MKTG NaM - pasek na kartach artykułów

Falstart? Mogło być jeszcze gorzej!

Janusz KOZIOŁ
KOREA Południowa - POLSKA 2:0 (1:0) Bramki: Sun-hong 26, Sang-chul 54. Sędziował: Oscar Ruiz (Kolumbia). Żółte kartki: Park Ji-sung - Krzynówek, Hajto, Świerczewski. Widzów: 55.000. KOREA Płd.

KOREA Południowa - POLSKA 2:0 (1:0)

Bramki: Sun-hong 26, Sang-chul 54. Sędziował: Oscar Ruiz (Kolumbia). Żółte kartki: Park Ji-sung - Krzynówek, Hajto, Świerczewski. Widzów: 55.000.

KOREA Płd.: Woon-jae - Jin-cheul, Myung-bo, Tae- young - Chong-gug, Nam-il, Sang-chul (62. Chun- soo), Eul-yong - Ji-sung - Sun-hong (50. Jung- hwan), Ki-hyeon (90. Doo-ri).

POLSKA: Dudek - J. Bąk (51. Kłos), Wałdoch, Hajto, Michał Żewłakow - Koźmiński, Świerczewski, Kałużny (65. Marcin Żewłakow), Krzynówek - Olisadebe, Żurawski (46. Kryszałowicz).

Reprezentacja Polski przegrała swój inauguracyjny mecz w finałach mistrzostw świata. Gdyby to była porażka po wspaniałej walce, to zapewne odbiór tego spotkania byłby inny. Niestety nasi piłkarze przez bardzo długie fragmenty gry byli na boisku w Pusan ,nieobecni", a w takiej sytuacji przegranej usprawiedliwić się nie da w żaden sposób, ani domniemaną stronniczością sędziego, ani brakiem szczęścia w sytuacjach podbramkowych, tym bardziej, że można je było zliczyć w przeciągu 90 min. na palcach jednej ręki. Przegraliśmy, bo byliśmy od Koreańczyków zdecydowanie słabsi, a na dodatek nasza broń ostatniej szansy, czyli ułańska fantazja i sportowa złość, tym razem też się gdzieś zagubiła. Na pocieszenie piłkarzom rzec można, że jeszcze gorzej od nich wypadła w Pusan Edyta Górniak, której powierzono odśpiewanie polskiego hymnu. To dopiero była katastrofa!

Po meczu trener Jerzy Engel powiedział, że gospodarze zaskoczyli nasz zespół wyśmienita gra defensywną, a tak się składa, że w przedmeczowych rozważaniach najczęściej powtarzał się wątek słabości Koreańczyków w tym elemencie gry. Widać opanowali tę sztukę w ciągu nocy poprzedzającej spotkanie... Podopieczni Guusa Hiddinka tak jak zapowiadali rzucili się do ataków od pierwszych minut meczu, ale to w tej początkowej fazie gry nasz zespół miał bodaj jedyne szanse na pokonanie bramkarza WJ Lee. Od razu trzeba jednak stonować wypowiedzi naszego trenera i niektórych zawodników, że jakoby były to sytuacje klarowne. Nie były, po prostu przy odrobinie szczęścia udało się dwa niecelne strzały na bramke koreańską oddac Krzynówkowi i Żurawskiemu, a właściwie w tym drugim przypadku trudno mówić o strzale, raczej było to niecelne podanie do nadbiegającego Koźmińskiego. Z kolei w grze Koreańczyków przypadkowości było niewiele. Gospodarze w pierwszej kolejności zneutralizowali naszą środkową linię, całkowicie wyłączając z gry obu potencjalnych liderów, Kałużnego i Świerczewskiego. Nasi napastnicy zostawali więc bez prostopadłych podań z głębi pola. Asekurujący się boczni pomocnicy i obrońcy nie dali rozwinąć skrzydeł Koźmińskiwemu i Krzynówkowi, a to oznaczało niemal całkowity brak centr w pole karne. Z tego jasno wynika, że po prostu ani Olisadebe, ani Żurawski czy zastępujący go później Kryszałowicz nie mieli szans na oddawanie jakichkolwiek strzałów.

Sytuacje Polaków w ofensywie mamy więc już jasną. O ile nasi napastnicy niewiele sobie wczoraj pograli, to obrońcy mieli roboty w brud, w końcu przestali nadążać za Hwangiem i Seolem, a w końcówce spotkania prawdziwa burzę mózgów zrobił im rezerwowy Ahn, na szczęście Dudek obronił w ostatnich 6 min. dwie ,setki" i do kompromitacji nie doszło.

Jaki padały bramki? W 23 min. EY Lee zacentrował piłkę z lewej strony boiska w pole karne do Hwanga, któremu nikt w oddaniu strzału nie przeszkadzał, bo też i nikogo koło Koreańczyka nie było. Ten strzelił mocno przy słupku i Dudek skapitulował po raz pierwszy. Można się było tego spodziewać, bowiem nasz zespół od pewnego już czasu prezentował słynny nad Wisłą wariant defensywny, znany jako ,obrona Częstochowy". Tyle, że bez udziału Kmicica, bo w tę role nie chciał się wcielić żaden z piłkarzy. Nawet ci uważani w naszej kadrze za najbardziej walecznych ustępowali siłą charakteru małym, ale wojowniczym Koreańczykom. Nasz bramkarz Dudek się złościł, Hajto strofował czarnoskórego sędziego liniowego za nazbyt częste wywijanie chorągiewką, Świerczewski dopatrzył się karnego dla nas za domniemaną rękę obrońcy rywali, ale za tymi wszystkimi gestami kryła się tylko bezsilność. W tym dniu ogromna, efektem czego drugi gol, tym razem autorstwa Yoo. Przypadkowo odbita piłka przez Hajtę, przed Wałdochem dobiegł do niej Yoo i chociaż Dudek zdołał jeszcze piłkę odbić, to strzał był tak silny, że te zmieniła tylko nieznacznie kierunek lotu i znalazła się w siatce. Przy stanie 2:0 Hiddink wręcz zmusza swoich podopiecznych, by atakowali dalej i próbowali dobić sfrustrowanych Polaków. To był też sygnał i dla naszych, że jeżeli teraz nie poderwą się do walki, to mogą się skompromitować. Wprowadzenie trzeciego napastnika nie pociągnęło za sobą stworzenia podbramkowych sytuacji, po drugiej stronie sam Ahn był dużo groźniejszy od naszej trójki Olisadebe - Kryszałowicz - Marcin Żewłakow, ale dzięki wspomnianym już interwencjom Dudka skończył się ten mecz tylko (?) dwubramkową przegraną.

Dla Korei to zwycięstwo jest pierwszym w całej historii występów w finałach MŚ (grają w tych finałach po raz piąty z rzędu), a dla Polski już na początku turnieju zaczęły się schody. Wprawdzie trener Jerzy Engel powołując się na historię przypomniał sobie, że Argentyńczycy tez przegrali przed laty swój inauguracyjny mecz, a potem zostali mistrzami świata, ale my po tym co w Pusan zobaczyliśmy aż tak wymagający nie jesteśmy. Nas zadowoliłoby samo wyjście z grupy, a o to już będzie bardzo ciężko.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Sensacyjny ruch Łukasza Piszczka

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na krakow.naszemiasto.pl Nasze Miasto