Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Wola Duchacka nabiera kolorów z Graffiti Jam [foto]

Katarzyna Czaja
Katarzyna Czaja
Przejeżdżając ulicą Witosa mija się 60-metrową ścianę garaży przy ulicy Gołaśka. Do tej pory była brudna, obskurna i pełna nabazgranych sprayem napisów.

- To, co tam jest, jest straszne - komentowali mieszkańcy przed akcją Graffiti Jam. Dzisiaj nikt już nie powinien się skarżyć.

To już trzecia w Krakowie akcja Graffiti Jam, zorganizowana przez streetworkerów z Miejskiego Ośrodka Pomocy Społecznej. Odbyła się w sobotę 7 sierpnia na terenie Woli Duchackiej. Tym razem postanowiono zmienić niemiłą dla oczu ścianę w wielkie graffiti o tematyce ekologicznej, współtworzone przez zaproszonych artystów i młodzież z XI i XII dzielnicy Krakowa. W rzeczywistości okoliczni graficiarze malowali sami, każdy własny projekt. Niewiele miały wspólnego z ekologią, może oprócz zielonego tła. Jednak zamierzony efekt został osiągnięty - przyszło dużo młodych ludzi, zainteresowanych głośną muzyką i powstającym graffiti, a ściana garaży wypełniała się kolorowymi malunkami.

Nad wszystkim czuwało czterech streetworkerów, czyli młodych ludzi pracujących z młodzieżą np. z biedniejszych dzielnic. Inicjują takie akcje jak Graffiti Jam lub trwający właśnie turniej piłkarski Wola Champions League. Justyna, szczupła streetworkerka z bujnymi, kręconymi włosami, opowiada, że nie było większych problemów z organizacją Graffiti Jam. Główną przeszkodą mogli być właściciele garaży, jednak zgodnie przyznali, że z paskudną ścianą trzeba coś zrobić i od razu zgodzili się na zamalowanie jej graffiti.

- To extra pomysł - komentuje pan Jan, właściciel jednego z okolicznych garaży. - Jak to zrobią porządnie, to będzie super. Pod warunkiem, że nie zepsują tego jacyś wandale. Ale tak to super.

Łukasz, koordynator całej akcji, uspokaja, że nikt nie zniszczy malunków. Po prostu nie porysują czegoś, co zrobili ich znajomi, tutejsi graficiarze. Spytany o cel całego przedsięwzięcia opowiada o potrzebie przeciwdziałania marginalizacji i wykluczenia społecznego wśród młodzieży.
- Trzeba pokazać młodzieży, że jest w stanie się zorganizować, że może mieć na coś wpływ - opowiada Łukasz. Wysoki, chudy, na głowie czarny kapelusz. Przez cały czas trwania Graffiti Jam kursuje pomiędzy miejscem pracy graficiarzy a prowizoryczną sceną i ze wszystkimi rozmawia. W organizacji koncertu miejscowych zespołów hip-hopowych, towarzyszącemu akcji, pomaga mu Jarek Gawlik z Klubu Kultury Wola Duchacka-Wschód.

Choć cała impreza miała się zacząć o 10 rano, minęły dwie godziny, zanim graficiarze wzięli się do pracy. Zaczęli od zamalowywania napisów, tworząc tym samym bladozielone tło pod graffiti. Pomagały im okoliczne dzieciaki w wieku podstawówkowo-gimnazjalnym. Starsza młodzież skupiła się wokół grilla i wolała zająć się rozmową niż pracą z pędzlami i wałkami na ostrym słońcu. Głównymi tematami była muzyka i co-to-się-nie-zdarzyło na ostatniej imprezie.

Tymczasem "stara" ściana robiła się coraz bardziej zielona. Graficiarze przygotowali torby pełne kolorowych sprayów. Część siedziała na trawie, szkicując na papierze projekty swoich malunków. Pozwolili też narysować coś dzieciom, które potem zaczęły kreślić sprayami po nieoczyszczonej części ściany. Powstały eko-ludki i kosze do segregacji śmieci z wytrzeszczonymi oczami, potem chłopcy zniechęcili się i pozdejmowali ochronne rękawiczki. Pewnie mieli dość palącego słońca i upału - przy murze nie było ani odrobiny cienia.

Graficiarze szybko zdjęli koszulki i malowali dzielnie przez parę godzin, nie zrażeni tropikalnymi temperaturami. Zaczęli od szkicu sprayem. Stopniowo rysunki stawały się coraz dokładniejsze i bardziej skomplikowane. Potem w ruch poszły spraye w najróżniejszych kolorach, doszło cieniowanie, gdzieniegdzie zielony dym i białe kwiatki wokół komina huty. Głowie diabła przybyły niebieskie zęby, wielkie, nieczytelne napisy nabrały trójwymiarowości.

Przybyło też gapiów. Trochę młodych ludzi zainteresowanych graffiti, przypadkowi przechodnie, rodzice z małymi dziećmi. Większość ulokowała się na trawie, w cieniu jedynego drzewa, skąd mieli dobry widok na wszystkich graficiarzy. Siedziałam przez jakiś czas razem z nimi, ale wszystko wskazywało na to, że prace przy ścianie będą trwać do wieczora, jeśli w ogóle skończą się jeszcze tego samego dnia.
Gdy wróciłam tam następnego dnia, część graffiti wciąż nie była ukończona, ale 60-metrowa ściana i tak zmieniła się nie do poznania. Kiedy będziecie przejeżdżać 6-ką, 7-ką lub 50-ką przez ulicę Witosa, rozejrzyjcie się i przekonajcie na własne oczy, jaki efekt dała akcja Graffiti Jam.

Wydarzy się: Kino | Koncerty | Teatr | Sport | Wystawy | Imprezy | Kabaret | Festiwal
od 12 lat
Wideo

Bohaterka Senatorium Miłości tańczy 3

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na krakow.naszemiasto.pl Nasze Miasto