MKTG NaM - pasek na kartach artykułów

Biały miś już nie zarabia

HAK
Sprzedawcy na Krupówkach tworzą wyjątkowy klimat tego deptaka<p>
Fot. Halina KRACZYŃSKA
Sprzedawcy na Krupówkach tworzą wyjątkowy klimat tego deptaka<p> Fot. Halina KRACZYŃSKA
- Rodzinę: babę swoją i czworo dzieci z tego handlowania na Krupówkach to utrzymam - twierdzi Stanisław z Olczy, który na Krupówkach od kilku lat sprzedaje oscypki.

- Rodzinę: babę swoją i czworo dzieci z tego handlowania na Krupówkach to utrzymam - twierdzi Stanisław z Olczy, który na Krupówkach od kilku lat sprzedaje oscypki. - Ale parę lat temu to jeszcze mogłem trochę dutków odłożyć do woreczka...

Pokonujemy taką trasę jak przeciętny turysta - przechodzimy wzdłuż całych Krupówek: od dolnych po ulicę Zamoyskiego. Przyglądamy się po drodze handlującym na deptaku. Niektórych już się zna z widzenia, bo handlują tu od lat co sezon, czasem przez cały rok, dzień w dzień. Z tego żyją, utrzymują rodziny. Co roku deptak przyciąga też takich, co to okazyjnie chcą sobie dorobić: na wakacje, dla hecy, na piwo. Wśród nich zasada jest jedna - im oryginalniejszy, bardziej zwariowany, zaskakujący pomysł, tym więcej pieniędzy.

- Dziś po raz drugi sprzedaję te pawie pióra i nawet muszę powiedzieć, że sporo jest na nie chętnych - wyjaśnia Beata Kozaczyńska z Siedlec, która wraz z rodzicami przyjechała do Zakopanego na wypoczynek. - Biorę po 4-5 złotych od sztuki. W niedzielę od godz.16 do 19 wieczorem sprzedałam 60 piór. Pewnie za to sobie coś fajnego kupię! Moi rodzice mają hodowlę pawi. Niedawno zrzuciły one pióra, więc wzięliśmy je do Zakopanego, bo w ubiegłym roku widziałam na Krupówkach, jak jeden pan chodził i sprzedawał podobne. Pomyślałam, że mogę i ja sobie w ten sposób na coś zarobić.

Nie ma takiego dnia, by Krupówki nie zaskoczyły czymś nowym. Tuż za dziewczyną z piórami powoli, by go zauważono, kroczy starszy pan, Józef z Poronina - jak nam się przedstawia. Jego oferta może nie jest zbyt przyciągająca, ale ludzie z niedowierzaniem i zaskoczeniem patrzą na aluminiową tabliczkę z napisem: ,Farba do odsiwiania".

- Na razie nie mam chętnych, bo ludzie mi nie wierzą, nawet jak zdejmuję kapelusz i pokazuję, jak ładnie wyglądają moje włosy po ufarbowaniu. A ja nie sprzedaję jej, tylko zbieram zamówienia!

Dla handlarzy okazyjnych zarobione na Krupówkach sumy wcale nie są małe. Tym stałym rzadko już wystarczają na przeżycie.

Podchodzimy do pana Franciszka stojącego przy oczku wodnym z białym misiem.

- Co tam będę gadał o zarobkach z tego misia. Mniej lub więcej się zarobi! Jest dzień, że chętnych do sfotografowania się z misiem na palcach policzysz, a znowu na drugi raz to nawet człowiek sobie myśli, że warto stać. Ale to już coraz rzadziej się zdarza - mówi Franciszek Palider z Suchego. - Stoję tu od 4 lat, ja i moja rodzina, całe dnie, w deszczu, mrozie, i majątku się z tego nie dorobiłem! Z roku na rok jest coraz gorzej.

Obok pana Franciszka stoi wielki biały miś, symbol handlujących Krupówek. Na nim wypisany cennik, obok leżą szczeniaki, trochę dalej piękny owczarek podhalański, jeszcze dalej mały kucyk, na ławce strój góralski. Niezwykle bogata ofertaÉ

- Myśli pani, że ludzie się pchają do fotografowania?! - wskazuje na te wszystkie rekwizyty właściciel. - Dawniej kto przyjechał do Zakopanego, pędził, by sobie z misiem zrobić zdjęcie. Obowiązkowo. Cen nie wywieszałem, bo i tak chętnych było mnóstwo. A dziś ceny wiszą, turyści oglądają, ale rzadko się decydują na fotografię. Jeszcze w ubiegłym roku występowałem w stroju góralskim: z aparatami, kamerami to mało mnie nie zjedli. ,Góralu, czy możemy się z wami sfotografować?" pytali. A ja z tego nie miałem nic, ani grosza. No to w tym roku zdjąłem cuchę!

Podchodzimy pod restaurację ,Morskie Oko". To ulubione miejsce portrecistów, karykaturzystów, rysowników, rzeźbiarzy. Rozstawione sztalugi, rzeźby, i tylko pojedyncze krzesła zajęte przez turystów, którzy chcą przywieźć z Zakopanego jako pamiątkę swoją podobiznę.

- 7 lat tu robię turystom karykatury, portrety. Żyję z tego, utrzymuję rodzinę, i nie wiem, czy za rok nie będę musiał zwinąć interesu. Bo co roku jest cieniej - twierdzi Krzysztof Bąk, artysta z Gdańska. - W sezonie jeszcze jakoś wyrabiam, na bieżąco posyłam pieniądze żonie na życie. Ale po sezonie muszę dorabiać.

Po drugiej stronie deptaku stoi, też bez klientów, sprzedawca oscypków. Handluje tu już ładnych kilka lat. I on potwierdza to, co mówią wszyscy: z roku na rok jest dutków mniej.

- I co z tego, że mnóstwo ludzi chodzi po Krupówkach, jak oni też coraz mniej pieniędzy mają? - w tym widzi przyczynę złych czasów dla handlu na Krupówkach pan Stanisław z Olczy, który razem z żoną trudni się wyrobem oscypków i z tego utrzymuje czworo dzieci.

- Wie pani, ci wszyscy sprzedawcy na Krupówkach, ten ruch, wytwarzają specyficzną atmosferę, jedyną dla Krupówek - mówią turyści z Warszawy.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Dlaczego pszczoły są ważne?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na krakow.naszemiasto.pl Nasze Miasto