Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Mieszkańcy kontra działkowcy [felieton]

laku82
laku82
Rozwijające się miasto potrzebuje parków, które zrealizować można także na terenach obecnych ogrodów działkowych.

Konflikt na linii mieszkańcy-działkowcy rozwija się już w wielu krakowskich osiedlach. Gęsta zabudowa o charakterze wielorodzinnym często pozbawiona jest parków, a pośrodku osiedla istnieje "zielona" enklawa ogródków działkowych, gdzie wejść mogą tylko nieliczni. Jakże inaczej wyglądałoby takie osiedle, gdyby ogródek działkowy został zastąpiony pięknym, miejskim parkiem.

Niestety, urzędnicy miejscy z niezrozumiałych do końca powodów forują jedynie działkowców, zapominając o potrzebach kilkutysięcznych nieraz grup mieszkańców.
Szczególnie prodziałkowe działania magistratu widać podczas uchwalania miejscowych planów zagospodarowania przestrzennego.

W mailu jaki niedawno otrzymałem od Biura Planowania Przestrzennego czytamy:
"Sprawa rodzinnych ogrodów działkowych w Krakowie i ich uwzględnienie w pracach
planistycznych były przedmiotem pracy członków Zespołu Zadaniowego ds. rodzinnych
ogrodów działkowych, powołanych Zarządzeniem nr 2211/2008 Prezydenta Miasta Krakowa z dnia 31 października 2008 r.
W jego skład weszli przedstawiciele PZD Okręgowy Zarząd Małopolski, Rady Miasta
Krakowa oraz Urzędu Miasta Krakowa. Stanowisko przedstawicieli UMK odnośnie zagospodarowania terenów stanowiących własność Gminy Miejskiej Kraków a zajętych faktycznie pod rodzinne ogrody działkowe, wynikało z stanu prawnego tych terenów. Z uwagi na różne sytuacje prawne związane z posiadaniem własności przez Gminę Miejską Kraków, należy zastosować indywidualne podejście do takich terenów, tak aby uwzględnić skutki prawne oraz finansowe - związane z roszczeniami i postępowaniami sadowymi- dla Gminy.
Odnośnie ogrodów działkowych znajdujących się na gruntach Skarbu Państwa, jednoznaczna rekomendacja za oznaczeniem ZD wynika z obowiązującej ustawy z dnia 8 lipca 2005 r.o rodzinnych ogrodach działkowych (Dz. U. z dnia 6 września 2005 r.)."


Zobacz Zakres ustaleń zespołu zadaniowego


Bulwersujący jest fakt, że dla terenów ogródków działkowych, należących do Gminy Kraków, obowiązującą rekomendacją jest pozostawienie takich ogródków w niezmienionej formie.
Pokuszę się o stwierdzenie, że urzędnicy dogadali się w tej sprawie z działkowcami, za plecami, a co gorsza wbrew interesom pozostałej części społeczeństwa.

Od czasu tych ustaleń dzieją się rzeczy kuriozalne. Oto ROD Płaszów, który dotychczas przeznaczony był częściowo na zieleń parkową (miejscowy plan zagospodarowania przestrzennego przyszłej Trasy Nowopłaszowskiej przewidywał przeznaczenie tego terenu jako "5.ZP - teren zieleni parkowej urządzonej", a mpzp obszaru Zabłocie oznaczył tereny dzisiejszych ogródków działkowych "Płaszów" w części przeznaczonej na park miejski jako ZP (C24.ZP)), w planie dla obszaru Płaszowska-Krzywda oznaczony jest jako ogród działkowy. Jak to możliwe, że ten sam fragment terenu na dwóch różnych planach oznaczony jest całkowicie odmiennie?

Równi i równiejsi

W przywoływanym już planie dla obszaru Płaszowska-Krzywda zakazuje się budowy ogrodzeń na terenach budownictwa wielorodzinnego, choć jednocześnie dla ogródków działkowych nie wprowadza się żadnych rozwiązań, mających na celu udostępnienie ich mieszkańcom.

Zakaz wznoszenia ogrodzeń na terenach prywatnych, przy jednoczesnym zezwoleniu na grodzenie terenów ogródków działkowych, należących do miasta, a więc do nas wszystkich, dyskryminuje resztę lokalnej społeczności, która ma równe prawo do korzystania z miejskich terenów zielonych.

