Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Jarosław Gowin: chłopaki nie płaczą

Redakcja
archiwum
- Poznałem politykę na tyle dobrze, by nie liczyć na wdzięczność - mówi w rozmowie z naszym serwisem poseł PO z Krakowa, Jarosław Gowin.

Paweł Graś uparcie powtarza: "Gowin do Senatu". Czy to znaczy, że już przegrał Pan miejsce na liście PO do Sejmu?
Nie traktuję tego w kategoriach zwycięstwa ani porażki. Wyjaśniliśmy sobie z Pawłem Grasiem różnicę zdań i spokojnie czekam na decyzję ciał statutowych partii.

Ale to nie tylko kwestia zdania rzecznika rządu. Podobnie mówi Ireneusz Raś, szef PO w Małopolsce.
Z całym szacunkiem dla Pawła Grasia i Ireneusza Rasia, to nie oni będą decydować o kształcie list. Od tego są ciała statutowe, czyli rada krajowa PO.

Ale skąd te kłopoty? Gubi Pana niedawny a zaskakujący sojusz z Grzegorzem Schetyną?
To nie żaden sojusz, zwłaszcza że to słowo pobrzmiewa militarnie. To raczej dobra współpraca. Przywykłem do kłopotów przy tworzeniu list. Usuwano mnie z nich w 2005 r., dwa lata później też. W 2007 r. nie chciał mnie wpuścić na listę Paweł Sularz, ówczesny szef krakowskiej PO. Rok temu Janusz Palikot przestrzegał, że z Radosławem Sikorskim możemy dokonać rozłamu w Platformie. Sularza i Palikota już nie ma w PO, a ja jestem i spokojnie patrzę w przyszłość.

A może Ireneusz Raś, jako wybrany demokratycznie szef regionu, ma moralne prawo do jedynki na waszej liście?
W ogóle nie dyskutuję o tym, kto ma być jedynką. W Krakowie jest co najmniej kilku polityków, którzy mają prawo do tego aspirować. Przecież jeśli wziąć pod uwagę popularność, to przed Ireneuszem Rasiem powinni być Bogdan Klich i Jerzy Fedorowicz. Ja tylko mówię jasno: jeżeli padłaby pod moim adresem oficjalna propozycja startu do Senatu, to na pewno jej nie przyjmę!

Z tego zamieszania wynika, że w PO nie liczy się fakt, iż w 2007 r., po spektakularnym odejściu Jana Rokity, uratował Pan swoim wynikiem listę tej partii w Krakowie?
Poznałem politykę na tyle dobrze, by nie liczyć na wdzięczność. Chłopaki nie płaczą…

Ta sprawa jednak podkopuje Pańską pozycję. Nie czuje Pan przynajmniej zniecierpliwienia?
Raczej rozbawienie. Myślę, że ci, którzy wysyłają mnie dzisiaj do Senatu, powinni się w większym stopniu liczyć nie z własnymi ambicjami, ale z interesem całej partii. To zamieszanie podkopuje nie tyle mnie, ile pozycję małopolskiej Platformy.

I próbował Pan z tą argumentacją trafić do Donalda Tuska?
Nie widzę potrzeby, by absorbować premiera prywatnymi wypowiedziami polityków PO.

A Polska Jest Najważniejsza nie kusi?
Jestem odporny na pokusy.

To znaczy, że były.
Paweł Poncyljusz mówił w mediach, że chętnie widziałby mnie na listach PJN. Z Joanną Kluzik-Rostkowską czy Pawłem Kowalem bardzo się cenimy. Wierzę, że będziemy współpracować, lecz będzie to współpraca koalicyjna w rządzie PO-PSL-PJN.

A jako ekstremalne rozwiązanie bierze Pan pod uwagę przejścia do PJN?
Nie widzę żadnego powodu, dla którego miałbym się nie znaleźć na liście Platformy, i nie snuję żadnych scenariuszy.

I numer tego ewentualnego miejsca na liście PO nie ma znaczenia?
To sprawa drugorzędna. Nie należę do grona spoconych facetów, którzy biegają za władzą i miejscem na liście, jak to kiedyś opisywał Andrzej Celiński. Liczy się dla mnie, byśmy osiągnęli wynik co najmniej tak dobry jak w roku 2007, kiedy zdecydowanie wygraliśmy w Krakowie z PiS.

rozmawiał Marek Bartosik

Polecamy w serwisie kryminalnamalopolska.pl: Matkobójca stanie przed sądem
Sportowetempo.pl. Najlepszy serwis sportowy
Korki w Krakowie - sprawdź mapę na żywo

od 7 lat
Wideo

META nie da ci zarobić bez pracy - nowe oszustwo

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na krakow.naszemiasto.pl Nasze Miasto