Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Reforma jednak droższa

Piotr Ogórek
Radni miasta Krakowa zdecydowali o dodatkowych środkach na pensje nauczycieli. W sumie 100 mln zł. Przedstawiciele PO twierdzą, że to koszty reformy edukacji i zarzucają wiceprezydent Król zakłamanie

Nie 20 mln, a 100 mln zł. Tyle jak na razie kosztuje Kraków rządowa reforma edukacji. Radni PO są oburzeni, mówią o zakłamaniu, ale za dodatkowymi środkami zagłosowali. Urzędnicy tłumaczą, że sprawa jest skomplikowana i nie można mówić, że reforma kosztuje 100 mln zł. Z kolei PiS zarzuca PO, że „marudzą”, bo najpierw wieszczyli, że nauczyciele będą zwalniani, a teraz krytykują, gdy są dodatkowe etaty, na które potrzeba właśnie 100 mln.

Choć reforma edukacji miała być bezkosztowa, to okazało się, że dodatkowe pieniądze potrzebne są przede wszystkim na nowe etaty nauczycielskie, które należało utworzyć w szkołach przekształconych od września z 6-klasowych w 8-klasowe. A jeszcze kilka miesięcy temu miało być zupełnie inaczej.

- Wstępnie skalkulowaliśmy koszty wprowadzenia reformy na około 20 mln - mówiła w lipcu wiceprezydent do spraw edukacji Katarzyna Król na nadzwyczajnej sesji Rady Miasta Krakowa. - Te koszty w tym momencie będą znacznie mniejsze, dlatego że planowaliśmy wstępnie kwotę około 8 mln w związku z odprawami, natomiast patrząc po ruchu kadrowym, który w oświacie ma miejsce do końca maja, na kwotę konieczną do wypłaty odpraw z tytułu wypowiedzenia umowy miasto będzie musiało przeznaczyć około 2 mln.

Nowe etaty

Skąd zatem 100 mln? Między innymi z 310 nowych etatów nauczycielskich, które wynikają z likwidacji gimnazjów i przywrócenia ośmioklasowych podstawówek. Musiały powstać, choć się nie zwiększyła liczba uczniów. Urzędnicy tłumaczą to tym, że na reformę edukacji składa się wiele czynników, na przykład reforma emerytalna.

- Nie można powiedzieć, że reforma kosztuje nas 100 mln zł - zaznacza Anna Korfel-Jasińska, dyrektorka Wydziału Edukacji UMK. - Mamy tę samą populację uczniów, ale będzie inaczej poukładana, np. klasy siódme są mniejsze niż dotychczasowe klasy pierwsze w gimnazjach. Nie przybyło dzieci, ale jest więcej oddziałów. A to oznacza więcej etatów. I na to są między innymi te pieniądze.

Z jej słów nasuwa się jednak wniosek, że gdyby nie było reformy, to do takiej sytuacji by nie doszło.

Oburzeni są radni Platformy Obywatelskiej, którzy mówią o zakłamaniu urzędników i wiceprezydent Król.

Zarzucają zakłamanie

- Bardzo nieuczciwe jest, że na początku było stawiane to inaczej. Takie uśmiechanie się do PiS przez urzędników, że to niedużo, że taka dobra reforma. Teraz okazuje się, że to reforma wątpliwa pod względem programu nauczania, ale również kosztowna dla samorządu. Subwencja oświatowa tutaj nie wystarcza - ocenia radny Jakub Kosek.

Na jednej z ostatnich sesji radni przeznaczyli dla nauczycieli dodatkowe 18 mln zł. Wczoraj przegłosowali jeszcze 62 mln i 18 mln. W sumie prawie 100 mln.

Radni PO podczas wczorajszej sesji, na której odbyło się pierwsze czytanie budżetu miasta na rok 2018, mówili, że wydatki oświatowe „zjedzą nam budżet”, a rząd w tym nie pomaga.

- Wydatki na oświatę wzrastają o 6 proc., a subwencja tylko o 3 proc. Jedyne rozwiązanie to że rząd będzie płacił proporcjonalnie do naszych wydatków. Inaczej edukacja rozwali budżet - grzmiał Bogusław Kośmider, przewodniczący Rady Miasta.

Wydatki na edukację na przyszły rok mają wynieść ponad 1 mld 300 mln zł, z czego subwencja oświatowa to 890 mln. Kraków dopłaci ponad 300 mln. W tym roku miało to być 263 mln. Tak zakładano na początku. Pod koniec roku wkład miasta wzrósł już do 290 mln zł.

Czy wiceprezydent Król wprowadziła w błąd mieszkańców i radnych podczas lipcowej nadzwyczajnej sesji, kiedy mówiła o reformie oświaty i jej kosztach?

- Bezwzględnie tak to odbieramy. Pytanie - dlaczego Urząd Miasta nadal uważa, że to świetna reforma, i nie chce przyznać, że kosztuje 100 mln zł? - dodaje Jakub Kosek. Radni PO zwracają uwagę, że to kwota, która będzie powielana co roku, bo to przecież środki na wynagrodzenie nauczycieli.

Przedstawiciele PiS uważają, że radni PO marudzą.

- Najpierw mówili, że nauczyciele będą zwalniani. Odpowiadaliśmy, że nie, że będą nowe etaty. Tak się dzieje, to też jest źle - rozkłada ręce radny Łukasz Słoniowski, szef Komisji Edukacji w Radzie Miasta. Przyznaje jednak, że wydatki na wynagrodzenia nauczycieli były niedoszacowane.

- Ale co roku nie da się tego oszacować. Nauczycieli zatrudnia się w maju, płaci się im od września, a budżet się ustala w listopadzie. Zawsze będzie trzeba coś dorzucić. To nie jest żadne zakłamanie. Te koszty i tak byłyby zwiększane, niezależnie od reformy. Za rok będzie tak samo - uważa Słoniowski.

- Nie jest dobrym zjawiskiem, że pojawiają się nowe etaty. Jeśli jest taka sama liczba uczniów, a mamy rosnące koszty, to ja w tym nie widzę pozytywów. Trudno jednak, żebyśmy głosowali przeciwko nauczycielom, którzy codziennie wkładają ciężką prace w edukację. Należy jednak głośno mówić, że to efekt złej reformy i zakłamania urzędu - ripostuje Jakub Kosek.

Urzędnicy podkreślają, że w ostatnich latach, gdy uzupełniano budżet edukacji, było tak samo. - Bez reformy w listopadzie i tak pojawiłyby się podobne kwoty - zaznacza Anna Korfel-Jasińska. - Przeliczając teraz te wszystkie koszty, to na reformę wydaliśmy 4,8 mln zł. Bo na ten cel dostaliśmy też częściowo środki z subwencji oświatowej - dodaje.

Wiceprezydent Katarzyna Król nie pojawiła się na wczorajszej sesji Rady Miasta.

WIDEO: Barometr Bartusia (odc. 5)

Autor: Gazeta Krakowska, Dziennik Polski, Nasze Miasto

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wideo
Wróć na krakow.naszemiasto.pl Nasze Miasto