Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Afera Polmozbytu: winni

Marta Paluch
Jestem przedsiębiorcą, nie przestępcą - mówił wczoraj, tuż po ogłoszeniu wyroku, Lech Jeziorny, jeden ze skazanych za działanie na szkodę krakowskiego Polmozbytu i wyprowadzenie z niego ponad 15 mln zł. Wyrok zapadł po dziewięciu latach procesu.

- W sumie nawet nie jestem wyrokiem zaskoczony. Choć nie było dowodów, że popełniliśmy przestępstwo - dodaje Paweł Rey.

Zaskoczony wyrokiem był za to Grzegorz Nicia. Sąd skazał go na osiem miesięcy więzienia w zawieszeniu za próbę ukrycia akcji Polmozbytu pochodzących z przestępstwa. - Kuriozalne. Przecież akcjami dysponowałem całkiem jawnie - mówi. Wszyscy trzej zapowiedzieli apelację od nieprawomocnego wyroku.

Spółki i ich córki

Sąd stwierdził, że oskarżeni wykupili krakowską spółkę Polmozbyt za jej własne pieniądze, wyprowadzili z niej pieniądze i działali na jej szkodę (od 2000 r.) - Tak zwany wykup menedżerski jest możliwy, ale gdy stoi za nim kapitał i menedżerowie z konkretnym planem - tłumaczyła sędzia Dorota Sośnicka-Gurbiel.

Jak dodała, w tym przypadku nie było ani jednego, ani drugiego, więc restrukturyzacja tej spółki nie mogła się powieść. A koszt nieudanych operacji był duży - ponad 15 mln zł. Menedżerem, który nie miał planu i, według opinii sądu, był raczej przypadkowym człowiekiem, był nieżyjący już Witold Sz. - były prezes Polmozbytu.

Tylko instrumenty

W opinii sądu, Sz. został wciągnięty do tej gry przez Reya i Jeziornego, a zgodził się zostać prezesem również dlatego, że to łechtało jego próżność. Sz. też był oskarżonym w tej sprawie, zmarł w 2012 roku.

Wciągnięci do gry mieli również zostać inni oskarżeni - zasiadający m.in. w zarządzie Polmozbytu. - Osoby te były traktowane przez panów Reya i Jeziornego trochę instrumentalnie - mówiła sędzia. Do grupy "pomocników" zaliczyła Tomasza A., Tadeusza O., Bogdana M. i Lucjana P. To członkowie zarządu Polmozbytu i spółek córek. Z wyjątkiem P. wszyscy dostali wyroki w zawieszeniu.

- Wyroki odzwierciedlają rolę, jaką grały w tej sprawie poszczególne osoby - tłumaczyła sędzia. Jednocześnie uwzględniła okoliczności wynikające zarówno ze "szczególności czasu", w którym przyszło im działać, jak i inne czynniki.

- Sąd brał pod uwagę długość postępowania, którego doświadczyli oskarżeni - mówiła sędzia Gurbiel. Wydała o wiele łagodniejsze wyroki niż tego żądał prokurator.

Ależ on był legalny...

Rey i Jeziorny wciąż uważają, że wykup spółki, w sytuacji gdy nie mieli kapitału, nie był przestępstwem.- Tak zwany wykup menedżerski, który tu zastosowaliśmy, polega właśnie na tym, że można go zrobić bez posiadania wielkiego kapitału! I to jest legalna metoda - tłumaczy Jeziorny.

Nadzieję daje im m.in. umorzenie śledztwa w jednym z wątków afery Polmozbytu, tj. Krakowskich Zakładów Mięsnych. Rey i Jeziorny też mieli w tej sprawie zarzuty, ale w 2009 r. prokuratura umorzyła postępowanie. Sąd skrytykował opieszałość prowadzącego śledztwo prok. Andrzeja Kwaśniewskiego i kazał wypłacić podejrzanym po 10 tys. zł zadośćuczynienia za przewlekłe postępowanie.

Z drugiej strony, z 16 oskarżonych w sprawie Polmozbytu, 6 przyznało się do winy i dobrowolnie poddało karze (część mówiła potem, że zrobili to, bo chcieli wyjść z aresztu).

Prokurator Kwaśniewski stwierdził, że musi się zapoznać z uzasadnieniem wczorajszego wyroku, by podjąć decyzję, czy złoży apelację.


Codziennie rano najświeższe informacje, zdjęcia i video z regionu. Zapisz się do newslettera!

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Archeologiczna Wiosna Biskupin (Żnin)

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na krakow.naszemiasto.pl Nasze Miasto