Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Kraków: właściciel barek na Dąbiu od dawna kpił z urzędników

A. Agaciak, K. Sakowski
Barki, które leżą dziś na Dąbiu, miały zostać pocięte
Barki, które leżą dziś na Dąbiu, miały zostać pocięte Andrzej Banaś, Marcin Makówka
Od 15 lat było jasne, że złom i sprzęt zebrany w bazie przeładunkowej Żeglugi Krakowskiej na Zabłociu stanowi zagrożenie dla tamy na Dąbiu, jak i całego Krakowa. Co z tego, skoro właściciel nic nie robił sobie z ostrzeżeń urzędników i prawników, ciągle odwołując się od wyroków.

- Od 1995 roku to składowisko złomu nie powinno istnieć - mówi Tomasz Sądag, zastępca dyrektora Regionalnego Zarządu Gospodarki Wodnej w Krakowie. - Zdecydował o tym wyrok sądu administracyjnego. Właściciel pisze jednak protesty, odwołania, zaskarża decyzje i twierdzi, że działa legalnie - dodaje dyrektor.

Stanisław Kracik, wojewoda małopolski też traci cierpliwość. Skierował do Prokuratora Generalnego pismo, aby zajął się działalnością Artura K. - W trybie prawa budowlanego temu panu nic nie można zrobić. Ten człowiek lekceważy prawo i robi, co mu się żywnie podoba - irytuje się wojewoda. - W piśmie do Prokuratora Generalnego pokazuję, jak Artur K. potrafi omijać przepisy - dodaje.

Wielokrotnie usiłowaliśmy skontaktować się z panem K. Kilka razy nawet odebrał telefon. Rozmawiać jednak nie chciał. Twierdził, że jest w drodze do Oświęcimia, traci zasięg, będzie dostępny za kilka dni. W wyznaczonym terminie jednak nie odbierał telefonu.

Takie zachowanie nie dziwi osób, które miały z nim do czynienia. Między innymi mieszkańców Broszkowic w powiecie oświęcimskim. Przez cztery lata walczyli oni o likwidację żwirowni, którą Żegluga Krakowska uruchomiła w ich wsi. Żwir wybierany był tuż przy wale wiślanym. Gdyby wał puścił, Broszkowice zostałyby zalane.

- Ile razy ja sam i mieszkańcy Broszkowic chcieliśmy się z tym panem spotkać - macha ręką Marian Gołąb, sołtys Broszkowic. - Nic z tego. Ja przed krzyżem mogę przysiąc, że widziałem go raz i to z daleka, tuż przed majową powodzią. O tym, jaki to jest człowiek niech świadczy fakt, że mimo sądowego wyroku, nadal nie doprowadził do stanu pierwotnego gruntu, na którym wybudował żwirownię - podkreśla sołtys Broszkowic.

Dziennikarze, którzy opisywali walkę o usunięcie żwirowni także potwierdzają, że kontakt z Arturem K. był utrudniony. Nie odbierał telefonów, albo udawał, że to pomyłka. - Urzędnicy wyraźnie nie mogli sobie z nim poradzić. Starostwo i policja przez lata były bezsilne - opowiada Paweł Wodniak, dziennikarz z Oświęcimia.

Na szczęście w lipcu prokuratura nakazała natychmiastową likwidację żwirowni. Artur K. jednak płacić za to nie chciał. Koszty w wysokości 360 tys. zł w końcu musiał pokryć Skarb Państwa. Przedwczoraj urzędnikom z RZGW udało się uzyskać deklaracje od Artura K., że pokryje koszt usunięcia barek ze stopnia wodnego Dąbie. Deklaracje jednak mogą okazać się bez pokrycia, gdyż takie przedsięwzięcia bywają bardzo drogie.

- Jedna z barek złamała się, a druga została podtopiona - mówi dyrektor Sądag. - Mogły też zostać mocno zasypane mułem. Wtedy trzeba je będzie pociąć pod wodą. Takie zadania to robota specjalistyczna dla nurków i trzeba za nią zapłacić nawet kilkaset tysięcy złotych. Ile konkretnie, dowiemy się, gdy nurkowie zejdą pod wodę i ocenią sytuację.

od 16 latprzemoc
Wideo

CBŚP na Pomorzu zlikwidowało ogromną fabrykę „kryształu”

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na krakow.naszemiasto.pl Nasze Miasto