Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Ojciec w powietrzu, Natalia twardo stąpa po ziemi. Wywiad z córką kpt. Tadeusza Wrony, Natalią

Beata Traciak
Natalia Wrona, córka pilota PLL LOT, który po mistrzowsku lądował bez podwozia na Okęciu, ma jedną pasję - hippikę.

W mało popularnej w Polsce dyscyplinie sportu, jaką jest Wszechstronny Konkurs Konia Wierzchowego, odnosi sukcesy nie tylko na arenie krajowej. O sporcie i przyjaźni z końmi opowiada dziś naszym czytelnikom.

Beata Traciak: Jak dotychczasowo przebiegała Pani kariera?

Natalia Wrona: Właściwie odkąd pamiętam, chciałam jeździć konno. Nie przepuściłam też nigdy okazji, żeby wsiąść na każdego napotkanego przypadkowo konia. W końcu rodzice za namową sąsiadów zdecydowali się zapisać mnie do szkółki jeździeckiej. Tak się złożyło, że w obrębie tego samego ośrodka istniał również klub sportowy, którego nastoletni członkowie startowali nawet na arenie międzynarodowej. Jako że zawsze lubiłam rywalizację sportową i dążyłam do tego, żeby być najlepsza, zapragnęłam uprawiać jeździectwo wyczynowo. Dzięki temu mogłam połączyć dwie swoje życiowe pasje (konie i sport) w jedną.

B.T.: Czym jest dla Pani jeździectwo? Proszę o tej dyscyplinie powiedzieć coś więcej.

N.W.: Moja przygoda z końmi zaczęła się, gdy miałam... 8 lat. W wieku jedenastu lat rozpoczęłam starty na arenie ogólnokrajowej w konkurencji: skoki przez przeszkody. Zawody rozgrywały się wśród dzieci. Gdy miałam lat dwanaście, zdołałam namówić rodziców na zakup własnego kucyka. W wieku 13 lat pojechałam na swoje pierwsze zawody WKKW i zakochałam się w tej dyscyplinie.
Rok później, na kucu Annilaun Sweet Jesse zdobyłam pierwszy medal MP w WKKW i wystartowałam w Mistrzostwach Europy w Jaszkowie.
Przez kolejne lata pięciokrotnie reprezentowałam nasz kraj na ME we Włoszech, Francji, Szwajcarii i Szkocji. W międzyczasie przesiadłam się na duże konie i wraz z Tacytem i Toledo II zdobyliśmy pięć medali Mistrzostw Polski w kat. juniorów (16-18 l.) i młodych jeźdźców (19-21 l.) oraz kilka medali Pucharu Polski i Mistrzostw Warszawy.

B.T.: Co było Pani największym osiągnięciem?

N.W.: Moim największym osiągnięciem było wygranie na Tacycie Mistrzostw Polski w kat. młodych jeźdźców w 2010 r. oraz zajęcie 18. miejsca na ME w Szwajcarii w 2007 r. Niestety w wyniku kontuzji Tacyta, nie udało mi się obronić w tym roku tytułu MP, ani wystartować w Mistrzostwach Kontynentu.
B.T.: Już w przyszłym roku przechodzi Pani do kategorii wiekowej seniorów. Czy po kontuzji Tacyta ma Pani jego następcę?

N.W.: Niestety, nie dysponuję żadnym koniem, który sprostałby wymaganiom konkursów seniorskich. Żeby liczyć się w rywalizacji międzynarodowej, trzeba m.in. dysponować trzema klasowymi końmi. Taka stawka koni pozwala zdobywać zarówno doświadczenie, jak i punkty rankingowe, ponieważ to miejsce w rankingu decyduje o tym, kto będzie mógł przystąpić do rywalizacji w Mistrzostwach Kontynentu, Świata czy na Igrzyskach Olimpijskich. Moim największym marzeniem jest start na następnej Olimpiadzie w Rio de Janeiro.

