Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Tomasz Stokowski [nominacja w plebiscycie 7 Nadziei Mojego Miasta]

redakcja
redakcja
Nowohucianin z urodzenia, rocznik Orwellowski. Fotograf, copywriter, tłumacz języka angielskiego, były dziennikarz muzyczny i radiowiec. Pisze wiersze, ale nie lubi określenia "poeta".

Zagłosuj na tę nominację w plebiscycie 7 Nadziei MM

7 Nadziei Mojego Miasta - zobacz wszystkie nominacje i dowiedz się więcej o Plebiscycie


Laureat nagrody literackiej im. Mariana Redwana, pierwszej nagrody w kategorii poezji w konkursie "O złoty kałamarz i złamane pióro" oraz kilku innych, pomniejszych wyróżnień. Autor słuchowiska "Szach-Mat", nagrodzonego na festiwalu teatrów radiowych i telewizyjnych "Dwa teatry". Jeden z realizatorów projektu muzyczno-literackiego "Repertuar dla jednego artysty", który w 2010 roku zdobył Grand Prix, czyli "Trójząb Neptuna", na festiwalu FAMA.

Jako fotograf współpracował m.in. z Gazetą Krakowską, magazynami Computerworld i Blutuf oraz festiwalem Dwa Brzegi. Ma na koncie kilka wystaw, zarówno indywidualnych, jak i zbiorowych oraz parę trofeów - np. stronę w albumie National Geographic "101 Best ‘Your Shot’ Photos"; nagrodę za najlepszy reportaż podczas festiwalu "Watch Docs"; 2. nagrodę w konkursie "Kolory Jazzu" Olympusa.


Czy Kraków wspiera Twoją działalność? W jaki sposób? A jeśli nie, to jakiego wsparcia oczekiwałbyś ze strony miasta? Zauważyłem, że u większości nominowanych pierwsza część tego pytania wywołuje lekkie zakłopotanie. Kwestia jest rzeczywiście z gatunku podchwytliwych i zupełnie nie dziwię się, że w takim mieście, jak Kraków - które przecież szczyci się swoją kulturą, sztuką, festiwalami i wspieraniem artystów - brak możliwości udzielenia pozytywnej odpowiedzi jest czymś krępującym. Prawda jest taka, że to twórcy napędzają cały motorek "kulturalnego Krakowa", a nie na odwrót. Ja nigdy specjalnie nie szukałem u miasta wsparcia, nie starałem się o granty ani stypendia, więc osobiście się nie uskarżam - ale zauważam zdecydowany deficyt w puli miejsc i instytucji, poza tymi stricte edukacyjnymi, które pozwalałyby młodym ludziom na rozpostarcie skrzydeł. I serce mi się kraje, gdy widzę ile inicjatyw nawet najbardziej obrotnych z moich znajomych rozbija się o skostniałą biurokrację i układy. Ale kocham Kraków mimo wszystkich jego przywar i to jego ulicami chcę się przechadzać teraz i w przyszłości. Jestem obserwatorem, a nie działaczem - i dla obserwatora to miasto jest wymarzonym miejscem łowów i rozmyślań. Za to krakowskim zmieniaczom świata nie zazdroszczę - ale tym bardziej szczerze kibicuję.

Kiedy będziesz mógł powiedzieć, że osiągnąłeś pełen sukces? Nie chciałbym musieć nigdy tego powiedzieć. Wszystkie osiągnięcia, zarówno te pomniejsze, jak i najbardziej prestiżowe, to powód do dumy - ale tylko chwilowej. Jakiekolwiek obrastanie w piórka powoduje, że zatrzymujemy się w miejscu i tracimy impet. Każdy sukces powinien mobilizować do zdwojenia wysiłków - bo za każdym razem podnosimy samym sobie poprzeczkę. Kontynuując tę lekkoatletyczną metaforę - Siergiej Bubka mógł przecież po pobiciu rekordu świata powiedzieć "jestem najlepszy, więc mogę już spocząć na laurach". Mógł. A jak było, wszyscy wiemy - bił co zawody swoje własne rekordy. Podnosił sam sobie poprzeczkę aż 35 razy i zapisał się na zawsze, złotymi zgłoskami, w sportowym panteonie sławy. Gdy zdobędę 35 ważnych nagród w liczących się konkursach fotograficznych, lub napiszę 35 dobrych książek, to może wtedy też dam sobie spokój (śmiech).

