Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Kraków: bury dachowiec uratował jej życie. Pierwszy wyczuł groźna chorobę

Magda Hejda
Marta z Piorunem
Marta z Piorunem archiwum kundla
Marta Filipczyk nawet nie potrafiła odczytać, jak ważna i dramatyczna informacja kryje się za pozornie dziwacznym zachowaniem kota. Melek, zwykły bury dachowiec, pierwszy wyczuł groźna chorobę - pisze Magda Hejda

Nie dokuczał mi ból głowy i nie zastanawiałam się, dlaczego mój kot Melek za każdym razem kiedy kładę się na tapczanie, z uporem mości się na mojej głowie. Śmieszyło mnie to, ale cóż miałam robić, myślałam kot-dziwak i spałam z kotem na głowie. Marta Filipczyk nawet nie przeczuwała, jak ważna i dramatyczna informacja kryje się za pozornie dziwacznym zachowaniem kota.

Choroba Marty

Kiedy zachorowałam, Marek mój synek, miał 1,5 roku. Najpierw zaczęłam trochę gorzej słyszeć na jedno ucho, lekarz aplikował mi kolejne antybiotyki, ale to nic nie pomagało. Kiedyś byłam z synkiem u neurologa, czegoś nie dosłyszałam, lekarka zleciła badania i okazało się, że mam guza mózgu.

Byłam operowana w Klinice Neurochirurgii CMUJ przy ulicy Botanicznej. Skupiona na walce z nowotworem, nie skojarzyłam zachowania Melka z moją chorobą. Wyzdrowiałam, wróciłam do domu i dopiero po pewnym czasie uzmysłowiłam sobie, że kocur już nigdy nie położył się na mojej głowie.

Dziś opowiadam tę historię mojemu synowi - widzisz nasz Melek, zwykły bury dachowiec, a taki mądry, to on pierwszy ostrzegł twoją mamę, on pierwszy wyczuł groźną chorobę.

Historia Melka

Kończyliśmy budować dom na obrzeżach Krakowa i moja mama wypatrzyła w pustostanie kota. Zaniosła go do sąsiadów, ale on wrócił, wyglądał bardzo kiepsko, był okropnie zarobaczony. Zaczęliśmy go dokarmiać, no i został. Zanim wprowadziliśmy się do naszego domu, zamieszkał w nim kot Melek. Często spał w łóżeczku naszego syna - wspomina Marta Filipczyk.

Od dziecka pomagam zwierzętom, ale zanim pojawił się Melek, w domu zawsze były psy i jakoś wcześniej nie czułam sentymentu do kotów. Melek uświadomił mi, że koty to niezwykłe stworzenia i pewnie moglibyśmy się wiele od nich nauczyć ,gdybyśmy tylko potrafili je lepiej zrozumieć i poznać.

Jak w korcu maku

Teraz w naszym domu jest siedem kotów i sześć psów, szczęśliwa trzynastka. Najmłodszy to kilkutygodniowy kocurek Piorun, ma jeszcze niebieskie oczy. Przyniósł go do domu mój mąż. Jeśli chodzi o zwierzęta to z mężem dobraliśmy się jak w korcu maku, a dla naszego syna dom pełen psów i kotów to coś naturalnego, tak samo jak pomaganie czworonogom. Siostra Mietka pracuje w krakowskim azylu. Kiedyś dzwoni do nas i mówi - jak nie weźmiecie Miłka, to nikt go nie weźmie i umrze, jest stary, nie widzi, ma chore nerki, wazylu się załamał.

Miłek był zapisany w spadku razem z mieszkaniem. Po śmierci właściciela, rodzina bardzo troskliwie zaopiekowała się mieszkaniem, a starego psa zostawili w azylu. Jak zabieraliśmy go do domu, lekarze uprzedzali nas, że ma niewielkie szanse na przeżycie. Od tego czasu minęły dwa lata i szesnastoletni Miłek dziarsko człapie po naszym domu.

