Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Kraków: ukradł z firmy 800 tys. i żył jak król

Artur Drożdżak
Bartosz K. ukradł 800 tys. zł.
Bartosz K. ukradł 800 tys. zł. fot. Artur Drożdżak
30-letni Bartosz K. ukradł 800 tys. zł. Korporacji z siedzibą pod Krakowem, w której pracował i żył jak król. Część pieniędzy rozdał ubogim i grajkom na Rynku Głównym w Krakowie.

Prawomocny wyrok krakowskiego sądu nie usatysfakcjonuje Korporacji, bo co to jest 2 lata w zawieszeniu na 5 lat oraz 1000 zł grzywny. Bartosz K. część poborów z nowej pracy musi oddawać już byłemu pracodawcy, ale one nie pokrywają nawet odsetek od spłacanej sumy. Mężczyzna pracuje już w nowej Korporacji.

Wielka Korporacja jest jako rodzina. Może przytulić i docenić. Tak się jednak dzieje rzadko, bo częściej Korporacja potrafi skrzywdzić. I Bartosz K. poczuł się przez nią skrzywdzony, więc postanowił się zemścić.

Kontrola z Anglii
Korporacja nie wybacza, bo nie lubi być nabijana w butelkę przez swojego pracownika. Chodzi o zaufanie, szacunek, odpowiedzialność i inne tego rodzaju bzdety, o których podwładni często słyszą na ważnych zebraniach w Korporacji. To bzdety, bo wszyscy i tak wiedzą, że chodzi o pieniądze. W tym wypadku o kilkaset tysięcy złotych, czyli niemałą sumkę. Korporacja ma siedzibę pod Krakowem, prezesa z Ameryki, a szefa finansów z Indii.

Z Wielkiej Brytanii, gdzie mieści się europejska centrala Korporacji już przyjechało dwóch panów na kontrolę. W Indiach, gdzie jest światowa centrala Korporacji już wiedzą, że w tym oddziale Korporacji źle się działo. Sprawdzili, że tylko jeden człowiek dopuścił się przestępstw i poniósł za to konsekwencje przewidziane prawem. Teraz centrala w Indiach zastanawia się, co zrobić z jego przełożonymi i czy nie wysłać do innej, mniej eksponowanej placówki Korporacji. Na przykład w Kolumbii lub Afryce Środkowej.

Zdegradować trzeba sprawiedliwie. By zabolało. W końcu tyle się im mówi tych bzdetach jak szacunek, zaufanie i odpowiedzialność. Niech zrozumieją, że to poważne sprawy. No i trzeba się wytłumaczyć z brakujących sum.

Gadżety oraz wydatki
Bartosz K. tyle nakradł, że sam miał kłopoty z wyliczeniem, gdzie to się wszystko podziało, ale jako specjalista Korporacji od raportów w końcu doszedł do ładu. Z jego analizy wynikało, że za kradzione pieniądze kupił, a potem z własnej woli zwrócił aparat fotograficzny Canon D7 za 30 tys., motocykl KTM 1190 R za 80 tys. zł, samochód Mitsubishi L200 z 2008 r. za 50 tys. zł, aparat fotograficzny D1X z akcesoriami za 60 tys. zł, 16 sztuk felg za 17 tys. zł, części do auta Renault Clio za 30 tys. zł, Iphona5 za 4 tys. zł, namiot dachowy za 7 tys zł, kaski motorowe za 5 tys. zł i mikrowieżę Denon 1500 zł, ze trzy telefony oraz przechowywany u teściowej rower górski Kona za 7 tys. zł. Przyznał się także, że 30 tys. zł ma jego żona, której dał tekturowe pudełko z cenną zawartością i polecił, by z dziećmi gdzieś wyjechała do rodziny.

- Część pieniędzy wydałem podczas wycieczek pod namiotem za Kraków, raz byłem w Mikołajkach na Mazurach - opowiadał. Zdarzyło mu się także kilka razy obdarować gotówką po 5-6 tys. zł bezdomnych lub grajków na krakowskim Rynku Głównym. Miał tyle pieniędzy, to czemu od czasu do czasu nie zostać filantropem. W końcu niech naprawdę potrzebujący nacieszą się majątkiem Korporacji.