Jak udaje ci się godzić zainteresowania z życiem prywatnym i zawodowym? Odpowiedź jest prosta - staram się, aby moja pasja była moim zawodem. Nie ma nic piękniejszego niż praca, która jednocześnie przynosi spełnienie twórcze, rozwój osobisty i pieniądze. Jedyne niebezpieczeństwo to popadanie w rutynę i w konsekwencji znielubienie tego, co się kochało, więc taka sytuacja wymaga sporej dozy samozaparcia. To że wyrażam się poprzez dwa różne media - fotografię i słowa - pozwala mi na zastępowanie jednego drugim w momencie, kiedy czuję przesyt i skradającą się stagnację. Do niedawna zarabiałem tylko i wyłącznie na fotografii - było ciężko i zacząłem nie lubić tego, co robię. Postanowiłem zatem się przebranżowić i teraz pracuję jako copywriter. Zarabiam słowami, a aparat z powrotem stał się tą przysłowiową grudką gliny, w której znów z radością rzeźbię w czasie wolnym.

Co najbardziej przeszkadza w realizowaniu Twojej pasji? Z jakimi problemami borykasz się najczęściej? Najtrudniej to jest wstać z łóżka - potem jest już z górki. Wstyd się przyznać, ale największym moim wrogiem jest moje własne lenistwo. Na szczęście, po latach prób udało mi się wypracować sobie zdrowe status quo między błogim nieróbstwem a skrajnym pracoholizmem. Tak poza tym, to w przypadku takiej dziedziny jak fotografia, pieniądze bywają problemem. To drogi sport, zwłaszcza jeśli chcemy uprawiać go amatorsko i stricte z wyższych pobudek. Natomiast jeśli chce się w tej branży zarabiać - to problemem największym są zleceniodawcy, którzy najchętniej chcieliby wszystko po kosztach lub wręcz za darmo. A nawet w dobie digitalizacji, eksploatacja sprzętu kosztuje. Obiektywy są drogie, a migawka nie jest z gumy. Jeśli zaś chodzi o słowo - sprawa jest prostsza, bo zapisać je przecież można, niczym Umberto Eco, nawet na pudełku od zapałek. A ja jakoś nigdy nie mogę ich znaleźć. Zapalniczki się do tego celu nie nadają, więc u mnie niestety pokutuje właśnie ta mityczna kwestia wiecznego "niezapisania". A potem już jest za późno. Ileż to ja fantastycznych rzeczy w myślach napisałem! Choć może wcale nie były takie dobre? Papier jest bardzo brutalnym krytykiem, więc chyba czasem warto pozostawić myśli w nieskroplonym stanie.

Co jest dla ciebie najważniejsze w tym, co robisz? Co motywuje cię codziennie do dalszego rozwijania talentu
Powtórzę się - najważniejszym jest robić to, co się naprawdę kocha. I robić to dobrze. Ja zawsze byłem perfekcjonistą - zarówno w pracy zarobkowej, jak i "artystycznych poszukiwaniach". Będąc niezwykle krytycznym w stosunku do swoich dzieł, siłą rzeczy muszę starać się ciągle rozwijać. W przypadku pisania - bardzo dużo czytam, choć niektórzy mówią, że to może nie wyjść twórcy na dobre. Ja się z tym dogmatem nie zgadzam - mnie mistrzowie pióra inspirują i popychają do pracy nad własnym warsztatem. Jako fotograf mam odwrotnie - mało oglądam cudzych zdjęć. Tzn. chętnie służę poradą, gdy ktoś mnie prosi o pomoc lub krytyczną opinię, ale nie oglądam prac współczesnych zawodowców. A w każdym razie ich nie analizuję pod względem techniczno-artystycznym. Jeśli już, to zaszywam się gdzieś z albumami, zawierającymi prace klasyków - Bressona, Newtona, Avedona czy fotografów z pisma LIFE i agencji Magnum. Jak już zaznaczyłem na początku - jestem obserwatorem, więc to świat i ludzie dookoła mnie nakręcają do działania. Bo jest jeszcze tyle rzeczy do zobaczenia, zarejestrowania, wymyślenia i opisania.



Informator MM:Teatry | Policja | Noclegi | Kościoły | Rozkład MPK | Wyniki Lotto |
Baseny i kąpieliska | Hot spoty | Plan miasta
| Kina w Krakowie | Pogoda w Krakowie
od 12 lat
Wideo

Bohaterka Senatorium Miłości tańczy 3

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na krakow.naszemiasto.pl Nasze Miasto