Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Wardęga: Oderwanie Tybetu od Chin jest utopią

Grzegorz Pękała
Grzegorz Pękała
- Mieszkańcy Krakowa łakną wiedzy o Chinach. Interesują się nie tylko konfliktem z Tybetem, ale też kulturą i zwyczajami - mówi dla MM'ki Joanna Wardęga, socjolog, sinolog, znawczyni Azji. – Uczą się języka i idą na studia. Zaczynają też tam podróżować.

Krakowianie zachwycają się Chinami?

Coraz bardziej. Widać to chociażby po ilości osób, które zapisują się na kursy językowe. Na lekcjach w Instytucie Konfucjusza było już ponad sto osób. A trwają dopiero od wakacji zeszłego roku. Kilkuset studentów ma Katedra Bliskiego i Dalekiego Wschodu UJ. W porównaniu z innymi polskimi miastami, Kraków najbardziej interesuje się Chinami. Gorzej, że mało osób wyjeżdża tam na stypendia – z Polski 30 osób rocznie, a dla porównania z Niemiec – aż 30 tysięcy.

Jak bardzo zmieniły się Chiny na przestrzeni ostatnich lat?

Każdy dzień tam to przygoda. Kraj przeobraża się gwałtownie, choć nierównomiernie. Nowoczesne dzielnice budowane są jednak kosztem starych. Miasta tracą swój unikalny charakter, niszczy się stare świątynie. W ich miejsce wyrastają drapacze chmur. Plusem jest jednak to, że coraz większa liczba Chińczyków ma w końcu perspektywę dobrobytu. Otwarcie na świat nastąpiło stosunkowo niedawno – reformy rozpoczęto równo trzydzieści lat temu. Dopiero w latach 80. gospodarka zaczęła stawać na nogi, od lat 90. odnotowuje się niemal 10-procentowy wzrost gospodarczy. A jeszcze na przełomie lat 50. i 60. ostatniego wieku z głodu w Chinach zmarło nawet 40 milionów ludzi.

Szybki rozwój biznesu w komunistycznym państwie to fenomen. Ale komercjalizacja Chin raczej nie niesie postępu w zakresie praw człowieka?

Trzeba pamiętać, że azjatycki system wartości jest odmienny od europejskiego. Prawa człowieka są inaczej postrzegane. Konfucjanizm przyjmuje, że ważniejsze jest społeczeństwo niż jednostka.

Deng Xiaoping, decydując się na reformy, założył, że zmiany modernizacyjne w Chinach muszą postępować w czterech obszarach – nauce i technologii, rolnictwie, przemyśle oraz obronności. Nie została uwzględniona tzw. piąta modernizacja – sfery politycznej.

Wspomniała Pani dziś na wykładzie, że Chińczycy cieszą się tym, co zarobią i nie pragną więcej. A chcieliby więcej wolności?

Nie wszyscy. Internet jest częściowo blokowany, ale młodzież w kawiarenkach głównie gra lub ogląda filmy. Oczywiście są także osoby zainteresowane dostępem do wiadomości i są one w stanie omijać zabezpieczenia – tak wynika z doświadczeń moich chińskich przyjaciół.

Wątpię, by dziś mogły powtórzyć się protesty studentów, jakie miały miejsce w 1989 roku na placu Tiananmen. Sądzę, że większość studentów nie wybrałaby się tam. Nawet jeśli konsekwencje takiego protestu ograniczyłyby się do relegacji z uczelni, to nie podjęliby takiego ryzyka. Pamiętajmy, że większość studentów jest - w wyniku polityki ograniczania populacji – jedynakami. Nie mogą pozwolić sobie na zaprzepaszczenie szansy na dobrobyt i zabezpieczenie finansowej przyszłości – swojej, swoich rodziców i dziadków.

Co z Tybetańczykami?

Ten naród liczy obecnie około pięciu milionów osób, podczas gdy Chińczyków jest ponad 1,3 miliarda. Obszar, jaki został wcielony do Chin, jest zbyt wielki i cenny, by Chiny z niego zrezygnowały. To niemożliwe, by Tybet stał się niepodległy. Muszę przyznać coś niewygodnego - gdy odwiedzałam ten rejon, spotkałam się czasem z agresywnymi zachowaniami Tybetańczyków, a my na Zachodzie mamy wizję całkowicie pacyfistycznego i poświęconego wyłącznie religii narodu. Ale nie każdy Tybetańczyk jest jak Dalajlama.

Warto zdać sobie sprawę, że mieszkańcy tej – obecnie – prowincji Chin pragną nie tylko swobody religijnej, kulturowej i politycznej, ale może przede wszystkim równouprawnienia w zarobkach. Oni także chcą korzystać z rozwoju gospodarczego Chin. Przypominam, że Dalajlama nie żąda niepodległości Tybetu, lecz autonomii kulturowej, religijnej – na co władze chińskie zgodziły się, lecz nie dotrzymują słowa. Tego należy od nich wymagać. Domaganie się niepodległości dla Tybetu przez zachodnich aktywistów jeszcze bardziej antagonizuje Tybetańczyków i Chińczyków. Dodam, że najwięcej ofiar maoizmu to jednak Chińczycy.

Jak wyrobić sobie własne zdanie na temat łamania praw Tybetańczyków?

Ciężko teraz tam pojechać i samemu zobaczyć Tybet. Warto czytać z wielu źródeł i chodzić na liczne spotkania, dyskusje. Słuchać argumentów różnych stron.

Najbliższa okazja już 16 kwietnia. W Manggha opowie Pani o nowym obliczu Pekinu. Co zobaczymy?

Chcę pokazać, jak zmienia się Pekin. Jak przekształcają się „hutongi” – wąskie uliczki naszpikowane domkami. Miasta zaczynają inaczej wyglądać i pełnić odmienne funkcje. Pekin szybko się unowocześnia, ale są też tego koszty – choćby korki i zanieczyszczenia. Pokażę jak stolica kraju szykuje się do roli gospodarza Igrzysk Olimpijskich i jak wpływa to na życie mieszkańców. Pozytywnie i negatywnie.

Myśli Pani, że odebranie Chinom igrzysk byłoby lepsze niż pozwolenie, by impreza się odbyła?

Pomyślmy, jak czulibyśmy się, gdyby nam odebrano Euro 2012. I przemnóżmy to razy trzydzieści kilka – odpowiednio do różnicy w liczbie mieszkańców Polski i Chin. Byłoby to dalsze skłócanie narodów zamieszkujących teren azjatyckiego państwa. Skoro Dalajlama mówi: „nie odbierajcie igrzysk”, to powinny się one odbyć. W końcu on wie lepiej.

 


 

Zobacz też:

MM Silesia - Amnesty International zachęca do pisania listów w obronie Tybetu (zdjęcia)

od 16 latprzemoc
Wideo

CBŚP na Pomorzu zlikwidowało ogromną fabrykę „kryształu”

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na krakow.naszemiasto.pl Nasze Miasto