- To oznaczałoby tak naprawdę uznanie mojej winy, a ja czuję się niewinny – powiedział nam Sebastian K. Jego wolę przekazał dziś oświęcimskiemu sądowi mec. Władysław Pociej. W efekcie rozpocznie się normalny proces, w którym sąd – na podstawie obszernego materiału zgromadzonego przez prokuraturę - będzie musiał wyjaśnić okoliczności wypadku, a przede wszystkim – zbadać odpowiedzialność kierowcy czerwonego seicento, który feralnego dnia próbował skręcić w boczną uliczkę tuż przed pancernym audi wiozącym ówczesna premier.
Chcąc uniknąć zderzenia kierowca rządowej limuzyny gwałtownie skręcił i po przejechaniu kilkunastu metrów uderzył w przydrożne drzewo. Według ustaleń biegłych prokuratury, jechał wtedy ok. 50 km na godzinę i hamował. Warta dwa miliony złotych limuzyna została jednak zniszczona, a premier wraz z ochroniarzami doznała poważnych obrażeń i spędziła w wypadku 8 dni.
Wokół nadzorowanego przez krakowską Prokuraturę Okręgową postępowaniu narosło wiele wątpliwości i sensacyjnych często wątpliwości, prowadzący je prokuratorzy odmówili sygnowania końcowej decyzji i chcieli m.in. badać kwestię odpowiedzialności kierowców rządowych limuzyn (czy jechali w należytym, zwartym szyku, a przede wszystkim – czy używali sygnałów dźwiękowych, bo liczni świadkowie twierdzą, że nie).
Oświęcimski sąd wnioskował w związku z medialnym charakterem sprawy i jej „skomplikowaniem” o przekazanie postępowania krakowskiemu Sądowi Okręgowemu. Sąd Apelacyjny w Krakowie nie zgodził się na to, podkreślając, że mimo wszelkich okoliczności jest to normalna sprawa dotycząca wypadku samochodowego.
ZOBACZ KONIECZNIE:
WIDEO: Co Ty wiesz o Krakowie
Autor: Gazeta Krakowska, Dziennik Polski, Nasze Miasto
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?