Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Garbarnia Kraków - Czarni Połaniec 4:1 (2:0)

Redakcja
Efekt końcowy jest najważniejszy, toteż zaksięgowane trzy punkty po wysokim zwycięstwie 4:1 ucieszyły wszystkich na Ludwinowie.

Szkoda, że do przerwy Brązowi nie schodzili z przewagą trzech goli (najdogodniejszą okazję mieli po strzale Krzysztofa Kozieła pod koniec pierwszej połowy, kiedy piłka odbiła się od jednego słupka, "przeturlała" się wzdłuż linii bramkowej i odbita od drugiego słupka wyszła w pole), gdyż po zdobyciu przez Cecota kontaktowej bramki było trochę nerwowo w polu karnym Garbarni. Jednakże debiutujący w bramce pierwszego zespołu RKS-u młodzieżowiec Adrian Jękot potwierdził swoje bramkarskie umiejętności, trzykrotnie ratując Młode Lwy w sytuacjach wydawałoby się nie do obrony.

Trener Krzysztof Szopa, poirytowany pewną nonszalancją swoich zawodników, zdecydował się na wprowadzenie na plac gry zmienników. I trzeba przyznać, że po ich wejściu gra Garbarni w ofensywie nabrała większego zdecydowania. Dwukrotnie wychowanek ludwinowskiego klubu Mateusz Cebula, po asystach Mateusza Siedlarza i Tymka Chodźki, umieścił piłkę w siatce bramki Czarnych. Nazywany przez kolegów na Rydlówce "Go-go" zachował się w obu przypadkach jak rutyniarz, któremu nie brakło zimnej krwi...

Do przerwy mecz toczył się pod dyktando Brązowych. Wynik otworzył kapitan Garbarni Marcin Pluta i Młode Lwy niepodzielnie rządziły na placu gry. Okazji do podwyższenia rezultatu, poza wspomnianą sytuacją Krzysztofa Kozieła, było kilka. Około 20. minuty wspomniany zawodnik popędził z piłką prawą flanką i choć sam miał dogodną sytuację do oddania strzału, zagrał do Bartosza Praciaka, niestety za mocno. W 38. minucie wszystko jednak przebiegło zgodnie z planem i najlepszy strzelec Garbarni w ubiegłym sezonie, mógł zanotować celne trafienie. Kiedy kibice na trybunach zaczęli się licytować, ile goli nasi piłkarze wbiją po przerwie, nastąpił wspomniany moment dekoncentracji i utrata kontaktowego gola.

Jednak wszystko dobre, co się dobrze kończy, a zwycięstwo Brązowych było jak najbardziej zasłużone. Lider tabeli nie zawiódł swoich kibiców, a zawodnicy wspólnie z fanami odśpiewali po meczu: "Lidera mamy, do końca go nie oddamy". Takie obrazki chciałoby się oglądać na Rydlówce po każdym meczu.

Warto odnotować także fakt, że z inicjatywy prezesa Garbarni Jerzego Jasiówki zmniejszone zostało do wysokości 1,10 m ogrodzenie oddzielające trybuny od murawy boiska, dzięki czemu znacznie podniósł się komfort oglądania zawodów.


Zobacz na MM:Wywiady | Serwis motoryzacyjny | Photo Day - plenery fotograficzne | Ekstraklasa: Wisła i Cracovia | Zdrowie i uroda | Filmowy Kraków | MoDO | Inwestycje

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Wywiad z prezesem Jagiellonii Białystok Wojciechem Pertkiewiczem

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Materiał oryginalny: Garbarnia Kraków - Czarni Połaniec 4:1 (2:0) - Kraków Nasze Miasto

Wróć na krakow.naszemiasto.pl Nasze Miasto