Wisła Kraków - Legia Warszawa (ZOBACZ ZDJĘCIA)
Szkoleniowiec niekoniecznie mający w Krakowie tylko zwolenników swojego talentu i sposobów postępowania z ludźmi. W jakimś stopniu znalazło to wyraz w reakcji trybun. Wylewności nie było, raczej futbolowa dyplomacja.
18 tysięcy widzów chce widzieć zwycięstwo Wisły
Zastanawiano się też, jak zaprezentuje się drużyna prowadzona przez Skorżę w prestiżowej konfrontacji. Cóż, w wiślackich czasach szkoleniowiec większość takich potyczek (z Legią, Lechem...) przegrał. Po zmianie adresu jakoś niewiele się zmieniło...
Choć do 41 minuty niekoniecznie się na to zanosiło. Z tym, że żadna ze stron nie mogła uważać się za suwerena. Dominowała bowiem gra rwana, chaotyczna, co automatycznie przekładało się na śladowe emocje w obu polach karnych.
Jednakże w rzeczonej 41 minucie wiślacy przeprowadzili akcję, której... ciężko się było po nich spodziewać po tegorocznych, jesiennych dokonaniach. Były pomysł, tempo, precyzja i skuteczna finalizacja. Sobolewski zagrał na prawo do Kirma, ten do Jirsaka (taktyczna tajna broń Maaskanta) i "poszła" centra między dwóch środkowych obrońców, co ich całkowicie zaskoczyło, a Pawłowi Brożkowi pozwoliło na skierowanie futbolówki w prawy róg. Gol z niczego? Biorąc pod uwagę wcześniejszy obraz meczu - poniekąd tak. Ale akcja była przednia, czyli już trudno mówić o przypadku.
Jeśli po przerwie ktoś spodziewał się jej pozytywnej reakcji legionistów, srodze się zawiódł. Podobać się za to mogli wiślacy, którzy zaprezentowali klasyczne pójście za ciosem. Doskoczyli rywalom "do gardeł" i w zasadzie do końca nie zamierzali zwalniać uścisku.
Już w 50 min dało to pierwszy efekt w drugiej odsłonie, a drugi konkretny w meczu. Po akcji Pawła Brożka i Garguły piłkę przejął Małecki, podciągnął w okolice "szesnastki" i skutecznie plasował w lewy róg.
Dwubramkowe prowadzenie nie wystarczało wiślakom, skoro po kolejnych dziewięciu minutach (59) Machnowskij skapitulował po raz trzeci. Po karnym spokojnie (uderzenie w lewy dolny róg) wykonanym przez Pawła Brożka. Ukraiński golkiper "jedenastkę" sprokurował, faulując Kirma w sytuacji sam na sam. Natomiast "Brozio" wyrównał osiągnięcia Zdzisława Kapki i Kazimierza Kmiecika w ligowych spotkaniach z Legią - od wczoraj Wisła ma trzech snajperów, którzy "wojskowym" zaaplikowali po 10 goli.
3:0? Mało! Skoro tak, to życzeniu kibiców stało się zadość w 84 min. Rajdem popisał się Małecki, strzelił, legijny bramkarz odbił piłkę, ale wprost do Wilka, który podpisał wyrok na warszawian, popisując się efektownym "szczupakiem".
Brawa więc dla "Białej Gwiazdy". Za wreszcie niezły kawałek futbolu, efektowne pokonanie zawsze groźnego przeciwnika i... oby tak dalej. A liga na pewno będzie ciekawsza...
Wisła Kraków - Legia Warszawa 4:0 (1:0)
Bramki: Paweł Brożek 41, 59 karny, Małecki 50, Wilk 84.
Sędziował: Dawid Piasecki (Słupsk).
Widzów: 18000.
Wisła: Pawełek 4 - Cikos 4, Chavez 4, Bunoza 3, Paljić 3 - Małecki 4, Garguła 3, Sobolewski 4 (89 Boukhari), Jirsak 4 61 Wilk), Kirm 3 - Paweł Brożek 5 (77 Żurawski). Trener: Robert Maaskant.
Legia: Machnowskij 2 - Jędrzejczyk 2, Astiz 2, Komorowski 2, Kiełbowicz 2 - Manu 3, Vrdoljak 2 (71 Rybus), Borysiuk 3, Radović 3, Szałachowski 2 (46 Iwański 2) - Kucharczyk 2 (60 Mezenga). Trener: Maciej Skorża.
Wywiad z prezesem Jagiellonii Białystok Wojciechem Pertkiewiczem
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?
