Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Wygarbować komuś skórę

HSZ
Fot. Henryk SZEWCZYK
Fot. Henryk SZEWCZYK
- Ja bym najchętniej wygarbował skórę ministra Steinhoffa - wyznaje Henryk Buchman, właściciel ostatniego zakładu garbarskiego na Sądecczyźnie. Choroba szalonych krów na Zachodzie plus zerowa stawka celna na wywóz z ...

- Ja bym najchętniej wygarbował skórę ministra Steinhoffa - wyznaje Henryk Buchman, właściciel ostatniego zakładu garbarskiego na Sądecczyźnie. Choroba szalonych krów na Zachodzie plus zerowa stawka celna na wywóz z Polski skór surowych sprawiły, że zakład pana Henryka w Starym Sączu stanął przed widmem upadku.

W najlepszych czasach garbarnia zatrudniała siedemnaście osób, dziś właściciel opędza zamówienia własnymi siłami: on, żona, plus 1-2 dorywczych pracowników.

Choroba BSE spowodowała, że na jarmarkach bydlęcych i przy punktach skupu bydła w Polsce zaroiło się od agentów włoskich i niemieckich garbarzy, którzy wywindowali cenę surowej skóry do 9 zł za kg. - Nie jestem w stanie ich przebić - skarży się pan Henryk. - Mogę zapłacić najwyżej 7 zł za kg, przy wyższej cenie dopłacam do interesu. Oni mają kredyt 3-procentowy, ja 20-procentowy.

I skutek jest taki, że pan Henryk nie ma skóry. O 80 proc. spadł w Polsce ubój bydła, a to co się pokazuje na rynku, na pniu wykupują obcy.

Proces upadku przemysłu garbarskiego objął całą Polskę i rozpoczął się od kryzysu rosyjskiego w 1997 roku i uszczelnienia granicy wschodniej, kiedy to z dnia na dzień padły zakłady obuwnicze i rymarskie produkujące na potrzeby handlarzy rosyjskojęzycznych. Gospodarz monitoruje sytuacje. Prowadzi mnie do mapy upstrzonej czerwonymi kółeczkami. - Padła duża garbarnia w Kaliszu - pokazuje - padła w Bydgoszczy, tu pod Gdańskiem była garbania, we Włodawie była - nie ma nic.

Jeszcze parę lat temu w Polsce działało 450 garbarnii, po 10 w każdym województwie, dziś można je policzyć na palcach. Na Sądeczczyźnie zakład Buchmana jest ostatnią czynną garbarnią, najbliższa wegetuje w Nowym Targu, a potem dopiero chyba w Krakowie.

Gospodarz czyta oświadczenie Polskiej Izby Przemysłu Skórzanego wydrukowane w cenionym periodyku "Przegląd skórzany". W ostrych słowach napisano tam, że polityka rządu, a osobliwie ministra gospodarki Janusza Steinhoffa doprowadziła do ruiny polskich garbarzy i że nawet kraje b. ZSRR wprowadziły 1 lutego br. 20-procentowe cło na wywóz skóry surowej, a w Polsce, jak to w Polsce - wolna amerykanka. Jeszcze się nie daj Boże Bruksela na nas obrazi.

- Komuna nam rady nie dała, demokracja dała - wzdycha Henryk Buchman.

Garbarnię przy ul. Jagiellońskiej nad potokiem Moszczeniczanka w Starym Sączu założył jego ojciec, Stanisław w 1945 roku. W dwa lata później jako kapitalista-krwiopijca wylądował w więzieniu, a kiedy zwrócono mu wolność garbarnia była już znacjonalizowana. Przez cały PRL stary Buchman prowadził mały zakład kuśnierski. Nie dał się komunie.

- Po rewolucji w 1990 roku odzyskałem ojcowską garbarnię - opowiada pan Henryk. Jako absolwent Technikum Przemysłu Skórzanego w Nowym Targu, matura 1961, wiedział co trzeba zrobić. Rozbudował zakład, zainwestował duże pieniądze w maszyny garbarskie, dostawił oczyszczalnię ścieków i w połowie lat 90. przerabiał dziennie do 3 ton skóry. Obejrzałem te maszyny: widziałem obrośniętą kurzem międlarkę, widziałem słowacką prasę i wyrzymaczkę, widziałem nowiutki, skomputeryzowany kombajn do natrysku - też zakurzone. A to wszystko powinno się kręcić, w każdej powinno siedzieć z tona skóry, tymczasem te maszyny przerabiają tonę skóry, ale... miesięcznie.

- Najpierw moczy się skórę w wodzie, potem poddaje ją obróce mechanicznej, żeby ściągnąć resztki tłuszczu i łoju, następnie proces wapniowanie skóry, potem odwapnienie, wytrawiania i dopiero wtedy następuje właściwe garbowanie skóry chromem, przez co uodparania się na temperaturę i wodę, ale to jeszcze nie wszystko, bo jest jeszcze farbowanie, suszenie, napinanie...

- Nie mów wszystkiego - wtrąca się małżonka gospodarza. - Jeszcze w ,Krakowskiej" stworzą nam konkurencję.

W każdym razie od zakupu surowej, okrawionej, śmierdzącej skóry bydlęcej do sprzedaży cienkiej, miękkiej i pachnącej skórki na damskie kozaczki lub torebki mija 21 dni. Z surowej skóry zostaje tylko 20 procent gotowego produktu, dlatego garbarz kupuje skórę w kilogramach, a sprzedaje w metrach. Naszej rozmowie przysłuchuje się z uśmiechem córka gospodarzy. Ania jest studentką wydziału techniki garbarskiej Politechniki Radomskiej i miała przejąć interes po ojcu, ale w tej sytuacji lepiej jak się dziewczyna szybko rozglądnie za mężem. Dobry mąż to lepszy interes niż ojcowski zakład.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Polski smog najbardziej szkodzi kobietom!

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na krakow.naszemiasto.pl Nasze Miasto