Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Powyborcze scenariusze: Wiele zależy od rozmiarów zwycięstwa. Brak stabilnej większości nie będzie dobrze rokować dla kraju

Piotr Tymczak
Piotr Tymczak
W niedzielnych wyborach parlamentarnych na czteroletnią kadencję wybierzemy 460 posłów i 100 senatorów. O możliwych scenariuszach dotyczących utworzenia rządu rozmawiamy z prof. Markiem Bankowiczem z Uniwersytetu Jagiellońskiego.
W niedzielnych wyborach parlamentarnych na czteroletnią kadencję wybierzemy 460 posłów i 100 senatorów. O możliwych scenariuszach dotyczących utworzenia rządu rozmawiamy z prof. Markiem Bankowiczem z Uniwersytetu Jagiellońskiego. Grzegorz Jakubowski/ Andrzej Banaś
ROZMOWA. - Z sondaży płynie taki obraz, że tuż przed wyborami sytuacja jest bardzo remisowa. Jeżeli to się potwierdzi w głosowaniu, to utworzenie silnego rządu będzie dużym wyzwaniem - przyznaje prof. Marek Bankowicz, kierownik katedry Współczesnych Systemów Politycznych i Partyjnych Instytutu Nauk Politycznych i Stosunków Międzynarodowych Uniwersytetu Jagiellońskiego.

Zwolennicy Prawa i Sprawiedliwości są przekonani, że po wyborach będą świętować trzecią kadencję rządów tej partii. Popierający opozycję nie mają wątpliwości, że po wyborach zmienią się władze w naszym kraju. Kto Pana zdaniem kreśli bardziej realny scenariusz?
Wszystko wskazuje na to, że Prawo i Sprawiedliwość okaże się najsilniejszym ugrupowaniem, ale jest mało prawdopodobne, iż samodzielnie uzyska bezwzględną większość mandatów w Sejmie. Nie trzeba mieć zdolności jasnowidza, by przewidywać, że drugie miejsce zajmie Koalicja Obywatelska. Z ust Donalda Tuska padały opinie, że minięcie PiS-u jest już na wyciągnięcie ręki. Moim zdaniem to nie będzie możliwe, PiS będzie pierwszy, KO druga. Za nimi nie ma ugrupowania średniego w pełni tego słowa znaczeniu, które zajmowałoby miejsce klasycznego centrum, będącego do przyjęcia i dla prawicy i dla przeciwnej strony sceny politycznej. Mamy natomiast ugrupowania małe. Za takie w teorii politologicznej traktuje się ugrupowania oscylujące wokół 10-procentowego poparcia. Ich notowania mogą być ewentualnie niespodzianką. W sondażach żaden klarowny obraz się nie wyłania. Mogą zdobyć mniej więcej około 10 procent poparcia. To mniej lub więcej może mieć kluczowe znaczenie.

Wynik którego z tych ugrupowań może mieć największy wpływ na parlamentarny układ sił?
Jeżeli Trzecia Droga nie przekroczy 8-procentowego progu dla koalicji, czego nie można wykluczyć, to wtedy notowania PiS-u jako najsilniejszego ugrupowania ulegną wzmocnieniu ze względu na logikę obowiązującego systemu wyborczego. Wynika z niego, że najsilniejsze ugrupowanie konsumuje znakomitą większość mandatów ugrupowań, które ostatecznie będą poniżej progu. Jeżeli Trzecia Droga nie pokona progu wyborczego, to optymizm wyborców PiS-u mógłby bardzo wzrosnąć.

Ile procent mogłoby wystarczyć PiS do samodzielnego rządzenia?
Wynik wyborczy zwycięskiej partii wynoszący około 37 procent, przy niespełna 8 procentach jednego z ugrupowań, któremu taki rezultat nie wystarcza do wejścia do parlamentu, mógłby oznaczać samodzielne rządy. To scenariusz z 2015 roku, kiedy w wyborach zwyciężył PiS. Gdyby teraz PiS miał mniej niż 37 procent, przy niewejściu do parlamentu Trzeciej Drogi, obecnie rządząca partia też uzyskałaby pewien bonus, ale nie byłby tak znaczący, by osiągnąć samodzielną większość. W takiej sytuacji ugrupowanie, które ma inicjatywę w swoich rękach mogłoby się jednak pokusić o przekonanie niektórych mniej zdeterminowanych politycznie posłów z innych ugrupowań do wspierania zwycięzców.

