Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

"Krew, pot i łzy" - Dalin : Garbarnia 2:2 (2:0)

Redakcja
W piękną, słoneczną sobotę 14 Listopada AD 2009 (kto wie, czy to nie ostatni tak pogodny dzień w tym roku) przyszło drużynie Garbarni zmierzyć się w Myślenicach z tamtejszym Dalinem.

Był to przeciwnik dla Brązowych zawsze niewygodny, grający w meczach z nami zawsze twardo i zdecydowanie. Zawodnicy Garbarni, chcąc odnieść  korzystny rezultat z myślenickim rywalem, musieli zawsze na boisku zostawiać mnóstwo zdrowia. Ktoś powiedział, że mecze pomiędzy tymi rywalami to "krew, pot i łzy" i muszę przyznać, że coś w tym powiedzeniu jest. Słowa te w odniesieniu do meczu piłkarskiego należy traktować nieco łagodniej niż ich wydźwięk w stosunku do wojny, niemniej jednak mecze Garbarni z Dalinem zawsze dostarczały widzom sporej dawki emocji.

Nie inaczej było i tym razem, chociaż kibiców Garbarni i Dalinu połączyła w ostatnim czasie wspólna (nie)dola: zakaz oglądania występów własnej drużyny z wysokości trybun. Jeszcze raz gratuluję członkom WD MZPN uznania przez nich kibiców z Rydlówki i Myślenic za największe zagrożenie dla porządku na własnych stadionach w czasie rozgrywania meczów III Ligi. Chciałoby się Panowie krzyknąć w Waszą stronę: "Przebudźcie się", ale kiedy po Garbarni identycznie idiotyczna decyzja dotknęła Dalin, nie wiem czy warto, abyście w ogóle ze swojego snu wstawali.


Fot. Artur Bochenek

Decyzja, którą podjęliście w stosunku do tych dwóch klubów potwierdza Waszą nieudolność i nieumiejętność szybkiej reakcji na fakty - napiszę więcej: sprawiacie wrażenie ludzi, którzy są na te fakty obrażeni. Przypadek Dalinu jest jeszcze bardziej wymowny: horda pseudokibiców innego klubu wyważyła bramę myślenickiego stadionu, a Wy karzecie gospodarzy za to, że nie mieli w swoich wrotach zamka typu Gerda - Tytan, a najlepiej gdyby jeszcze podłączyli do ogrodzenia prąd. Ale wtedy z kolei zostaliby ukarani za narażenie na niebezpieczeństwo napastników.

Otóż ciekaw jestem, czy gdyby do domu Pana Macieja czy Pana Stanisława, oraz Panów Adama, Piotra i Włodzimierza (członkowie Wydziału Dyscypliny MZPN) włamał się złodziej, to czy właśnie kary zakazu zamieszkiwania we własnym domu dla siebie oczekiwaliby od Wymiaru Sprawiedliwości. Bo zgodnie z przyjętą przez nich logiką, taka kara właśnie powinna być orzeczona. A prawdziwy sprawca powinien odejść w spokoju sumienia i jeszcze z "glejtem" przyzwalającym na kolejne włamanie.

Taki "glejt" został przez Was wystawiony faktycznym winnym zaistniałych na stadionach Garbarni i Dalinu incydentów, i dlatego nie dziwcie się, że w niedługim czasie cała Polska weźmie Was na języki, a Wasi koledzy z innych okręgowych ZPN-ów będą się śmiali w kułak z Waszego pojęcia sprawiedliwości.

Wracając do meczu i najwierniejszych fanów obu zespołów: zgromadzili się oni za siatką oddzielającą murawę myślenickiego stadionu od parkingu i stamtąd obserwowali poczynania zawodników i zagrzewali swoich ulubieńców do boju. Niektórzy "zagrzewali" także siebie, co przy wspomnianej na wstępie słonecznej pogodzie nie było uzasadnione merytorycznie. Natomiast, co należy zapewne przypisać doświadczeniu "zagrzewających się" kibiców, nie było żadnych negatywnych skutków spowodowanych "przegrzaniem". Tak więc jesienne słoneczko nie zaszkodziło widzom, nie zaszkodziło także piłkarzom. Stworzyli oni widowisko, które oglądało się z przyjemnością.


_Fot. Artur Bochenek
_Walka, zaciętość (ale bez nadmiernej brutalności), tempo meczu i niesamowite zwroty akcji - to wszystko mogło i z pewnością powetowało obserwatorom to, że nie mogli zasiąść na trybunach uroczego stadionu. Obie drużyny miały swoje szanse na otwarcie wyniku, pierwszy zrobił to Dalin i to dwukrotnie. Po stracie dwóch bramek z Młodych Lwów uszło jakby powietrze i nasi kibice szczerze obawiali się, czy aby nie dojdzie do wysokiej porażki ludwinowskich zawodników. Dlatego nie mogliśmy przeżałować sytuacji z ostatniej minuty pierwszej połowy, w której piłka po strzale głową Tymka Chodźki minimalnie rozminęła się z siatką bramki myśleniczan.

Nasze obawy (na szczęście) okazały się bezpodstawne i po przerwie to Garbarnia dyktowała warunki na boisku. Krzysztof Szopa wykazał się „trenerskim nosem”, wprowadzeni przez niego w II połowie Darek Kuźma i Krzysztof Jamka wnieśli spore ożywienie w poczynania Brązowych. Na ich rajdy na prawej i lewej flance patrzyło się z niekłamaną przyjemnością, a pięć minut po przerwie Jamka zdobył kontaktowego gola. Dalin w tym okresie gry nie schodził ze swojej połowy i tylko szczęściu może zawdzięczać, że został pokonany jeszcze tylko raz: w 76. minucie podanie Krzysztofa Kalemby zamienił na celne trafienie Łukasz Szewczyk. Mimo kilku jeszcze wymarzonych wręcz okazji do przechylenia szali zwycięstwa na swoją stronę, zawodnicy Garbarni nie zdołali pokonać dobrze spisującego się w bramce Dalinu Karola Obłazy.

