Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Smutne: Polacy nie czytają...

Maria Mazurek
INGIMAGE
Rozpoczynające się jutro krakowskie Targi Książek, największą tego typu imprezę w kraju, potraktowaliśmy jako okazję do zadania pytania: dlaczego Polacy nie lubią czytać? Okazuje się bowiem, że 56 proc. Polaków nie czyta ani jednej książki rocznie. Zawstydzają nas Francuzi, Czesi i reszta Europy

Tylko połowa Polaków czyta regularnie. Druga połowa w ciągu ostatniego miesiąca nie przeczytała ani jednego trzystronicowego tekstu - rozdziału książki, dłuższego artykułu w prasie czy internecie, opowiadania. Maleje sprzedaż książek, coraz rzadziej zaglądamy też do bibliotek.

Jak bardzo jest źle?

Raport Biblioteki Narodowej, która co dwa lata przeprowadza gruntowne badania czytelnictwa w Polsce, jest porażający: 56 proc. Polaków w ciągu całego roku nie zajrzało nawet do jednej książki! Dla porównania - we Francji nie czyta 31 proc. badanych, a w Czechach - tylko 17 procent ludzi.
Większości rodaków, którzy jednak czytają, też raczej nie można nazwać "książkowymi molami". Więcej niż sześć książek rocznie czyta zaledwie 12 proc. Polaków.
Polacy unikają zresztą nie tylko książek, ale wszelkich innych tekstów, które są dłuższe niż trzy strony. W ciągu miesiąca tylko 54 proc. z nas sięga po wymagające choćby dziesięciu minut skupienia artykuły w gazetach i portalach internetowych.
Problem dotyczy przede wszystkim osób starszych, ubogich, z niższym wykształceniem. Ale trzech stron maszynopisu w miesiącu nie czyta też 20 proc. osób z wyższym wykształceniem i 26 proc. osób na kierowniczych stanowiskach!

Czemu jest źle?

Specjaliści nie mają wątpliwości: problem zaczyna się już w dzieciństwie.
Jak wskazuje prof. Alicja Baluch, specjalistka od literatury dziecięcej z Uniwersytetu Pedagogicznego w Krakowie, rodzice nie zdają sobie sprawy, jak ważne jest czytanie dzieciom od najmłodszych lat. Już Zygmunt Freud wskazywał, że nasza psychika najbardziej kształtuje się w pierwszych trzech latach życia. Istotne, żeby rodzice czytali wtedy swoim pociechom mądre i pouczające opowieści.
Do czytania słabo zachęca też szkoła. - Kanonowi lektur szkolnych należy się solidny lifting - uważa prof. Zbigniew Nęcki, psycholog społeczny. - Świat szybko się zmienia, a szkoła pozostaje anachroniczna. Z całym szacunkiem dla naszej historii, jakoś się nie dziwię, że młodzież zżyma się na samo słowo "Trylogia".
Podobnego zdania jest Jarosław Knap z Presspubliki, która wydaje m.in. "Przekrój", "Rzeczpospolitą" i "Sukces". - Problem jest w żenującym poziomie edukacji. Zarówno w doborze lektur, jak i testowym systemie oceniania, który sprowadza się do wrzucania ucznia do automatu. Przy odrobinie szczęścia i sprytu można zdać na piątkę test z lektury, nawet do niej nie zaglądając. W tradycyjnej rozmowie ucznia z nauczycielem takie braki zawsze by wyszły - uważa Jarosław Knap.
W dobie łatwego i szybkiego dostępu do internetu możemy skończyć edukację praktycznie nie czytając. - Z cywilizacji tekstów pisanych przechodzimy do cywilizacji obrazkowej. Szybkie migawki, emotikony i krótkie SMS-y zastępują doświadczenie czytania. Przynajmniej tak nam się wydaje - kwituje prof. Nęcki.

Czym usprawiedliwiamy to, że jest źle?

Polacy usprawiedliwiają się, że nie czytają, bo książki są za drogie. Jerzy Woźniakiewicz, dyrektor Wojewódzkiej Biblioteki Publicznej w Krakowie, uważa to jednak za wymówkę. - To prawda, książki w Polsce są dzisiaj dość drogie, ale to nie jest usprawiedliwienie. Po to są biblioteki czy akcje wymiany książek. Można je pożyczyć od znajomego albo kupić w promocyjnej cenie - zwraca uwagę.
Woźniakiewicz przyznaje, że w ciągu kilku ostatnich lat w małopolskich bibliotekach znacząco zmalała liczba czytelników - jak wszędzie w Polsce.
W 2011r. publiczne biblioteki w naszym regionie odnotowąły niecałe 13 milionów udostępnień, pięć lat wcześniej ta liczba była wyższa o dwa miliony. I wcale nie są temu winne tablety i e-booki. - Badania wskazują, że użytkownicy nowych technologii są też czytelnikami tradycyjnych książek i gazet - zaznacza Woźniakiewicz. - E-książki nie zabijają czytelnictwa, przenoszą je tylko w inny obszar - uważa.
Woźniakiewicz zaznacza też, że ludzie szukają w bibliotekach głównie nowości i świeżo nagrodzonych pozycji. - A na te, mimo wsparcia Ministerstwa Kultury, bezustannie brakuje pieniędzy - przyznaje. Nową powieść Doroty Masłowskiej albo książki tegorocznego noblisty, Mo Yana, raczej trudno w bibliotece upolować.

od 7 lat
Wideo

NORBLIN EVENT HALL

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na krakow.naszemiasto.pl Nasze Miasto