Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Możdżer: Wcale nie chodziło o prowokację

Mickey Mousoleum
Mickey Mousoleum
- Przy wjeździe do Krakowa jest tabliczka "Miasto Królów" i tu każdy czuje się jak król - mówi Leszek Możdżer w wywiadzie dla MM Kraków, poświęconym projektowi LUTOSPHERE.

Muzyka klasyczna kojarzona jest głównie z tym, że jest poukładana. Łatwo być prowokatorem w tej dziedzinie sztuki?

W projekcie Lutosphere wcale nie chodziło o prowokację. Tu chodziło jedynie o to, by zrobić coś nowego. By spotkać się w takim, a nie innym składzie. Byśmy mogli stworzyć taką formułę, która by nas samych usatysfakcjonowała. Według mnie to się udało, bo stworzyliśmy coś świeżego i do tej pory nie odkrytego.

Współpracowałeś z Kazikiem Staszewskim, Tymonem Tymańskim, a teraz przykładowo opracowywałeś Lutosławskiego. Jak bardzo różni się praca w poszczególnych nurtach muzyki?

Praca aż tak zbytnio się nie różni. Każdy artysta ma do sprzedania swoje umiejętności, swój sposób konstruowania ostatecznego wyrobu muzycznego, dlatego Andrzej Bauer, Bunio, Namysłowski, Tymański, Praisner, oni wszyscy mają trochę inny tryb pracy, ale każdemu chodzi oto samo – by stworzyć muzykę, z którą można się utożsamić.

Za niedługo pojawisz się z Tymańskim na krakowskim festiwalu Jazz Juniors. Nadal masz wiele sentymentu do tego wydarzenia?

Zdecydowanie tak. To był taki nasz pierwszy zawodowy kontakt z muzyką. Jeżeli chodzi o sam Kraków, to mieszkałem tu przez kilka lat i nie potrafiłem się odnaleźć. Przy wjeździe do tego miasta jest tabliczka „Kraków Miasto Królów ” i tu każdy czuje się jak król.

W którymś z wywiadów wspomniałeś, że Lutosławskiego grałeś już na Jazz Juniors 92’...

To prawda. Z Lutosławskim zetknąłem się w szkole, choć muszę przyznać, że gdyby nie to, to i tak stworzyłbym ten projekt. No ale nie da się ukryć, że dzięki temu, że znałem jego muzykę i czytałem o nim wiele, łatwiej było mi ten format współtworzyć.

Z jakim sentymentem podchodzisz więc do tych wszystkich projektów, w jakich przez lata brałeś udział?

Trudno ustawić to wszystko w jakąś hierarchię. Wszystkie były ważne, bo wszystkie mnie ukształtowały. Bardzo dobrze wspominam Miłość, bo w tym projekcie nauczyłem się mojej funkcji, kierunku mojego myślenia.

Jak oceniasz kształt polskiej sceny komercyjnej?
Wołałbym unikać ocen. Polska scena komercyjna to typowy showbiznes, czyli to musi wyglądać i przynosić pieniądze. To właściwie pełna odpowiedź na to pytanie. Dla mnie muzyka jest formą duchową i samorozwojem. Na scenie popularnej nie zdają sobie sprawy z tego, co robią, bo są marionetkami. Choć i tak trzeba przyznać, że na zachodzie jest gorzej. U nas – nawet jeżeli artysta nie potrafi komponować – to ma ostateczny wpływ na kształt muzyki. Ale tak jest na scenie komercyjnej. Osobiście spotykam fantastycznych ludzi, którzy są pokorni, pracowici i dążą do idealnego współbrzmienia i harmonii. Mam przyjemność współpracować z prawdziwymi artystami.

Zobacz także:






od 7 lat
Wideo

Jak czytać kolory szlaków turystycznych?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na krakow.naszemiasto.pl Nasze Miasto