B.T.: WKKW, czyli Wszechstronny Konkurs Konia Wierzchowego jest jedną z trzech jeździeckich dyscyplin olimpijskich i posiada ponad stuletnią historię, wywodzącą się z tradycji wojskowych. Jednocześnie dyscyplina ta uważana jest za najtrudniejszą i jednocześnie najbardziej widowiskową. Czy może Pani opowiedzieć czytelnikom coś więcej o tej dyscyplinie sportu?

N.W.: Składa się ona z trzech konkurencji. Pierwsza z nich, czyli ujeżdżenie, polega na przejechaniu po czworoboku (20x60 m) układu figur w określonej kolejności. Widzowie porównują ją często do tanecznego układu choreograficznego, a dla jeźdźca jest to sprawdzian porozumienia i harmonii z koniem.
Kolejną, zdecydowanie najtrudniejszą konkurencją, jest cross. Zadanie polega na pokonaniu w określonej normie czasu po kolei od kilkunastu do kilkudziesięciu stałych przeszkód, ustawionych na łące lub w lesie.
Do najpopularniejszych przeszkód należą kłody, rowy, miniaturowe domki i skok lub wyskok z wody. Wymaga to zarówno od jeźdźca jak i od konia bardzo dużej odwagi, wytrzymałości fizycznej i wzajemnego zaufania. Ostatnią konkurencją są skoki przez przeszkody, czyli drągi zawieszone na stojakach.
Taki drąg może spaść na ziemię nawet przy minimalnym muśnięciu, dlatego jeździec musi wykazać się dużą precyzją w prowadzeniu konia, a ten z kolei dokładnością przy pokonywaniu przeszkód. Osiągnięcie sukcesu w WKKW jest wynikiem wieloletniej ciężkiej pracy i poświęceń, możliwym tylko dzięki doskonałej współpracy między jeźdźcem i koniem.
B.T.: Od 1964 roku kobiety zostały dopuszczone do rywalizacji z mężczyznami i nie ustępują im miejsca w tej niezwykle wymagającej dyscyplinie. Jedyną osobą, której jak dotąd udało się zdobyć Wielkiego Szlema, czyli wygrać trzy najtrudniejsze zawody z rzędu, jest Pippa Funnell. Czy prócz niej w jeździectwie jest jeszcze inna sławna kobieta?
N.W.: Jedną z najsławniejszym zawodniczek jest pięćdziesięcioletnia Mary King, która m.in. zdobyła w 1995 r. drużynowo złoty medal Mistrzostw Europy, będąc w piątym miesiącu ciąży. Kolejną sławą WKKW jest księżniczka Zara Phillips, córka księżnej Anny i kpt. Marka Phillipsa, która wygrała w 2006 roku Mistrzostwa Świata. Wśród mężczyzn niewątpliwie największą gwiazdą, a wręcz ikoną WKKW, jest dwukrotny mistrz olimpijski - Mark Todd.

B.T.: Czy już Pani ma sponsora? Jeśli tak, to kto to jest?

N.W.: Jedynymi moimi sponsorami są aktualnie rodzice. Mama między innymi po to, żeby móc wspierać moje jeździectwo, założyła swoją firmę Art&Craft z dekoracjami okiennymi. Tata zrobił prawo jazdy na przyczepę, żeby zmniejszyć koszty transportu na zawody. Jestem bardzo wdzięczna rodzicom za ich pomoc, jednak sport seniorski wiąże się z takim wydatkami, że jest ona niewystarczająca. Zakup dobrego konia to dopiero połowa sukcesu, później trzeba jeszcze zapewnić mu utrzymanie, a do tego dochodzą koszty wyjazdów na zawody. Jak dotąd tylko firma HorseHouse, sprzedająca sprzęt jeździecki oraz firma Hippovet, zajmująca się dietetyką koni i dystrybucją pasz, dały mi zniżki na swoje artykuły. W tym roku wsparła mnie również finansowo firma Cool Flowers, zajmująca się hurtownią sztucznych kwiatów. Niestety, pieniądze docelowo przeznaczone na start w Mistrzostwach Europy, zamiast tego poszły na leczenie Tacyta w klinice w Niemczech.
Od wielu lat poszukuję środków finansowych na kupno nowych koni, które pozwolą mi podjąć rywalizację w kategorii Seniorów na arenie międzynarodowej, jak na razie bezskutecznie. Myślę, że wiąże się to z tym, że WKKW nie jest w Polsce zbyt popularne.
Mam nadzieję, że dzięki temu wywiadowi, kilka osób zainteresuje się tą wspaniałą dyscypliną.

