Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Interwencja: Kraków przyjazny zwierzętom?

Redakcja
Na termometrach coraz niższe temperatury, pogoda w stylu ‘ble’, czyli lepiej nie wychodzić z domu, żeby sobie nie pogarszać humoru. Wszędzie deszcz i mało sympatycznie. Siedzimy sobie w domach, grzejąc się w ciepełku. Gdzieś tam na zewnątrz w dziuplach wiewiórki ogrzewają się swoimi ogonami, ptaki sadowią się obok siebie przytulone na gałęziach. Wszystko pięknie, ładnie. Ale co jeśli coś się komuś stanie?

Rzecz będzie o ratowaniu braci mniejszych.

Szłam dziś do domu, na środku drogi (wyłączonej z ruchu samochodowego, jedynie psy tamtą drogą wyprowadzają właścicieli na spacer) leżało coś czarnego - szmatka, tak przynajmniej wyglądało to COŚ. Po podejściu do tego czegoś, szmatka okazała się pięknym czarnym gawronem. Jego błyszczące pióra w słońcu miały granatowy odcień. Patrzył się na przechodzących ludzi i… nie uciekał. Nie mógł, ‘rozpłaszczył’ się na środku drogi, ewidentnie coś mu było.

Po powrocie do domu miałam zamiar wykonać telefon do Towarzystwa Opieki nad Zwierzętami (ktoś powie: po co?, to tylko gawron? ale od tego jest TOZ, żeby zajmował się takimi ‘tylko’ gawronami, którym nie wiadomo, co się dzieje). Tu się jednak pomyliłam, TOZ w niedzielę nie wyznacza żadnych dyżurów (o czym dowiedziałam się z ich strony www). Polecają za to zgłosić sprawę do Schroniska. Telefon, tam odpowiedź, że mam dzwonić na 112 (sic! na policję? już sobie wyobrażałam śmiech odbierającego zgłoszenie policjanta). Trudno, raz się żyje - gawron zresztą też raz. 112. Upłynął jakiś czas spędzony na słuchaniu monotonnego głosu pani sekretarki, informującego, że ‘policja w Krakowie, proszę czekać… police in Cracow, please wait, gdy w końcu zgłosił się Policjant. Celowo przez duże P, jako że człowiek ten odnowił moją wiarę w zaangażowanie w jakąkolwiek sprawę. Wyraził swoje zdziwienie na temat faktu odesłania mnie do policji w sprawie poszkodowanego gawrona (zwanego dalej poszkodowanym G.), lecz obiecał coś z tym zrobić, zadzwonić do TOZu itp. Jaaasne, skończy się na tym, że G. mi zdechnie (pierwsza myśl po odłożeniu słuchawki).

Minęło kilka minut. Telefon do domu. Młodszy aspirant (młodszy aspirant, nazwiska nie pamiętam - może dlatego, że młodszy miał ochotę jakoś pomóc, nie wypalił się jeszcze zawodowo) poinformował, że dzwonił do TOZu, że przepisy nie pozwalają na podanie telefonu do firmy zajmującej się takimi zwierzakami osobie zgłaszającej problem, że załatwił, że przyjedzie pan do poszkodowanego G., że mam chwilkę poczekać. Nie sądzę, żeby pan odbierający moje zgłoszenie czytał ten artykuł, jeśli jednak: szczerze dziękuję.

Pan z firmy zajmującej się dzikimi zwierzakami (dzikimi: dziki, sarny, jelenie… gawrony raczej nie?) przyjechał po jakimś czasie. Został zaprowadzony do poszkodowanego G. i delikatnie zabrał go ze sobą. Poszkodowany G. w momencie przyjścia leżał na plecach, machał nóżkami i generalnie sprawiał mało zdrowe/szczęśliwe wrażenie.

Podobno mógł mieć udar - tak stwierdził pan z firmy zwierzątkowej (czyżby weterynarz? też jeszcze z pasją, jako że mu się chciało…). Tutaj z kolei miejsce na podziękowanie panu z firmy KABAN (nie, to nie kryptoreklama - to tak, gdyby któryś z czytelników kiedyś miał jakiegoś niesfornego dzika czy inną sarnę w zanadrzu. Chociaż to chyba też trzeba załatwiać przez policję)

Wróciłam do domu, poszkodowany G. znalazł się w dobrych rękach.

Nie, nie jestem nawiedzoną ekolożką, chociaż sądząc po kierunku studiów mogłabym być. Po prostu kiedyś sądziłam, że ratowanie czyjegoś życia (‘nawet’ gawronów), będzie moim chlebem powszednim. Nie wyszło. Nie wyszła kiedyś nawet pomoc pewnej kobiecie - załoga pogotowia miała pretensje, że wzywa się ich do pijanego człowieka. Dobrze, pijany, ale skąd mam wiedzieć, że tylko tyle? Nie była przytomna, na wszystkich kursach, które kiedyś kończyłam, mówiono mi, że należy wtedy wezwać pomoc. Logiczne zresztą. Jednak jak widać nie zawsze. Przynajmniej teraz się nie zawiodłam.

Dobrze, że chociaż poszkodowanego G. ktoś pomógł mi uratować.

Zaznaczam, że zdjęć poszkodowanego G. nie posiadam. Nie lubię ich robić, kiedy rzecz idzie o czyjeś zdrowie. Jakoś ciężej wtedy patrzeć przez obiektyw.


od 12 lat
Wideo

echodnia.eu Świętokrzyskie tulipany

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na krakow.naszemiasto.pl Nasze Miasto