Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Polska jest moim drugim domem. Matt Dusk zaśpiewa 21 marca piosenki Franka Sinatry w ICE Kraków

Paweł Gzyl
Paweł Gzyl
Matt Dusk zaśpiewa 21 marca w ICE Kraków piosenki Franka Sinatry
Matt Dusk zaśpiewa 21 marca w ICE Kraków piosenki Franka Sinatry Materiały prasowe
Kanadyjski piosenkarz Matt Dusk jest nazywany „nowym Frankiem Sinatrą”. Nic dziwnego, że w zeszłym roku opublikował dwie płyty z klasykami amerykańskiego mistrza swingu. Teraz w ramach ich promocji odwiedzi Polskę i zagra kilka koncertów. W Krakowie wystąpi 21 marca w Centrum Kongresowym ICE. Z tej okazji rozmawialiśmy z nim.

FLESZ - Putin uznał separatystyczne republiki. Jak reaguje Zachód?

od 16 lat

- Niedawno ukazały się dwie płyty z twoimi interpretacjami piosenek Franka Sinatry. Co cię w nich tak fascynuje?
- Muzyka Sinatry jest jakby z innego czasu: bardziej prosta, ale też elegancka. A ja zawsze lubiłem piosenki z wyraźną melodią i przystępnym tekstem. Sinatra nagrał tak wiele utworów w swej karierze, że trudno znaleźć szlagier, w którym nie byłoby słychać jego głosu. Mam to szczęście, że śpiewam barytonem, dzięki czemu łatwo mi się wślizgnąć ze swym głosem w te piosenki o bogatych aranżacjach na orkiestrę.

- Sinatra stworzył ponad 1200 utworów. Jak wybrałeś te kilkanaście na wspomniane dwie płyty?
- Ja zawsze patrzę na muzykę z punktu widzenia słuchacza. Co by on chciał usłyszeć. Bo muzyka to ulica dwukierunkowa: z jednej jest artysta, a z drugiej – odbiorca. Łatwo jest coś zaśpiewać, ale więcej radości sprawia mi śpiewanie, kiedy ktoś mnie słucha. Moją ulubioną piosenką, którą zawsze zamykam koncerty, jest „My Way”. Paul Anka, który napisał do niej słowa, zawarł w nich przesłanie, które jest bliskie każdemu. Co powiesz, kiedy twój czas życia na Ziemi dobiegnie końca? Wierzę, że każdy odnajduje się w tej piosence, bez względu na wiek czy doświadczenie. Bo każdy z nas jest centrum swojego wszechświata.

- Piosenki Sinatry śpiewało przed tobą dziesiątki innych wokalistów. Czym wyróżniają się twoje interpretacje?
- Lubię postrzegać siebie jako kogoś, kto niesie pochodnię. Łączy stare z nowym. Oczywiście wszyscy chcielibyśmy posłuchać Sinatry na żywo, ale to niemożliwe, ponieważ nie ma go już z nami. Dlatego staram się jak to tylko możliwe uszczknąć coś z jego geniuszu i dodać do tego moją własną pasję i doświadczenie. Stoję jednak na ramionach tego geniusza i jestem mu za to niezmiernie wdzięczny.

- Zaprosiłeś do zaśpiewania na obu płytach gwiazdy polskiej muzyki rozrywkowej. Jak ci się z nimi pracowało?
- Jazz to współpraca. Jestem gotowy zaśpiewać te utwory z każdym, kto tylko będzie chciał. Może ty miałbyś ochotę? (śmiech) Kuba Badach, Andrzej Piaseczny, Natalia Kukulska i Ewa Bem zgodzili się zaśpiewać ze mną i znaleźliśmy wspólny język w jazzie. Może nie jest to w tej chwili najpopularniejszy gatunek muzyczny na świecie, ale ma wierną publiczność i artystów. Znając najważniejsze standardy, możesz podróżować po całym świecie i nie znając żadnego języka porozumiesz się z wszystkimi. Każdy z tych artystów ucieszył się możliwością pracy nad tym materiałem. Dlatego udało nam się wyrazić w tych piosenkach naszą pasję. Przy nagrywaniu i kręceniu teledysków było sporo zabawy, nieco zakrapianej dobrą whisky. (śmiech)

- W kilku piosenkach zdecydowałeś się zaśpiewać po polsku. Skąd ten pomysł?
- Wiele moich piosenek to utwory przetłumaczone i zaadaptowane z różnych języków na angielski. Dlaczego więc nie moglibyśmy tego zrobić z polskim? Pierwszy raz pomyślałem o tym, kiedy usłyszałem jak Zbyszek Wodecki zrobił to w piosence „Szczęście jest we mnie”. Skoro jemu się udało, my też możemy to zrobić. I Ola Kwaśniewska przygotowała polskie słowa do piosenki „Learnin’ The Blues”, którą zaśpiewałem z jej mężem Kubą Badachem na pierwszej ze wspomnianych płyt. Wierzę, że jeśli piosenka ma dobrą melodię, to będą do niej pasowały słowa w każdym języku. I zaśpiewanie tych kilku słów po polsku dostarczyło mi sporo radości.

