Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Kraków: zaprzeczają, by wyrzucili pasażera z pociągu

Artur Drożdżak
Artur Drożdżak
Sądowy finał próby zabójstwa na kolei. Spore kłopoty z osądzeniem sprawców napaści. Przed krakowskim sądem ruszył już piąty proces w tej sprawie. Obu oskarżonym oskarżonym grozi dożywocie.

Czy Tomasz K. i Wiesław S. próbowali zabić przygodnego znajomego, wyrzucając go z pociągu relacji Kraków - Tarnów? Tak uważa prokuratura, ale od 2005 r. są spore kłopoty z wymierzeniem sprawiedliwości oskarżonym.

Przed krakowskim sądem ruszył już piąty proces w tej sprawie. Obu oskarżonym grozi dożywocie.

Do tragicznych wydarzeń doszło w nocy z 23 na 24 lutego 2005 r. Nieco wcześniej pokrzywdzony Wiesław O. przyjechał ze znajomą Dorotą P. z Piotrkowa Trybunalskiego do Katowic. Tam na dworcu zapoznali się z 28-letnim Tomaszem K. i 41-letnim Wiesławem S. Dołączyli też do nich Rafał M. oraz Witol C.

Całe towarzystwo postanowiło wybrać się pociągiem do Tarnowa. Najpierw kupili nalewki, potem wsiedli do pociągu do Krakowa. Po drodze dostali do zapłacenia mandaty kredytowe, bo jechali bez biletów.

Na krakowskim dworcu kontynuowali picie, czekając na pociąg do Tarnowa. Dostali kolejny mandat, tym razem za spożywanie alkoholu w miejscu publicznym. Byli jednak dość grzeczni. O 22.35 ruszyli w dalszą podróż. Co się zdarzyło w drugim pociągu, każdy relacjonował odmiennie. Pokrzywdzony Wiesław O. twierdził, że został pobity, Tomasz K. miał otworzyć specjalną dźwignią drzwi wyjściowe z wagonu, a wtedy Wiesław S. kopniakiem wypchnął ofiarę. Wiesław O. upadł na kamienny nasyp kolejowy. Śnieg trochę zamortyzował uderzenie. Ranny z pomocą przypadkowego przechodnia dotarł do parkingu przy ul. Jerzmanowskiego w Krakowie. Tam wezwano karetkę, mężczyzna trafił do szpitala, gdzie stwierdzono, że ma obrażenia głowy, pęknięty oczodół i złamanie kości czoła.

Jeszcze przed operacją mówił lekarzom i policji, że został wypchnięty z pędzącego składu. Biegły wyliczył później, że pociąg jechał wtedy z prędkością 65 km na godzinę.

Podejrzanych zatrzymano po kilku godzinach. Smacznie spali na ławce tarnowskiego dworca. Do winy się nie przyznali .

- Wiesław O. sam wyskoczył z pociągu. Ja o tym nie informowałem konduktora i nie zatrzymałem składu, bo byłem pijany - tłumaczył swoje zachowanie oskarżony Tomasz K.

Wiesław S., wielokrotnie karany recydywista , bronił się, że i on był tak pijany, iż niczego nie pamięta: ani gróźb wobec Wiesława O., ani pobicia mężczyzny, ani kopniaka, po którym pokrzywdzony wypadł ze składu.

Dorota P. twierdziła, że już po zdarzeniu i wyjściu ze szpitala Wiesław O. miał się jej przyznać, że sam skoczył z pociągu, by dostać rentę i odszkodowanie, ale tym zeznaniom nie dano wiary.

Sądy już dwa razy skazywały Tomasza K. i Wiesława S. na karę 8 i 10 lat więzienia za usiłowanie zabójstwa. Jednak sąd apelacyjny dwa razy uchylał ten wyrok, argumentując, że nie wyjaśniono wszystkich wątpliwości w tej sprawie - np. zamiaru działania sprawców. Może wyjaśni je piąty proces.

od 16 latprzemoc
Wideo

CBŚP na Pomorzu zlikwidowało ogromną fabrykę „kryształu”

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na krakow.naszemiasto.pl Nasze Miasto