Firma Flixbus, która niedawno połączyła się z PolskimBusem i planuje ekspansję na kolejne trasy, już zaliczyła wpadkę wizerunkową. Krakowianin Grzegorz Jakubowski wracał z Monachium z badań lekarskich. Kierowca Flixbusa zostawił go jednak w środku nocy, na jednym z przystanków w Niemczech. Mężczyzna został w obcym mieście bez bagażu. Przewoźnik tłumaczy się i używa zaskakujących argumentów.
- Jestem całą sytuacją zbulwersowany. Musiałem w obcym państwie, w nocy szukać innego autobusu, którym mógłbym wrócić do domu. Nie miałem nawet przy sobie kurtki, bo została w autokarze - mówi Pan Grzegorz.
Do całego zamieszania doszło kilka dni temu. Mężczyzna wyjechał z Monachium po godzinie 21. Tuż po godzinie 23 autobus zatrzymał się na dworcu w Ratyzbonie. - Przeprowadzana była jakaś kontrola, cześć pasażerów wysiadała w tym mieście, ja też na chwilę wysiadłem - mówi Pan Grzegorz. I zaznacza, że po chwili podszedł do kierowcy pojazdu, by zapytać, czy może wsiadać. - Usłyszałem, że za chwilę będę mógł wsiąść. Stałem więc cały czas w pobliżu autokaru, gdy ten nagle odjechał. A kierowca dobrze wiedział, że zostałem na zewnątrz, bo przecież z nim chwilę wcześniej rozmawiałem - relacjonuje mężczyzna. W autobusie zostały jego bagaże, w których miał m.in. lekarstwa. Po kilku godzinach spędzonych w Ratyzbonie udało mu się znaleźć inny autobus Flixbusa do Polski. - Tak się złożyło, że kierowcy tego jadącego przez Czechy autobusu, udało się dodzwonić od tego, który mnie zostawił. Chciałem, by chociaż pozostawił mi bagaż w Krakowie, ale jak się potem okazało, nawet tego nie potrafił dobrze zrobić. To paranoja - mówi Pan Grzegorz.
Po tym jak mężczyzna zgłosił się do naszej redakcji, skontaktowaliśmy się z firmą Flixbus, by wyjaśnić sprawę. Emilia Górska z biura prasowego przewoźnika potwierdza, że faktycznie Pan Grzegorz został w Ratyzbonie, ale - po otrzymaniu wyjaśnień od kierowców - zapewnia, że nie zabraniali mężczyźnie wsiąść do pojazdu. Dojść miało za to do pechowego zbiegu okoliczności. W odpowiedziach na nasze pytania czytamy, że przed odjazdem kierowcy przeliczyli pasażerów i... liczba się zgadzała. „Jak się później okazało, jeden z pasażerów zapomniał wysiąść i zorientował się dopiero w Pradze. Drugi z pasażerów musiał więc zostać w Regensburgu (Ratyzbona - przyp. red)” - czytamy w wyjaśnieniu.
Pan Grzegorz w takie argumenty nie wierzy, tym bardziej, że przecież na jego siedzeniu pozostała kurtka i bagaż, co - jeśli kierowca liczył pasażerów - powinno dać mu do myślenia, że kogoś jednak niema.
Jak twierdzi pasażer, po kilku dniach udało mu się dotrzeć do kierowcy, który go zostawił w Niemczech i od niego miał z kolei usłyszeć inną argumentację. - Stwierdził, że on nie ma obowiązku liczenia pasażerów - podkreśla krakowianin. Ale to nie koniec kontrowersji. Okazało się, że kierowca jeden bagaż Pana Grzegorza odstawił do siedziby firmy, a drugi... cały czas woził w autobusie.
W firmie Flixbus przepraszają Pana Grzegorza, ale tylko „za utrudnienia związane z odzyskaniem bagażu”. - Jest nam przykro z powodu zaistniałej sytuacji - mówi Emilia Górska. Pan Grzegorz nie wyklucza jednak, że podejmie kroki prawne wobec przewoźnika.
ZOBACZ KONIECZNIE:
WIDEO: Poważny program - odc. 22: Kraków zatracony w zieleni. Serio?
Autor: Gazeta Krakowska, Dziennik Polski, Nasze Miasto
Policyjne drony na Podkarpaciu w akcji
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?