIELNICEKULTURASPORT
emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

MECZ Z PERSPEKTYWY PSA. Wizyta psów z Fundacji Labrador

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na krakow.naszemiasto.pl Nasze Miasto