A jeżeli Trzecia Droga przekroczyłaby wymagany próg, to ile zwycięzca wyborów musiałby mieć procent, by liczyć na samodzielne utworzenie rządu?
Szansa na to zaczynałaby się od około 40 procent. Ale tak realnie, to musiałby być wynik wynoszący 42, 43 procenty.

Bukmacherzy największe szanse dają rządowi PiS z Konfederacją. Trafnie przewidują?
Konfederacja zarzeka się, że nie będzie wchodzić w żadne koalicje. Może jednak popierać pojedyncze pomysły innych ugrupowań w zamian za coś, czyli realizację zamierzeń istotnych dla tego ugrupowania. Gdyby więc zawarli koalicję, to byłoby odejście od tego, co głoszą. Ale gdyby wynik PiS-u był bardzo znaczący i niewiele pozostawałoby do większości bezwzględnej, to Konfederacja mogłaby popierać PiS, nie wchodząc do rządu, ale w zamian za jakieś koncesje polityczne czy inne na różnych polach. Konfederacja jest mało spoistym ugrupowaniem. Są w niej różne środowiska. Na razie są zjednoczeni celem politycznym, natomiast co się będzie działo w przyszłym Sejmie, to nie wiadomo. Mogą się tam pojawić jakieś tendencje odśrodkowe i dyscyplina w głosowaniach wśród posłów wcale nie musi być modelowa.

Bierze Pan pod uwagę takie rozwiązanie, że PiS wygrywa i tworzy koalicję z innym ugrupowaniem niż Konfederacja?
Wykluczam takie rozwiązanie. Z Koalicją Obywatelską w ogóle jest to niemożliwe. Z Trzecią Drogą i Nową Lewicą też nie, bowiem przepaść polityczna także jest ogromna.

Jaki może być optymistyczny scenariusz dla opozycji?
Gdyby wynik Koalicji Obywatelskiej był bardzo dobry, wyniósłby około 30 procent, a Trzecia Droga zdobyłaby ponad 10 procent, Lewica pewnie zdobędzie zapewne około 10 procent, to dawałoby nieznaczną przewagę.

Prezydent RP Andrzej Duda powiedział, że zwyczajem do tej pory w Polsce zawsze było, iż zwycięskie ugrupowanie otrzymywało mandat do tego, by formułować rząd.
Takie stanowisko prezydenta jest zgodne z prawem i Konstytucją. Jeżeli jednak będzie wyglądać na to, że mimo zwycięstwa PiS naturalna większość będzie po stronie opozycji, to trwanie przy takim stanowisku byłoby nie do końca zgodne z logiką naszego systemu parlamentarno-gabinetowego. Klasyczne zachowanie w takiej sytuacji jest takie, że głowa państwa przeprowadza konsultacje z przywódcami ugrupowań reprezentowanych w parlamencie i po nich dochodzi do wniosku, czy jest większość parlamentarna, a jeżeli tak, to daje misję tworzenia rządu temu, kto objawia się jako przywódca większości parlamentarnej, bez znaczenia, czy jest z ugrupowania najsilniejszego, czy z innego. Nadal jednak prezydent może uważać, że to najsilniejsze ugrupowanie powinno mieć pierwszeństwo w utworzeniu rządu, bez wnikania w to, jak wygląda układ koalicyjny.

Teoretycznie jest możliwość rządu mniejszościowego?
Może rządzić ugrupowanie, które nie ma większości, ale w głosowaniu w kwestii utworzenia rządu musi jego propozycja obsady gabinetów zostać poparta przez większość. Bez tego rząd mniejszościowy jest, ale na krótko, około miesiąc. Później prawo wskazania premiera przechodzi na Sejm i wybranego przez niego premiera prezydent musi zatwierdzić.

W jakiej sytuacji mogłoby dojść do przedterminowych wyborów?
Może być tak w przypadku absolutnego remisu pomiędzy mandatami dla PiS i Konfederacji, która jest bardzo elastyczna i może współpracować z każdym, a pozostałymi ugrupowaniami. Jest to mało prawdopodobne, ale nie można tego wykluczyć. Do przedterminowych wyborów może też dojść w przypadku, gdy różnice są minimalne, o przewadze decyduje jeden, dwa mandaty. Z taką przewagą rządzący mogą przegrywać głosowania i nie będą w stanie prowadzić swojej polityki na dłuższym dystansie. Przedterminowe wybory dają więc możliwość wyborcom ponownego zastanowienia się i szansę na wybór bardziej stabilnej większości, choć nadal nie ma gwarancji na takie rozwiązanie.

