Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Potrafimy lepiej niż inni

Redakcja
Nie mamy tak wysokich gór jak Alpy czy Dolomity. Ale nie narzekajmy. Inni nie mają ich w ogóle. To co posiadamy, na tworzenie ośrodków i stacji narciarskich też się nadaje. Tyle że my musimy włożyć w ich budowę więcej pracy, znaleźć atrakcyjniejsze formy spędzania wolnego czasu niż konkurenci z Alp, by przyciągnąć turystów. Pokazaliśmy jednak, że potrafimy to zrobić.

Obecnie w Małopolsce mamy ponad trzydzieści zimowych kurortów, dziesiątki stoków i setki wyciągów. Kilka z nich to także uzdrowiska oferujące nie tylko wody mineralne, ale także usługi SPA.
Szusować możemy nie tylko w Zakopanem, Szczawnicy, Krynicy, Białce Tatrzańskiej, Zawoi, Wierchomli, Limanowej i Rabce. Na narciarskie stoki blisko mają także mieszkańcy Tarnowa czy Andrychowa, jak również krakowianie.
W Paczółtowicach, zaledwie 30 kilometrów do Krakowa, istnieje łagodna trasa zjazdowa o długości 750 metrów, z dwoma orczykami, oświetlona oraz sztucznie naśnieżana. Natomiast na polach golfowych urządzono 7,5-kilometrową trasę do narciarstwa biegowego, w najblisżej okolicy organizowane są kuligi i jazda psimi zaprzęgami.

Szarzyzna znikła, bo nam się chciało coś zrobić
Pamiętam, gdy kilka lat temu śnieg zawitał do nas, tak jak do innych europejskich krajów, już w listopadzie. Dla naszych właścicieli wyciągów było to jak manna z nieba. Armatek śnieżnych było wtedy mało, więc dobrodziejstwo natury przyjęli z radością i uruchomili wyciągi. Tymczasem w Austrii czy Włoszech, mimo że gruba warstwa śniegu zalegała stoki, żaden wyciąg nie woził narciarzy, bo u nich sezon narciarski jeszcze się nie rozpoczął i oni do niego dopiero się przygotowywali.
Dziś kłopoty ze śniegiem rozwiązują armatki, które ma każdy chcący zarobić na narciarzach właściciel wyciągu. Nie musimy więc spoglądać z trwogą w niebo przed każdym weekendem, błagając o śnieg. Skończyły się także trasy, które pokrywały muldy tak głębokie, że znikał w nich narciarz.
Może i nasze trasy narciarskie nie są tak długie jak te w Alpach, ale gdy tam wyciągi stają o godz. 16.00, w Polsce śnieżne szaleństwo się dopiero rozkręca. Stoki dzięki sztucznemu oświetleniu często czynne są do 22.00, a nawet dłużej.

Smacznie, wygodnie i wcale niedrogo
Jeżeli jeszcze przed kilku laty były problemy ze znalezieniem przyzwoitego noclegu w naszych górach, to obecnie naprawdę nie mamy czego się wstydzić. W większości miejscowości, gdzie znajdują się wyciągi lub trasy narciarskie, istnieje dobrze rozwinięta baza noclegowa oraz gastronomiczna. Niczym przysłowiowe grzyby po deszczu wyrastają w pobliżu stacji narciarskich hoteliki i pensjonaty, oferując gotowe pakiety - nocleg plus narty.
Nie brakuje także innych zimowych atrakcji: ognisk, kuligów, przejażdżek śnieżnymi skuterami czy psimi zaprzęgami. Co odważniejsi mogą zakosztować jazdy na nartach za koniem.
Czasy przaśnych wiat z ogniskiem, przy których siadali zziębnięci i głodni narciarze, dawno minęły. Dziś standardem jest posiadanie przez każdą szanującą się stację narciarską co najmniej jednej karczmy przy wyciągu. A serwowane w nich potrawy są naprawdę dobre i, co najważniejsze, stosunkowo tanie. O ile w alpejskich ośrodkach narciarskich większość z nas zastanawia się, czy domowy budżet wytrzyma spożycie tam obiadu, o tyle na Podhalu czy w Beskidach stać nas na posiłki dla całej rodziny.

Trochę dziegciu w naszej beczce miodu
Nasz narciarski świat nie jest niestety idealny. Przyzwyczailiśmy się, że musimy stosować sztuczne śnieżenie. Większość ośrodków sobie z tym radzi bez problemu, pod warunkiem że temperatura spadnie poniżej zera. Jedynie na kultowej dla polskich narciarzy górze Kasprowym Wierchu nie udało się uzyskać zgody na sztuczne śnieżenie. Z tego powodu w zeszłym roku, chyba po raz pierwszy w swojej historii, nie ruszyła w kolej w Kotle Goryczkowym. Jak tak dalej pójdzie, Kasprowy wezmą we władanie wyłącznie ski-turowcy, co być może okaże się najsensowniejszym rozwiązaniem problemu. Ale dzięki kłopotom z Kasprowym właściciele niżej położonych stacji dostrzegli swoją szansę i trzeba im przyznać, że ją w pełni wykorzystali.
Jako że większość z nas przyjeżdża w góry autami, w sezonie stoi się w długich korkach przed wjazdem do Krynicy czy Zakopanego, co niektórych może zniechęcać np. przed wypadem w weekend w góry. Irytująca jest także pazerność na dutki gazdów, którzy mają w zwyczaju pobierać opłaty za parkowanie aut przy wyciągach.
Kolejny problem stanowi to, że większość właścicieli wyciągów sprzedaje karnety tylko na swój wyciąg. Nie można zatem jednego dnia poszaleć na kilku różnych stokach. O jednym karnecie na cały region na razie możemy tylko pomarzyć. Na szczęście jest pierwszy zwiastun zmian!

TatrySki! Nasza pierwsza gwiazdka na niebie
W tym sezonie zacznie obowiązywać wspólny dla kilku stacji na Podhalu karnet TatrySki. Będzie obowiązywał na: Kotelnicy, Banii i Kaniówce w Białce Tatrzańskiej, JurgowieSki w Jurgowie oraz w CzorsztynieSki w Kluszkowcach. Jeżeli pomysł wypali, to jest szansa, że za rok takich stacji przybędzie. Zainteresowane są ośrodki Małe Ciche, Witów oraz Harenda. Rozważa się także uruchomienie pomiędzy stacjami komunikacji skibusowej.
W tym roku w sprzedaży będą wielodniowe karnety, umożliwiające korzystanie z atrakcji w kilku ośrodkach lub w jednym.

od 7 lat
Wideo

Jak czytać kolory szlaków turystycznych?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Wróć na krakow.naszemiasto.pl Nasze Miasto