- Ile warzyw się marnuje, nikt już nie liczy. Przywozimy z placu targowego pełne samochody niesprzedanych warzyw i wyrzucamy na śmietnik. Bywa, że nikt nie chce ich brać nawet za darmo - żalili się wczoraj producenci warzyw z Pobiednika w gminie Igołomia Wawrzeńczyce. - Przeliczanie cen kalafiorów na sztuki nie ma już sensu. Jeśli podajemy ceny to całego żuka wypełnionego po brzegi kalafiorami.
Z ogromnymi kłopotami borykają się producenci warzyw z gminy Igołomia Wawrzeńczyce. Nie ma zbytu na ich kalafiory, kapustę i ogórki.
W porównaniu do ubiegłego roku ceny są co najmniej o połowę niższe, a w niektórych przypadkach nawet o 80 proc.
- Syn stał z ogórkami na Rybitwach przez 3 dni. Wrócił z pełnym samochodem. Nie mógł sprzedać. Proponują cenę 10 groszy za kilogram, a bywa, że i za darmo nie chcą. W zeszłym roku sprzedawaliśmy najmniej po 80 groszy. Dziś przywieźliśmy do domu i będziemy musieli wyrzucić. Tyle pracy - załamuje ręce Irena Buczek z Pobiednika Wielkiego. - Ogórki obrodziły, a sprzedać nie można. Na samochodzie stoją jeszcze w workach, a w polu już są nowe, gotowe do zbiorów, chyba ze dwie tony. Nie zbierzemy tego, szkoda czasu i dźwigania ciężkich worów. Sam worek kosztuje 40 groszy, nawet to się nie zwraca, nie mówiąc już o paliwie.
Na placu targowym warzyw mnóstwo. Nie ma gdzie wjechać, żeby ustawić kolejne stoisko. W ubiegłym roku sprzedawano również do Czech. Obecnie zdecydowanie mniej ciężarówek wyładowanych kalafiorami jedzie za południową granicę. Czesi mają towar dotowany z krajów Unii Europejskiej. Polskie kalafiory kupują niechętnie. Podobnie bywa z kapustą. Trudno o zbyt. Wielu rolników zostawiło ją na polach, tam zgnije.
- Może trochę łatwiej sprzedać kapustę i kalafior na Śląsku. Jeśli wiezie się całego stara to może się opłacać. Nie inaczej. Koszt zawiezienia i opłacenia autostrady to około 200 zł. Trzeba też odliczyć na opłatę targową, z małą ilością warzyw nie warto jechać. Właśnie stamtąd wróciłem. Udało mi się sprzedać - mówi Wiesław Czekaj. - Mówią, że to wolny rynek. Każdy daje marżę ile chce. W sklepie jest o 400 proc. drożej niż na placu. Poza tym sklepikarze przychodą i biorą 4 kalafiory, 4 kapusty, niedopomyślenia, że to do sklepu. Mówią, że tylko tyle im pójdzie. Pewnie, dają taką cenę, że ludzie nie kupują, a producenci zaorzą to co wyprodukowali.
echodnia.eu Świętokrzyskie tulipany
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?