W jakim czasie mogłyby się odbyć przedterminowe wybory?
Zapewne nie od razu. Nie za miesiąc, dwa, trzy, ale za pół roku na wiosnę przyszłego roku mogłoby do nich dojść, gdyby sytuacja była patowa.

Gdyby do niej doszło, to jak odbiłoby się to na sytuacji w naszym kraju?
Nie rokuje dobrze na przyszłość prognoza, która przewiduje, że na scenie politycznej nie byłoby stabilizacji. Jeżeli jednej ze stron uda się utworzyć rząd dzięki niewielkiej przewadze, to nie będzie się jej dobrze rządziło, takie rządy będą słabe, zależne od frekwencji podczas sejmowych głosowań, podatne na uleganie nastrojom chwili. Brak stabilnej większości w rządzie nie będzie rokował dobrze dla sytuacji w naszym kraju.

Jeżeli taki rząd z małą przewagą głosów utworzyłyby ugrupowania opozycyjne, to dodatkowo jego siły osłabiałyby polityczne i ideologiczne różnice pomiędzy KO, Trzecią Drogą i Nową Lewicą?
Są takie różnice między tymi ugrupowaniami. Są one większe niż w obecnym obozie rządzącym. Zjednoczona Prawica też nie jest jednorodna. Hegemonem w niej jest PiS, ale są tam też inne ugrupowania. Istotnie, różnice programowe, polityczne, mentalnościowe po stronie opozycji są jednak spore. Spoiwem dla takiego rządu byłoby hasło: „Anty PiS”, tłumaczone w ten sposób, że „odsunęliśmy PiS od władzy i musimy się trzymać razem, bo inaczej PiS zaraz wróci”. Moim zdaniem jakoś by się dogadali, choć byłyby spory. Musieliby jednak w Sejmie rozporządzać komfortową większością, a nie w postaci jednego, dwóch, czy pięciu mandatów.

Zwycięstwo PiS i rządy tej partii w kolejnej kadencji oznaczałyby marginalizację Platformy Obywatelskiej?
W takim przypadku istotnie po stronie opozycyjnej mogłoby dojść do dużych przewartościowań. Jeżeli PO przegrałaby, to będzie w bardzo ciężkiej sytuacji. Nie wiem, czy Platforma by się zupełnie rozpadła, ale byłaby w ogromnym kryzysie i po takiej trzeciej wyborczej porażce trudno byłoby się jej pozbierać. Mniejszym ugrupowaniom byłoby łatwiej.

Czyli gdyby PiS wygrało niewielką przewagą i były ponowne wybory, to Platforma byłaby w nich w dużo trudniejszej sytuacji niż teraz?
Miałaby gorzej. Dynamika odeszłaby od tego ugrupowania, okazałoby się, że mimo wielkiej mobilizacji, zaangażowania różnych sił i środków, bardzo aktywnej kampanii nie jest w stanie przebić się powyżej pewnego pułapu i przegrywa z PiS-em. Po takim ciosie trudno byłoby się podnieść i uznać, że skoro doszło do porażki to trzeba jeszcze mocniej działać. W przypadku powtórzonych wyborów bardziej mogłyby skorzystać mniejsze ugrupowania opozycyjne, które mogłyby przejąć inicjatywę, pod warunkiem, że po obecnych wyborach znalazłyby się w Sejmie.

Kiedy powinniśmy poznać ostateczne wyniki wyborów?
Wyniki sondażowe ogłoszone w niedzielny wieczór wyborczy niekoniecznie muszą nam pokazywać ostateczne rozstrzygnięcie. Przewaga jednej czy drugiej strony może się zmieniać podczas liczenia głosów. Państwowa Komisja Wyborcza zapowiada, że we wtorek, 17 października, już na pewno poznamy ostateczne wyniki. Nie musi to jednak oznaczać, że niedługo później będzie już wiadomo, kto będzie nami rządzić przez najbliższe lata.

Najspokojniejsze kraje na świecie, zobacz zestawienie

od 16 lat

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wideo

Materiał oryginalny: Powyborcze scenariusze: Wiele zależy od rozmiarów zwycięstwa. Brak stabilnej większości nie będzie dobrze rokować dla kraju - Gazeta Krakowska

Wróć na krakow.naszemiasto.pl Nasze Miasto