Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Janusz Pajda z Klucz pod Olkuszem stworzył w piwnicy miniaturową armię. Pasjonat potrafi ożywić nawet najbardziej "rannych" żołnierzy

Marcin Banasik
Marcin Banasik
Małe biurko pod ścianą oświetlone lampką. Na blacie drobne narzędzia, farbki i części figurek - koń bez nóg, żołnierz bez głowy, połamane szabla. Pan Janusz nawet z aluminiowej puszki po piwie wycina pióra, z których tworzy zbroje dla husarzy. - Jeśli mam wenę to poszczególne piórka nacinam małymi nożyczkami, żeby robiły wrażenie postrzępionych - mówi pasjonat, który od dziecka zbiera figury żołnierzyków. W swoim gabinecie ma ich około 8 tys. sztuk.

Gabinet figurek w piwnicy

Armia figurek stacjonuje w piwnicy domu pana Janusza, który pierwotnie chciał przerobić to pomieszczenie na suszarnie, ale jego żona uznała, że nie potrzebuje osobnego miejsca na suszenie prania.

- To był dla mnie sygnał, że mogę przerobić pomieszczenie na kącik, gdzie będę eksponował zbiory i pracował przy figurkach. W ten sposób powstał mój gabinet - mówi kolekcjoner.

Pierwsze figurki związane są traumą dzieciństwa, czyli wizytami u dentysty.

- Borowania boję się od zawsze, dlatego za każde zaciągnięcie mnie do dentysty mama kupowała mi żołnierzyki, którymi bawiłem się w kolegami i siostrą. W mieszkaniu mieliśmy parkiet, na którym był dywan. Po kryjomu odrywaliśmy klepki i przykrywaliśmy miejsce z ubytkami dywanem. W ten sposób zdobywaliśmy materiał na budowę zamków i fortec dla naszych wojowników - wspomina pasjonat.

Obudowy z lamp w roli gablot

Zapał do zbierania figurek przygasł w czasie studiów i po ślubie.

- Wiadomo, wtedy były ważniejsza rzeczy na głowie. Kiedy moja sytuacja rodzinna ustabilizowała się przypomniałem sobie o pasji z dzieciństwa. Kolekcja rosła z roku na rok i dziś mam około 8 tysięcy figurek, wśród których są polskie wojska z różnych epok, a także zagraniczni żołnierze i rycerze - dodaje pan Janusz.

Żołnierze stoją w gablotach zawieszonych na ścianach, które wcześniej w większości pełniły funkcje obudowy na świetlówki, które były wykorzystywane w szpitalach.

- Kiedy oświetlenie było wymieniane uratowałem obudowy przed zniszczeniem. Dorobiłem im szklane drzwi, które chronią moje zbiory przed kurzem. Jako półki sprawdzają się bardzo dobrze - mówi kolekcjoner.

Etapy budowy figurek

Pasjonat zajmuje się również rekonstrukcją zniszczonych figurek i budową własnych. Budulcem są np. zużyte banery reklamowe z tworzyw sztucznych lub różnego rodzaju tablice informacyjne. Okazuje się, ze po sklejeniu kilku warstw takiego materiału powstaje baza do budowy figurki lub jej części. Potem do gry wchodzą ręczne piłki, którymi wycina się kształt figurki. Pilniki, nożyczki i inne narzędzia nadają figurkom kształtów. Na koniec farbkami nadaje się żołnierzom kolorów farbkami dla modelarzy.

- Bywa, że do budowy poszczególnych elementów przydają się takie rzeczy jak np. puszka po piwie. Świetnie wycina się z niej konstrukcje zbroi husarskiej. Z wykałaczek pięknie wychodzą długie kopie. W tej pracy ogranicza nas tylko wyobraźnia - zaznacza pan Janusz.

Relaks i uspokojenie

Pasjonat przyznaje, że godziny spędzone z figurkami żołnierzy dają mu niesamowitą satysfakcję.

- To mnie również relaksuje i uspokaja. Życie przynosi nam sporo stresujących sytuacji. Dobrze mieć swój kąt, w którym możemy zapomnieć choć na chwilę o problemach i oddać się swoim zainteresowaniom - mówi kolekcjoner

W rodzinie i wśród znajomych wszyscy już wiedzą o pasji pana Janusza. Kiedy chcą mu zrobić prezent, każdy wie, że najlepiej kupić żołnierza, rycerza lub innego wojownika w skali mikro

Bolt nagra pasażerów

od 16 lat

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wideo

Materiał oryginalny: Janusz Pajda z Klucz pod Olkuszem stworzył w piwnicy miniaturową armię. Pasjonat potrafi ożywić nawet najbardziej "rannych" żołnierzy - Gazeta Krakowska

Wróć na krakow.naszemiasto.pl Nasze Miasto