Przypominam bulwersującą sprawę 3 rodzin mieszkających przy ul. Krzywdy. Działki, na których stoją domy tych rodzin, arbitralnie przeznaczono na działalność usługową, przez co ludzie ci pozbawieni byliby szans na jakąkolwiek rozbudowę i renowację własnych domów rodzinnych. Ich jedynym wyjściem z patowej sytuacji jest sprzedaż własnych domów inwestorom pod zabudowę komercyjną (co zresztą sami planiści im sugerowali). Podczas dyskusji publicznej urzędnicy tłumaczyli tę decyzję "koniecznością dziejową - kiedyś były tam łąki, później magazyny, a teraz będą tam być może biurowce. Tak musi rozwijać się miasto".

Skoro można tak uchwalić plan miejscowy, by de facto zmusić tych ludzi do opuszczenia rodzinnych ziem, mimo że jest to ich prywatna własność i ich rodziny mieszkały w tym miejscu od co najmniej 100 lat, a nie można analogicznymi zapisami zmienić przyszłego charakteru ogródków działkowych (mimo że osoby które obecnie korzystają z ogródków nie mają żadnych praw własnościowych do tych ziem), to moim zdaniem takie decyzje dyskryminują lokalną społeczność.

Nie jest to jednak jedyny taki przypadek, np. właścicielowi hurtowni elektrycznej powiedziano prosto w oczy, że jego działalność "tutaj nie pasuje i że musi się gdzieś wynieść", mimo że przedsiębiorca ma prawo własności do swoich terenów.

Czy to nie paradoks, że planiści chcą wyrzucić krakowskie wysokościowce (a tym samym tysiące ludzi, którzy w nich będą pracować) do Rybitw i Branic, a jednocześnie za żadne skarby nie chcą ruszyć ogródków działkowych w takie rejony?

Do Branic mimo wszystko ciągle bardziej pasują ogródki działkowe niż biurowce. Odnoszę wrażenie, że do problemów zwykłych mieszkańców czy przedsiębiorców urzędnicy nie podchodzą ze zbyt dużym respektem, natomiast rozpatrywanie potrzeb działkowców wygląda zgoła odwrotnie. Czy do sprawy ogródków działkowych trzeba zawsze podchodzić na kolanach? Czy to nasz polski socjalizm XXI wieku? Inne światło rzucają na sprawę także koszty, jakie ponoszą działkowcy.

Opłaty za użytkowanie 300-metrowego ogródka często zamykają się w 100 zł na rok (17 gr od m2 powierzchni działki, do tego dochodzą jakieś inne stałe opłaty) , tymczasem gdyby szary mieszkaniec chciał na własną rękę wydzierżawić jakiś kawałek zielonego terenu pod cel "rekreacyjno-sportowo-kulturalny", zapłaci odpowiednio 0,854 zł, 0,5734 zł lub 0,2806 zł za metr kwadratowy dzierżawionej powierzchni przez cały rok w zależności od położenia terenu.

Co to oznacza w praktyce? Za 300-metrowy ogródek, znajdujący się blisko centrum, zwykły krakowianin płaciłby ok. 250 zł na rok, a więc 2,5 razy więcej niż działkowiec. Tylko opłaty za tereny zielone przy granicy miasta są porównywalne z tymi, jakie płacą działkowcy. Skąd się bierze taka różnica, skoro i ogródki, i jakiś hipotetyczny zielony teren do dzierżawy należą do Gminy Miejskiej Kraków, i co to ma wspólnego z równością wobec prawa?

Należy tutaj przywołać także przykład aktualizowanych co roku opłat za użytkowanie wieczyste. W porównaniu z ogródkami działkowymi, użytkowanie wieczyste to silne prawo własności, a jednak poprzez nieuchronne podwyżki opłat, w majestacie prawa magistrat często zmusza przedsiębiorców czy biedniejszych mieszkańców kamienic do wyniesienia się na gorsze, a tańsze tereny. W ten sposób kreuje się miasto - z cennych terenów w centrum muszą się wynieść nie pasujące do otoczenia fabryki i magazyny. Czemu więc podobny mechanizm nie obowiązuje w przypadku ogródków działkowych, przez co często funkcjonują one w miejscach, w których już dawno powinny być parki?

Ład przestrzenny

Nie sposób zrozumieć, dlaczego planiści nie chcą uchronić terenów ogródków przed dziką urbanizacją, m.in. poprzez brak możliwości rozbudowy altan i innego rodzaju chaotycznej architektury.

Dla całego obszaru Płaszowska-Krzywda Biuro Planowania Przestrzennego kreśli wizję harmonijnie rozwijającego się miasta, a jednocześnie w  enklawie ogródków działkowych (położonej zaledwie 3 km w linii prostej od Rynku Głównego) pozwala na zabudowę urągającą wszelkim ogólnie uznanym standardom.