Kryminalne wątki
W tym miejscu opowieści Bartosza K. zaczęły się pojawiać wątki czysto kryminalne. Z jego relacji wynikało, że raz wracał do domu i napadło go wówczas dwóch, nieznanych mu osobników, którzy, jak podał uderzyli go w brzuch i nerkę , Zażądali wydania gotówki i natychmiast oddał im wtedy 100 tys. zł, które właśnie wypłacił z bankomatów. Przestępstwa rozboju nie zgłosił na policji, bo musiałby się wytłumaczyć, że to pieniądze Korporacji. To oznaczało więzienie, a tego przecież nie chciał.

Drugi wątek kryminalny wokół którego koncentrowały się tłumaczenia Bartosza K. wyglądał tak: gdzie w lutym 2013 r. wyszedł z pracy, wsiadł do auta i wtedy podszedł do niego na parkingu młody, 20-letni mężczyzna. Miał ciemną kurtkę i kaptur na głowie, a w ręce smartfon. Przez szybę pokazał mu nagranie, na którym widać było żonę Bartosza K. na placu zabaw z dzieckiem. Myślał, że to żart, nawet się zastanawiał, czy Korporacja nie sprawdza go w ten oryginalny sposób. Jeszcze tego samego dnia, gdy wchodził do klatki podszedł do niego inny gość i pokazał mu kolejne nagranie w telefonie komórkowym. Widać było jego żonę z dzieckiem na innym placu zabaw. Nieznajomy podał mu telefon, a męski, stanowczy głos starszego mężczyzny oznajmił mu, że ma w firmie zamówić specjalne karty przedpłatowe i na ich podstawie wypłacać z nich pieniądze.

- Jeżeli tego nie zrobisz to wiemy, gdzie mieszkasz i swoją rodzinę znajdziesz w nurtach Wisły - ostrzegł go szantażysta. Nie powiedział, co ma robić z gotówką, kiedy i gdzie ją oddać. Nigdy więcej się nie odezwał.

Zemsta Bartosza K.
O tych kartach przedpłatowych 30-letni Bartosz K. raz wspominał w Korporacji, ale przełożona tylko groźnie go ofuknęła, że to nie są jego kompetencje. I chyba zapomina, gdzie pracuje. Lepiej nich się zajmuje swoimi raportami statystycznymi dla kadr. Zabolało, bo przecież chciał dobrze. Byłyby oszczędności, bo zamawianie takich kart hurtem wiązało się z upustami. Karty miały być przeznaczone dla średniej kadry menadżerskiej. Korporacja musiałaby zasilać karty gotówką, a menadżerowie mogliby nimi płacić za służbowe wydatki. Nie można na nich robić debetu, ale da się ustalić dzienny limit wydatków.

Bartosz K. poczuł się skrzywdzony przez Korporację, poniżony, niedoceniony, gdy jego pomysł nie zyskał akceptacji. Stąd rosło w nim poczucie krzywdy, a potem żądza zemsty. Po pięciu latach pracy orientował w mocnych stronach Korporacji, ale i w tym gdzie są luki. Miał zaufanie przełożonych, był sumienny, odpowiedzialny i takie tam bzdety. Dlatego bez pytania kogokolwiek o zgodę zamówił 8 takich kart przedpłatowych w zewnętrznej firmie. Poradził sobie także z tym, by Korporacja zasilała je gotówką. Miesięcznie było to ponad 100 tys. zł. Sam ustalił, że dzienni limit wydatków i wypłat np z bankomatów może być na poziomie tysiąca złotych, potem podniósł go do 6 tys. I zaczął wypłacać. Udawało mu się przez pół roku.

Korporacja i maile
W dziale kadr Bartosz K. zajmował się danymi statystycznymi, ale z czasem dostał nowe obowiązki, czyli wyliczanie bonów świątecznych i socjalnych dla pracowników. Musiał też przesyłać dane ile z tego tytułu pracownikom należy potrącić z pensji. Jak to w Korporacji wszystko odbywało się drogą mailową. W taki sposób najpierw zbierał zamówienia wśród pracowników, a potem zamawiał bony w zaprzyjaźnionej firmie. Musiał przy tym uzyskiwać akceptację szefów. I zyskiwał, bo nie mówił im prawdy. Bezpośrednią szefową informował, że faktury, które daje jej do aprobaty dotyczą wydatków na karty podarunkowe dla pracowników.