Wyrzucony na gnój
Usłyszałam straszny płacz kota. Na plebanii na stercie gnoju jęczał kot. Zapytałam księdza proboszcza, dlaczego ten kot tak strasznie płacze, odpowiedział - potrącił go samochód, to wyrzuciłem go na gnój, żeby zdechł. Zabraliśmy go do lekarza, przeżył. Mruczek był ukochanym kotem mojego taty.

Połamane trzy łapy

Kiedyś przed cmentarzem zobaczyłam kulejącego psa, miał przetrącone dwie łapy. Codziennie przywoziłam mu jedzenie, któregoś dnia nie mógł chodzić, zabrałam go do lekarza, okazało się, że ma połamane trzy łapy. Nazwaliśmy go Azor, miał mieszkać w ogrodzie.

Zrobiliśmy solidną, ocieplaną budę, ale okazało się , że z gipsem na łapach nie zmieści się w niej, więc zabraliśmy go do domu. Dwa dni siedziałam przy nim i głaskałam go.

Połamane łapy nie zrosły się prawidłowo, Azor trochę kulał, ale żył u nas jeszcze kilka lat. To był stary, dobry pies, niesamowicie wdzięczny. Takiego psa nigdy nie miałam i pewnie już nigdy mieć nie będę. Azor świata za mną nie widział - uśmiecha się Marta.

Malwina powodzianka

Malwinę, zabraliśmy w czasie powodzi, kiedy dowiedzieliśmy się o ewakuacji schroniska. Miała u nas zostać najwyżej dwa tygodnie. To delikatna, spokojna 15-letnia suczka, ostatnio mąż nazywa ją "tysiąc", bo tyle kosztowała nas operacja usunięcia jej guza z listwy mlecznej.

Specjalista od lodówki

Jest jeszcze kocur Rudek, też z azylu. Oddali go właściciele, bo urodziło im się dziecko. To mój ulubieniec, śpi z nami w łóżku, jak przychodzę z pracy, zawsze wskakuje na stół w kuchni i czule się wita. Rudek nauczył się otwierać lodówkę i oczywiście dobiera się do różnych przysmaków. Niestety nie nauczył się jej zamykać - śmieje się Marta.

Specjalista od czajników

Kilka lat temu wracaliśmy do domu w Boże Narodzenie. Był wieczór, śnieg, mróz. W Nowej Hucie środkiem jezdni wlókł się szczeniak - bokser. Zabraliśmy go do domu, daliśmy ogłoszenia, ale szczeniaka nikt nie szukał. Nazwaliśmy go Elvis. Szybko odkryliśmy, dlaczego został wyrzucony. Elvis nie utrzymuje moczu i mimo wielu konsultacji weterynaryjnych, nic nie można na to poradzić. Wyłożyliśmy kafelkami pomieszczenie, w którym śpi. Elvis to wulkan energii i wielki niszczyciel, zjadł nam dwie pary drzwi, kilka czajników, ma na sumieniu kuchenne meble, ale nas uwielbia.

Mysza na depresję

Po śmierci mojej mamy, mąż podarował mi burą kotkę, Myszę. Uznał, że to lepsze niż chodzić do lekarzy i leczyć depresję. Miał rację, przy takiej gromadzie zwierząt nie ma czasu na rozczulanie się nad sobą... Obydwoje pracujemy i faktycznie taka ilość czworonogów w domu mobilizuje do działania. Koty cały czas krążą między domem i ogrodem, ale zawsze punktualnie zjawiają się na kolację. Dzisiaj koty są mi jeszcze bliższe niż psy, one jak nikt inny wyczuwają nastrój, a ich mruczenie przepędza smutek. Opowiedziałam historię Melka mojemu synowi - widzisz nasz zwykły bury dachowiec, a taki mądry, to on pierwszy ostrzegł twoją mamę, on pierwszy wyczuł groźną chorobę.

od 12 lat
Wideo

echodnia.eu Świętokrzyskie tulipany

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na krakow.naszemiasto.pl Nasze Miasto