Tereny ogródków działkowych często nie spełniają swojej funkcji jako tereny zielone. Dominujące w nich małe uprawy i rośliny ozdobne w minimalny sposób dostarczają miastu pierwiastka zieleni. Altany, płoty i wszechobecne utwardzone dojścia do poszczególnych poletek także nie spełniają żadnej funkcji "tlenotwórczej".

Tereny te nie spełniają także funkcji rekreacyjnej, bo są zamkniętą enklawą, z której mogą korzystać jedynie nieliczni. Wyobraźmy sobie ogrodzone Błonia czy Planty... Tylko usunięcie altan, płotów i mnogich, niepotrzebnych traktów pieszych, przy jednoczesnym nasadzeniu drzew i innej zieleni, może nadać tym terenom pożądane w krajobrazie miasta znaczenie rekreacyjne. Istnienie ogródków odstrasza także potencjalnych inwestorów, bo kto chciałby zbudować w okolicy biurowiec, jeśli dojazd do niego prowadziłby przez tereny licujące raczej z gminami wiejskimi, a nie z nowoczesnym miastem?

Planiści sami bronią ogródków
Podczas dyskusji publicznej nad planem "Płaszowska-Krzywda" planiści, ratując się, straszyli mieszkańców wizją zabudowania tych terenów przez deweloperów, co jest niepoważne, zwłaszcza jeśli weźmiemy pod uwagę, że tereny te należą do miasta, i że to miasto musiałoby mieć wolę, by tereny te sprzedać. Samą sprzedaż zaopiniować zaś musieliby radni, których to my, mieszkańcy, wybieramy. Taka decyzja w erze społeczeństwa informacyjnego byłaby politycznym samobójstwem dla radnych, którzy by ją poparli.

Innym razem usłyszałem, że "powinniśmy się przecież cieszyć, bo będziemy mieli zieleń na osiedlu, a to, że nie można z niej korzystać, nie jest aż tak bardzo istotne".

Historia Planiści lubią powoływać się na fakt, że niektóre ogródki istnieją od wielu lat. W Płaszowie niektóre nawet od czasów międzywojennych. Niestety urzędnicy zapominają jednak, że struktura własnościowa w Płaszowie tamtego czasu znacząco odbiegała od tego, co obserwujemy obecnie (dość wspomnieć nieistniejący już majątek dworski). Ciężko uwierzyć, że przedwojenni użytkownicy tych ogródków byli nimi też po wojnie.

Ogródki działkowe były rozdawane w PRL-owskich zakładach pracy podobnie jak dzisiaj służbowa komórka czy samochód. Można się zgodzić, że tych przywilejów nie powinno się ludziom odbierać, ale takowe przywileje nie mogą być dziedziczone. Wyobrażacie sobie, że górnik i policjant walczą o to, by ich przywileje emerytalne były dziedziczone przez ich dzieci? Niestety taką właśnie wizję przedstawili nam działkowcy podczas niedawnej dyskusji publicznej.

To, że kiedyś na tych terenach były ogródki, nie oznacza, że mają tu być zawsze. W Płaszowie od kilkuset lat obecny był przemysł, tymczasem urzędnicy bez skrupułów (i słusznie) przekreślają przemysłowy charakter tego obszaru, przekształcając go w olbrzymią dzielnicę mieszkaniową. Wiele osób zapomina, że ogródki od początku miały charakter tymczasowych zielonych plomb, pozwalających na utrzymanie terenów zielonych na przyszłe parki. Ogródki nigdy nie były projektowane jako ostateczne przeznaczenie terenu.

Przyszłość

Miejskim planistom należy przypomnieć, że istnieje możliwość, by ogródki działkowe przenieść w inne miejsce o podobnej powierzchni i infrastrukturze. Na obrzeżach Krakowa występują jeszcze tereny, gdzie ogródki działkowe byłyby krokiem do ich urbanizacji, i tam mogłoby być ich miejsce, natomiast na terenach silne zurbanizowanych powinny powstać parki. Biuro Planowania Przestrzennego musi mieć świadomość, że forsując decyzję zgodną z interesami działkowców, forsuje tym samym zapisy niekorzystne dla reszty mieszkańców Krakowa. Jeśli BPP będzie w dalszym ciągu beztrosko działało, nie licząc się z mieszkańcami, to wraz z upływem lat kolejne osiedla będą się zamieniać w "betonową dżunglę" z ogrodzonymi enklawami ogródków działkowych, na które tysiące mieszkańców nie będzie miało prawa wstępu. Przy takim stanie rzeczy obecni mieszkańcy zaczną myśleć o przeprowadzce poza granice Krakowa. Grozi to silną dezurbanizacją miasta, a pieniądze pochodzące z podatków, które płacą uciekający mieszkańcy, przejdą do okolicznych gmin, które lepiej ich potraktują. Miasto, mające ambicje metropolitalne, zamieni się w getto, zamieszkałe przez tych, których nie stać na ucieczkę, i tych, którzy sami potrzebują opieki społecznej (a więc wydatków) ze strony miasta. Odpływ mieszkańców i inwestorów spowoduje całkowitą degenerację miasta.