Natomiast niewątpliwy sukces, jakim jest wyciągnięcie ze stanu 0:2 do przerwy na 2:2 na trudnym terenie rywala, nie byłby odnotowany po stronie zysków Brązowych, gdyby nie kapitalna parada Krzysztofa Żylskiego, który sobie tylko wiadomym sposobem wybronił na dwie minuty przed końcem piłkę nieuchronnie zmierzającą do siatki po strzale Michała Góreckiego. To była jedna jedyna sytuacja Dalinu w II połowie spotkania…

Dobry rezultat, który musi (biorąc pod uwagę wynik 0:2 do przerwy) satysfakcjonować piłkarzy i kibiców Garbarni, drużyna zawdzięcza przede wszystkim temu, że stanowiła na boisku zespół. To prawda, że uwidoczniło się to dopiero po zmianach wprowadzonych w drugiej połowie przez Krzysztofa Szopę, ale przez cały mecz w obozie Brązowych słychać było okrzyki zawodników wzajemnie się mobilizujących.

Przyjemnie było patrzeć na współpracę na prawej stronie Tomka Małoty z Darkiem Kuźmą, na lewej Toniego Schacherera z Krzyśkiem Jamką, na postawę środkowych obrońców Łukasza Szewczyka i Marcina Pluty, zasilających środkowych pomocników Tymka Chodźkę i Krzysztofa Kalembę, którzy często uruchamiali napastników Piotrka Antasa i Mariusza Stokłosę, a także wprowadzonego za "Mario" Bartka Praciaka. Nawet Gientijan Haxhijaj, którego wprowadzenie na boisko było już tylko "zmianą taktyczną", stanowił też część zespołu.

Także zmienieni w przerwie Paweł Kosowicz i Adam Przeniosło nie "olali" swoich kolegów i z ławki wspomagali ich swoją obecnością w drużynie. Im ten mecz co prawda "nie wyszedł", ale przecież dużo już było i z pewnością dużo będzie takich spotkań, w których to oni nadawać będą ton w grze Garbarni. O Krzyśku Żylskim już było, oprócz wspomnianej sytuacji z 88. minuty zapisał się jeszcze kilkoma dobrymi interwencjami, a stracone bramki nie obciążają jego konta. Pomiędzy zawodnikami Brązowych wywiązała się możliwa do zaobserwowania z boku nić porozumienia, wzajemnej mobilizacji i wspierania się w boiskowych poczynaniach. Wola walki, zaangażowanie i chęć zmienienia niekorzystnego rezultatu przyniosła wymierny efekt w postaci odrobienia dwubramkowej straty na ciężkim terenie.

W tym meczu wszyscy w Garbarni stanowili jedną drużynę, co było fundamentem osiągnięcia dobrego rezultatu.Obecność na meczu kontuzjowanego bramkarza Marcina Chmury, który zza siatki obserwował poczynania kolegów, jest tylko potwierdzeniem, że mamy w Garbarni prawdziwy team.


_Fot. Artur Bochenek
_Nie da się tego niestety powiedzieć o piłkarzach Dalinu, którzy już od momentu wyjścia z szatni pełni byli pretensji do kolegów z własnej drużyny. Pretensji wyrażanej w mało parlamentarny sposób, w którym "sp…j ch...u" nie było ani wcale bardzo rażące, ani rzadkie. Nawet prowadzenie 2:0 nie na długo zmieniło ten stan, a im bliżej końca meczu, tym coraz bardziej żal było słuchać wzajemnych odzywek myślenickich piłkarzy.

Efekty posiadania umiejętności zawierających się w pojęciu "grania w jednej drużynie" były aż nadto widoczne w tym meczu, bo też w sporcie dają się one przełożyć dość szybko na końcowy rezultat. W życiu na skutki posiadania tej niewątpliwej zalety lub jej braku przychodzi nieraz czekać o wiele dłużej niż 90 minut. A wnioski? Każdy powinien je wyciągnąć sam dla siebie…

Autor tekstu: Artur Bochenek


Dalin - Garbarnia 2:2 (2:0)
1-0 Nowak 13
2-0 Kałat 31
2-1 Jamka 52
2-2 Szewczyk 76

Sędziowali: Mariusz Stolarz, Piotr Pytka, Jacek Wielgosz (Brzesko).
Żółte kartki: Kałat, Banaszkiewicz, Nowak - Schacherer.
Mecz bez udziału publiczności.

DALIN: Obłaza - Miśków, Pilch, Banaszkiewicz, Marchiński (83 Moskal) - J. Górecki, Muniak, Błaszczak (57 Rojek), Kałat - Nowak, M. Górecki.

GARBARNIA: Żylski - Małota, Szewczyk, Pluta, Schacherer - Kosowicz (46 Kuźma), Kalemba, Chodźko, Przeniosło (46 Jamka) - Antas (87 Haxhijaj), Stokłosa (65 Praciak).


W TYM TYGODNIU

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Pomeczowe wypowiedzi po meczu Włókniarz - Sparta

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Materiał oryginalny: "Krew, pot i łzy" - Dalin : Garbarnia 2:2 (2:0) - Kraków Nasze Miasto

Wróć na krakow.naszemiasto.pl Nasze Miasto