- Od dawna jesteś nazywany przez krytyków i słuchaczy „nowym Frankiem Sinatrą”. Czujesz się kimś takim?
- To wspaniałe nosić taki tytuł. Wiele nauczyłem się od Sinatry – ale i tak on jest najlepszy. Dorastałem przy jego muzyce, dlatego łatwo mi ją dzisiaj wykonywać. Wielu moich nauczycieli śpiewu występowało w tym samym czasie co Sinatra. To dzięki nim nauczyłem się być „croonerem” – śpiewakiem wykonującym swingowe standardy. To rodzaj muzyki, którego możesz się nieustannie uczyć, starając się być coraz lepszym. Jak w większości rzeczy w życiu, im ciężej pracujesz, tym lepsze osiągasz wyniki.

- Jak to się stało, że zainteresowałeś się swingiem z lat 30. i 40 minionego wieku i zacząłeś go wykonywać?
- Jako nastolatek zawsze chciałem być starszy niż byłem. Podobało mi się, że ludzie z lat 30 i 40. są tacy eleganccy. Dlatego chciałem wyglądać jak oni. Kiedy dorastałem, w Ameryce modny był grunge i ludzie z zespołów wyglądali tak samo jak ja na co dzień. Tymczasem faceci i kobiety z lat 30. i 40. prezentowali się tak szykownie, jakby za chwilę mieli wpaść na jakąś modną imprezę. Każde z nich wyglądało jak milion dolarów. I jakiej muzyki słuchali w tamtym czasie? Oczywiście swingu. To było świetne zestawienie.

- Nie lubisz współczesnego popu?
- Oczywiście, że lubię. Ale sposób, w jaki śpiewają obecni wokaliści, bardzo się różni od tego, jak ja uczyłem się śpiewać. Mój głos nie pasuje do większości współczesnej muzyki. Co nie znaczy, że nie lubię jej słuchać. Mam swoich faworytów – od Coldplay, przez The Weeknda, po Duę Lipę. Staram się więc robić co najlepiej potrafię. Podkręcam głośność i idę w tany. (śmiech)

- Twoim znakiem rozpoznawczym stały się eleganckie garnitury. Kupujesz je gotowe czy szyjesz na miarę?
- (śmiech) Jedno i drugie. Czasem naprawdę można znaleźć świetne rzeczy na posezonowych wyprzedażach. Tak prawdę powiedziawszy to męska moda niespecjalnie się zmienia. Raczej występuje w formie cykli. To co kiedyś było niemodne, dziś jest modne – i na odwrót. Teraz mam w szafie trzy garnitury, które czekają aż trendy się zmienią. Poza tym wszyscy lubią styl Jamesa Bonda.

- Prywatnie też nosisz się tak elegancko?
- (śmiech) Nie. Teraz akurat mam na sobie dżinsy i T-shirt. Przepraszam, że zrujnowałem przez to twoje wyobrażenie o mnie. (śmiech)

- Kobiety uwielbiają eleganckich mężczyzn. Fanki szturmują twoje garderoby po koncertach?
- Kiedy pierwszy raz zobaczyłem Sinatrę na DVD, ujrzałem przystojnego faceta w smokingu, który pali cygara i robi wspaniałe show. To wszystko czyniło go tak atrakcyjnym: wiele kobiet chciało być z nim, a wielu facetów – być nim. To też mój przypadek.

- Żona nie jest zazdrosna o te tłumy fanek, które masz w różnych częściach świata?
- Cóż, od kiedy pojawiła się pandemia, jestem w domu dłużej niż zwykle. Dlatego żona marzy, abym już pojechał w trasę i żeby mogła się mnie w ten sposób pozbyć. (śmiech) Dystans sprawia, że serca stają się bardziej czułe.

- Twoje płyty wyjątkowo dobrze sprzedają się w Polsce. Masz tu wierne grono fanów. Skąd ta twoja popularność nad Wisłą?
- Jestem za nią bardzo wdzięczny. Myślę, że to dlatego, iż Polska jest moim drugim domem. Rodzina mojej żony pochodzi z Polski. Dlatego duża część mojego życia kręci się wokół polskiej kultury i języka. Moja polska siostrzenica mieszka obecnie z nami w Kanadzie na swej studenckiej wizie. Poza tym moja żona prowadzi własne SPA – i większość jej pracowników to też Polacy. Dlatego cały czas mam jakiś kontakt z Polską. Choćby przez golonkę. (śmiech)

- Niebawem zobaczymy cię na koncertach w Polsce z piosenkami Sinatry. Wykonasz je tak jak na płycie czy pozwolisz sobie na improwizacje?
- Aranżacje i instrumentacje to niezwykle ważne elementy piosenki. Dlatego tak – większość piosenek zabrzmi dokładnie tak jak na płytach. Ale żywi muzycy zawsze coś dodają od siebie podczas koncertów z widownią. Ona zawsze inspiruje nas do tego, by zrobić coś więcej. No i na koncercie muzyka brzmi o wiele głośniej niż z płyty. Ja to uwielbiam. To tak jakbyś słuchał piosenek na najlepszym zestawie stereo na świecie. Do tego dochodzi element wizualny: możesz widzieć wszystkich muzyków. Poza tym mam w programie koncertów zawsze kilka piosenek, których nie ma na płytach. Zachowuję je właśnie specjalnie na show. Dlatego możecie się spodziewać takich nowinek. Już nie mogę się doczekać koncertu w Krakowie.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wideo

Materiał oryginalny: Polska jest moim drugim domem. Matt Dusk zaśpiewa 21 marca piosenki Franka Sinatry w ICE Kraków - Gazeta Krakowska

Wróć na krakow.naszemiasto.pl Nasze Miasto