Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Turcy nie chcą zapłacić za rondo Mogilskie. Kraków walczy o kasę od ośmiu lat

Piotr Rąpalski
Rondo Mogilskie budowano aż cztery lata. Długo, bo problemy z Gurisem zahamowały prace
Rondo Mogilskie budowano aż cztery lata. Długo, bo problemy z Gurisem zahamowały prace Anna Kaczmarz
Kraków już od ośmiu lat walczy o należne mu pieniądze od firmy Guris, która uciekła w atmosferze skandalu z placu budowy ronda Mogilskiego i pierwszej linii szybkiego tramwaju. Urzędnicy zatrudniają prawników, firmę windykacyjną, ale turecki inwestor nie płaci. Sprawa wylądowała nawet przed Sądem Najwyższym w Ankarze i już po raz drugi w Trybunale Arbitrażowym w Paryżu.

Gmina wydała już prawie 6 mln zł na prowadzenie sporu, tymczasem wysokość długu do odzyskania jest niewiele większa - wynosi 9,3 mln. Radni pytają więc, czy warto kruszyć kopię o te pieniądze.

Guris przystąpił do budowy ronda w 2004 r. Zaoferował kuriozalnie niską kwotę 31,5 mln euro (dla przykładu - włoska firma Tondini chciała zrealizować inwestycję za 47 mln euro). Miasto zdecydowało się na tańszą ofertę. Budowę nadzorowała Agencja Rozwoju Miasta. Guris spóźniał się z pracami, nie płacił podwykonawcom, a urzędnicy stwierdzili błędy przy inwestycji.

W 2005 r. obie strony zerwały umowę. Turcy twierdzili, że ARM z nimi nie współpracuje (zasypywali miasto skomplikowanymi zapytaniami, na które urzędnicy nie zawsze odpowiadali na czas). Natomiast Agencja zerwała kontrakt z powodu błędów i opóźnień na budowie. Dokończyła ją firma Budimex Dromex. Guris zdążył jednak wyciągnąć od miasta ok. 28,5 mln zł.
Sprawa trafiła do Trybunału Arbitrażowego w Paryżu. Turcy od gminy domagali się 8 mln euro (ok. 32 mln zł), a miasto od nich 2 mln euro (8 mln zł).

W 2009 r., po trwającym cztery lata procesie, sędziowie nie stwierdzili winy żadnej ze stron, ale wyliczyli, że to Guris ma oddać miastu 2,2 mln zł plus odsetki, które wynoszą dziś 1,1 mln zł. Sęk w tym, że na proces i kancelarię prawną ARM wydał ponad 4 mln zł. - Obroniliśmy się jednak przed stratą 32 mln zł, więc było warto - tłumaczy Bartłomiej Cieciak, prezes ARM.

Ale zasądzonych pieniędzy od Turków dalej nie ma. - Wobec braku majątku Gurisa w Polsce zmuszeni byliśmy skierować sprawę do windykacji na terenie Turcji - przyznaje Cieciak. Wynajęto firmę Euler Hermes do ściągnięcia długu. Na razie na poczet spłaty udało się jednak zabezpieczyć tylko kilka samochodów.

Eurel Hermes skierował więc sprawę do tureckich sądów. Te nakazały Gurisowi zwrócić pieniądze, ale firma odwołała się do... tureckiego Sądu Najwyższego. Sprawa dalej się ciągnie. Windykatorzy zarobili na razie na gminie 102 tys. zł. Dostaną jednak więcej, jeśli skutecznie odzyskają dług - 8 proc. należnej kwoty.

To jednak nie koniec. ARM przegrała w polskich sądach sprawy z dwoma podwykonawcami Gurisa. Musiała im zapłacić 4,3 mln zł. W ub.r. Agencja znów wystąpiła więc do Trybunału Arbitrażowego w Paryżu o odzyskanie tej kwoty. Turcy nie chcieli dobrowolnie zapłacić. Obecnie suma razem z odsetkami wynosi 6 mln zł.

Łącznie ARM od Gurisa stara się więc ściągnąć 9,3 mln zł. Rada Miasta w ubiegłym tygodniu przegłosowała przekazanie spółce miejskiej 2 mln zł na pokrycie poniesionych już kosztów procesów i zapłaty podwykonawcom. - Wydajemy środki na procesy, a należnych pieniędzy nie widać. Będzie problem, jeśli wydatki przekroczą to, co mamy odzyskać - zauważa Jerzy Woźniakiewicz, radny PO.

Urzędnicy bronią swojego stanowiska. - Te pieniądze należą się miastu. Naszym obowiązkiem jest o nie walczyć - mówi Tadeusz Trzmiel, wiceprezydent Krakowa.

A tymczasem kolejna sprawa wisi w powietrzu. W lutym 2013 r. ARM musiała zapłacić, po wyroku sądu, trzeciemu podwykonawcy Gurisa 770 tys. zł. Kwota ta zostanie dołączona do procesu w Paryżu, jeśli Turcy jej nie zwrócą. A to po dotychczasowych doświadczeniach wydaje się raczej oczywiste. - Dzięki wygranej w pierwszym arbitrażu liczymy, że druga sprawa pójdzie szybciej. Wygrywamy też procesy w Turcji, więc odzyskanie pieniędzy jest realne -kwituje prezes Cieciak.

Guris nie płaci, choć sporo buduje

W 2005 r. radni miasta powołali specjalną komisję, która miała wyjaśnić sprawę wpadki z turecką firmą. "Spór pokazał, że miasto powinno wnikliwiej sprawdzać wiarygodność firm, z którymi współpracuje. Guris dał najniższą cenę, ale od początku mówiło się, że nie będzie w stanie wykonać zlecenia" - tak podsumowywał wyniki prac komisji ówczesny radny PO Paweł Sularz. Sęk w tym, że wtedy turecka firma była jedną z 10 największych i najbardziej wiarygodnych w Europie.

Po aferze w Krakowie wycofała się jednak z kontynentu. Dziś ma tylko biura w Bukareszcie i Kijowie. Patrząc jednak, jakie inwestycje wykonują obecnie Turcy, można się dziwić, dlaczego nie płacą stosunkowo niewielkiej kwoty. Guris buduje m.in. metro w Stambule, sześć elektrowni wiatrowych w całej Turcji, szpital, uniwersytet i potężny park wraz z linią kolejową w Trypolisie, stolicy Libii, sieć wodociągową na południu Arabii Saudyjskiej, a nawet fabrykę cementu w Syrii. Zapytaliśmy firmę Guris, dlaczego nie płaci Krakowowi, ale na razie nie dostaliśmy odpowiedzi.

Możesz wiedzieć więcej!Kliknij, zarejestruj się i korzystaj już dziś!

**Codziennie rano najświeższe informacje z Krakowa prosto na Twoją skrzynkę e-mail.

Zapisz się do newslettera!

"Gazeta Krakowska" na Twitterze i

Google+

**

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Strefa Biznesu: Zwolnienia grupowe w Polsce. Ekspert uspokaja

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Wróć na krakow.naszemiasto.pl Nasze Miasto