B.T.: Proszę powiedzieć, jak doszła Pani do szczytu sławy?

N.W.: Do szczytu sławy mam jeszcze bardzo daleko. Choć tak naprawdę nie o sławę tu chodzi, tylko o znalezienie takiej nici porozumienia z końmi, żeby móc w pełni wykorzystać ich wrodzony potencjał, działając cały czas w zgodzie z ich naturą. Dopiero gdy koń mi zaufa i wyrazi chęć współpracy, możemy myśleć o sportowych osiągnięciach.
B.T.: Który z koni, był dla Pani tym, którego darzyła Pani wyjątkową sympatią?

N.W.: Wszystkie konie, na których miałam przyjemność jeździć, darzę wielkim sentymentem. Jednak tylko Tacyt odegrał tak ważną rolę w moim życiu. Trafiliśmy na siebie przypadkiem osiem lat temu.

Ja jako 14 latka zaczynałam wtedy swoją przygodę z WKKW i potrzebowałam drugiego konia do zdobycia większego doświadczenia. Siedmioletni Tacyt natomiast miał już za sobą parę niezbyt udanych startów i właściwie nikt nie chciał na nim jeździć. "Tacek" jest bardzo specyficznym koniem. Tak wrażliwym, że boi się nawet własnego cienia i tak odważnym, że mogłabym na nim przeskoczyć dosłownie wszystko.

Wygląd też ma bardzo niepozorny - zaledwie 155 cm w kłębie i posturę źrebaka. Z tym, że on chyba nie zdaje sobie sprawy ze swoich anatomicznych ograniczeń i nadrabia je niesamowitą walecznością i ogromnym sercem. Rzadko spotyka się konia, na którego można liczyć w każdej sytuacji. To jemu zawdzięczam wszystkie swoje największe sukcesy.

Niestety w tym roku trzynastoletni już Tacyt nabawił się podczas Mistrzostw Polski kontuzji i nie wiadomo, czy będzie mógł wrócić jeszcze do sportu.
Jestem również właścicielką młodszego brata Tacyta - Toledo II, który jest idealnym koniem do rozpoczęcia przygody z WKKW dla juniora lub amatora.

B.T.:Co chciałaby Pani powiedzieć czytelnikom na zakończenie rozmowy?

N.W.: Warto mieć w życiu pasję i dążyć do jej realizacji.
Chciałabym również wszystkich serdecznie zaprosić do oglądania międzynarodowych zawodów w WKKW organizowanych na Hipodromie w Sopocie, w Białym Borze, Jaroszówce, Baborówku oraz ogólnopolskich w Bolęcinie, Racocie, Milsku, Nowielicach i wielu innych miejscach.
Godne uwagi są przede wszystkim zawody Pucharu Świata organizowane w czerwcu w Strzegomiu, na których co roku można obejrzeć zmagania jeźdźców stanowiących światową czołówkę w WKKW.

Tekst pierwotnie ukazał się na http://www.wiadomosci24.pl/artykul/ojciec_w_powietrzu_natalia_twardo_stapa_po_ziemi_wywiad_z_218258-4--1-d.html

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wideo
Wróć na krakow.naszemiasto.pl Nasze Miasto