18+

Treść tylko dla pełnoletnich

Kolejna strona może zawierać treści nieodpowiednie dla osób niepełnoletnich. Jeśli chcesz do niej dotrzeć, wybierz niżej odpowiedni przycisk!

Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Jama Michalika: "mroczno i zimno" [RECENZJA]

Anna Skwarek
Anna Skwarek
Autorka bloga www.dania-kontra-ania.blogspot.com recenzuje krakowskie restauracje. Na łamach naszego portalu będzie dzielić się swoimi wrażeniami. Na pierwszy ogień pod lupę bierze Jamę Michalika - miejsce niezwykle ważne dla krakowian i Krakowa.

"Tej recenzji miało nie być. Przynajmniej tak postanowiłam po spędzeniu w Jamie Michalika pierwszych piętnastu minut. Chciałam oszczędzić słów krytyki miejscu, bez którego trudno wyobrazić sobie Kraków. Było mi przykro, że ten symbol artystycznego życia miasta, to miejsce przesiąknięte historią i sentymentem wyglądało na martwe. To był wieczór, weekend, a w całej pokaźnych rozmiarów restauracji były tylko cztery osoby, w tym ja. Poza tym mroczno, zimno i pusto. Smutno, po prostu.

Smutek jednak szybko przerodził się w pewnego rodzaju zażenowanie (czasem wstydzimy się za kogoś, prawda?). Bo o ile wnętrze, mimo że martwe, ma w sobie coś, na czym możemy zawiesić wzrok (urocze lampki, piękne witraże, malowidła, oryginalne meble obite zieloną tapicerką, fikuśne drewniane krzesła, fantastyczny sufit), o tyle kuchnia i podejście do tego biznesu na pochwałę już nie zasługuje. Bo dla mnie szynka konserwowa w ramach przystawki, niedbałe i nieuporządkowane menu i przede wszystkim zawyżone ceny - parówki (!) za 12 zł - to już lekka przesada.

Owszem, mogłam zamówić coś ze strony „Potrawy z ptactwa dzikiego i domowego”, bo bażanta ani przepiórki nigdy nie jadłam, ale czy był chociaż cień szansy, że w tak opustoszałej restauracji te dania będą świeże? Półmisek „od Michalika” (99 zł) też mi tego nie gwarantował, ale zdecydowałam się zaryzykować, bo ta „uczta dla 2 osób” mogła dać mi szerszy obraz sytuacji niż jakieś pojedyncze danie. Nieco przestraszona, młodziutka i jedna z dwóch kelnerek w lokalu (ale przynajmniej w miarę sympatyczna; druga przy wyjściu nawet nie bąknęła „do widzenia”), przyniosła to, co według opisu było „delikatną polędwicą, schabem, drobiem podanym z bukietem warzyw, ziemniaków, frytek, dufinek i ryżu z dwoma sosami, pieprzowo-koniakowym i czosnkowym”.

Na pierwszy rzut oka danie prezentowało się całkiem nieźle - w dużym naczyniu pod przykryciem z podgrzewaczami pod spodem, z kwiatuszkami wyciętymi z marchewki i pomidora oraz zwiędniętą (mam nadzieję, że od ciepła) sałatą dekoracyjną i kilkoma plasterkami ogórka zielonego. Trzy rodzaje frytek, w tym dufinki (ziemniaków jako takich brak), ryż, kilka zielonych oliwek (?!), mdłe warzywa gotowane - kalafior, fasolka szparagowa, brokuły, marchewka - zupełnie bez smaku i założę się, że z mrożonki. Do tego jeden schabowy w grubiej panierce (dało się zjeść), dwa kotlety drobiowe obtoczone w czymś dziwnym, ale nawet smaczne, no i wołowina. Wołowina, która (na moje oko) była zwykłą pieczenią wołową, a nie „delikatną polędwicą”. Różnica jest dość znaczna, szczególnie w cenie. Czyżby tak dawno w Jamie nie było gości, że kucharz zapomniał, co ma w karcie? Mięso było mocno spieczone, a do tego twardawe i suche. Naprawdę nic specjalnego.

Być może przesadzam i mam nadzieję, że jestem w błędzie; że kucharz wie, co ma w karcie, tylko się pomylił; że dania są świeże, a to ja mam zepsuty smak; że to nie ten sos czosnkowy (całkiem przecież niezły) lub pieprzowo-koniakowy (o odstraszającej konsystencji, do przełknięcia, ale z trudem) sprawił, że po tej kolacji rozbolał mnie żołądek; że to ukochane miejsce spotkań krakowskich artystów da się odratować, bo jeśli nie, to zginie przecież część historii…

Albo po prostu miałam pecha. Nie ten dzień, nie ta pora, nie to danie. Na wszystko można znaleźć wymówkę i prawie wszystko można wybaczyć. Ale gdy zaraz po zostawieniu ponad stówy za potrawę wartą może połowę tej ceny, restauracja wymaga ode mnie opłaty za szatnię, to nawet moja cierpliwość się kończy. Tym bardziej, że szatnia jest… obowiązkowa. To przecież tak, jakby klient musiał płacić za skorzystanie z toalety, z tą małą różnicą, że nikt do toalety chodzić mu nie każe."

Więcej recenzji przeczytacie na blogu www.dania-kontra-ania.blogspot.com



Codziennie rano najświeższe informacje, zdjęcia i video z regionu. Zapisz się do newslettera!

od 7 lat
Wideo

Burze nad całą Polską

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Materiał oryginalny: Jama Michalika: "mroczno i zimno" [RECENZJA] - Kraków Nasze Miasto

Wróć na krakow.naszemiasto.pl Nasze Miasto