W rzeczywistości wysłał jej dokumenty dotyczące zasilania kart przedpłatowych, którymi tylko on dysponował bez wiedzy Korporacji. Taka manipulacja była możliwa, bo jedne i drugie karty wystawiała ta sama zewnętrzna firma. Zdarzało się, że faktura musiała być zaakceptowana przez szefa Amerykanina. Tu było łatwiej o oszustwo, bo on w ząb nie znał polskiego, a w takim języku Bartosz K. opisywał wszystkie dokument. Z czasem zorientował, że mijają miesiące i nikt nie ma pojęcia, że on z prywatnej zemsty skubie Korporację na grube tysiące. Wtedy postanowił zaryzykować po raz kolejny i skorzystać też z dobrodziejstwa posiadania bonów podarunkowych.

Bony podarunkowe
Nadarzyła się okazja, bo koleżanka z działu wzięła wolne z powodu śmierci ojca i nie było jej kilka dni w pracy. Bartosz K. z jej konta mailowego bez wiedzy Korporacji zamówił bony podarunkowe w zewnętrznej firmie i odebrał je od kuriera. Raz były za 35 tys. zł, potem 20 tys. zł. Zgodnie z procedurą schował bony w szafie ogniotrwałej w dziale kadr. Doskonale wiedział, że do szafy każdy ma swobodny dostęp, klucze są pod ręką i wystarczy po nie sięgnąć. Nikt tego nie ewidencjonuje, nie sprawdza, nie kontroluje, więc Bartosz K. na swoje i rodziny potrzeby zaczął podbierać bony. Tak wykorzystał je za 15 tys. zł. Na jedzenie, paliwo do auta, zabawki dla dzieci. W razie wpadki trudno będzie udowodnić kto jest winny, bo przecież dostęp do szafy miał każdy.

W aktach sprawy sądowej znajdują się trzy wersje wpadki Bartosza K. Najmniej korzystna dla Korporacji to ta, że nieprawidłowości wykryto w samej centrali w Indiach. Według drugiej na trop kradzieży wpadła księgowa Korporacji, a trzecia sugeruje, że sam sprawca przyznał się do winy.

Faktycznie tak się stało 26 września 2013 r. i na parkingu przed siedzibą Korporacji Bartosz K. opowiedział przełożonym, że kradł, ale dlatego, że był szantażowany. Pytał, czy Korporacja będzie go wspierać w wyjaśnianiu sprawy, bo on właśnie wybiera się z prawnikiem na policję.

Pojawił się w Komendzie Miejskiej, ale sam i złożył doniesienie, że nieznani sprawy zmusili go do dokonywania przestępstw na szkodę Korporacji. Pokazali mu filmy z jego rodziną, grozili, więc był posłuszny ze strachu. Potem, jak sam przyznał, kradł już z głupoty i chciwości.

Ruch obronny
Z czasem przyznał się też, że doniesienie na policji to jego ruch obronny, bo bał się odpowiedzialności. Zaufanie i szacunek przełożonych już stracił, dlatego zwolnili go dyscyplinarnie z pracy. Przyciśnięty do muru przez podinsp. Sławomira S. z wydziału ds walki z przestępczością gospodarczą Komendy Wojewódzkiej Policji w Krakowie wydał rzeczy, które kupił za kradzione pieniądze. Opisał mechanizm przestępstwa, przyznał się. Twierdził, że żona o niczym nie wiedziała.

Skrzywdzona Korporacja przeszła do kontrofensywy i złożyła swoje doniesienie na pracownika. Wyliczyła, że na podstawie karty przedpłatowych straciła 807 181 zł i 30 gr i dodatkowo 15 tys. zł z bonów podarunkowych. Teraz chce zwrotu takiej kwoty z odsetkami. Wyliczyła, że faktycznie Bartosz K. oddał rzeczy o łącznej warte około 300 tys. zł. Przyjęła do wiadomości, że jeszcze 100 tys. zł mógł stracić w wyniku napadu rabunkowego. I, że rozdał ubogim i grajkom na Rynku 54 tys. zł, czyli że 9 razy okazał hojność wręczając potrzebującym po 6 tys. zł.

Jednak dalej nie wiadomo gdzie jest reszta pieniędzy.

Codziennie rano najświeższe informacje, zdjęcia i video z regionu. Zapisz się do newslettera!

od 7 lat
Wideo

Konto Amazon zagrożone? Pismak przeciwko oszustom

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na krakow.naszemiasto.pl Nasze Miasto