Miejscy planiści powinni brać przykład z choćby z Wiednia, gdzie rozwinięta infrastruktura parkowa znajduje się niemal w każdej dzielnicy - z takiego miasta nie chce się uciekać. Jeśli porównamy, jak wielu mieszkańców mogłoby i chce korzystać z parków (kilka tysięcy) z ilością działkowców, którzy korzystają z ogródków (kilkudziesięciu), to decyzja musi być oczywista. Nie bez znaczenia jest także fakt, która grupa płaci większe podatki, idące również na działalność Biura Planowania Przestrzennego - w tym także na uchwalenie kolejnych planów. By zbudować miasto, nie wystarczy wytyczyć drogi i wyznaczyć miejsca parkingowe - mieszkańcy jak tlenu potrzebują także parków, a o tym zdają się zapominać wszyscy nasi politycy. Ile w ostatnich latach wybudowano kilometrów dróg, a ile zbudowano w tym samym czasie parków?

Sytuacja w Krakowie

Do napisania tego tekstu skłoniła mnie sytuacja z Płaszowa, gdzie urzędnicy zabawili się w planowanie wielkiego osiedla mieszkaniowego, jednak całkowicie pominięto tam problem braku zieleni parkowej. Sytuacja z Płaszowa nie jest jednak odosobniona. Park przydałby się w miejscu np. obecnych ogródków na ul. Francesco Nullo, z pewnością także Park Dębnicki zyskałby na przyłączeniu do niego kilkakrotnie większych ogródków działkowych, z którymi graniczy od południa. Czemu więc tak się nie dzieje?


Zobacz projekt płaszowskiego parku starorzecza Wisły


Czego oczekiwać od władz?

Oznaczenie terenów obecnych ogródków działkowych jako ZP (zieleni parkowej) w żaden sposób nie zagrozi ich obecnej egzystencji. Będzie to jednak sygnał do powolnego wygaszania takiej działalności na tych terenach. Większość działkowców to przecież osoby starsze i za kilka lat mogą nie mieć już tyle sił, by móc aktywnie zajmować się ogrodem. Trzeba też zatrzymać postępujący proces handlu ogródkami - co jakiś czas w sieci można znaleźć ogłoszenia w rodzaju:

"Piękny ogródek działkowy sprzedam okazja 320m2 … Działka znajduje się w cichej i spokojnej okolicy na zakolu Wisły niedaleko M1 ok 10 min spacerkiem, w pobliżu przystanek autobusowy, możliwy podjazd samochodem od dwóch stron asfaltowy ok 350m od działki i polny ok 30 m . Cena 16500 z wpisem do ksiąg wieczystych i z wyposażeniem … Cena 15000 bez wpisu do ksiąg i bez wyposażenia. … Powierzchnia 320 m2, czynsz /rok 100zł + ewentualny koszt prądu i wody bieżącej ok 30-40 zł rok".

Ogłoszenie jest autentyczne i pochodzi z portalu Gumtree.

W ramach możliwości miasto powinno też przenosić istniejące ogródki działkowe na tereny mniej zurbanizowane - w ten sposób wilk będzie syty i owca cała, a ci, którzy chcą zajmować się uprawianiem ogródka, będą mogli to robić bez uprzykrzania życia okolicznym mieszkańcom. Czy naprawdę dojazd do ogródków musi być zapewniony szybkim tramwajem? W ten sposób za kilka lat wszystkie ogródki działkowe w zurbanizowanych dzielnicach zamieniłyby się w piękne parki - czy nie jest to piękna wizja dla naszego miasta?

W Krakowie potrzebna jest ogólnospołeczna debata na temat wielkomiejskiego wykorzystania istniejących ogródków oraz systemu zieleni w mieście, inaczej Kraków skończy jak wiele innych wymarłych miast.


A jakie jest Twoje zdanie na temat ogródków działkowych? Zapraszam do dyskusji.


Informator MM:Teatry | Policja | Noclegi | Kościoły | Lotto | Baseny | Hot spoty | Mapa
emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Strefa Biznesu: Uwaga na chińskie platformy zakupowe

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na krakow.naszemiasto.pl Nasze Miasto