Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

2011: Kolejny rok radości i zmartwień [felieton]

Redakcja
O spojrzeniu na Polskę i świat w mijającym 2010 roku i możliwych wyzwaniach na przyszłość pisze czytelnik MM-ki.

Sylwester w Krakowie - przeczytaj więcej o imprezie na Rynku Głównym


Jestem zwolennikiem twierdzenia, że w naszym wymiarze istnieją tylko dwie rzeczywistości: przeszła i teraźniejsza. Przeszłość to okres, który był, a teraźniejszość to okres który jest. My ciągle żyjemy w teraźniejszości. Przyszłości, jako takiej nie ma - to co ma być, w chwili gdy będziemy to przeżywać będzie teraźniejszością, a teraźniejszość, dzień dzisiejszy będzie efektem naszej przeszłości, naszych działań w przeszłości, naszych decyzji w przeszłości.

Dlatego jestem zwolennikiem takiego układania sobie planów na przyszłość, aby mogły być korygowane, bo inaczej dojdziemy do błędnego wniosku, że życie nas krzywdzi. A to nieprawda. To my sami się krzywdzimy.

Cóż nas więc może czekać w umownym okresie zwanym przyszłym rokiem, czy jak kto woli, w roku 2011? Analizując różne zdarzenia czy to polityczne, czy gospodarcze dochodzę do wniosku, że zarówno rok przyszły, jak i kolejne lata globalnie nie przyniosą wiele dobrego. Bardzo chciałbym się mylić, ale obawiam się, że niestety mam rację. Nie mam zamiaru bawić się tu we wróżkę, podam tylko mój tok myślenia.

Zacznijmy od Polski

**Jesteśmy jednym z nielicznych krajów o dodatnim przychodzie narodowym, ale ciągle jesteśmy przed reformami, które mogą nas uratować przed krachem. Są to reformy niepopularne, ale konieczne. Mam tu na myśli reformę emerytalną, a więc ZUS i KRUS. Mam na myśli reformę gospodarczą, tj. zmianę ustaw skutecznie hamujących rozwój małych i średnich firm. Niezbędna jest też reforma podatkowa. Konieczna jest również reforma służby zdrowia, bez której poziom usług medycznych sięgnie dna.

Rząd do tej pory zwleka z reformami, choć tak dobra sytuacja legislacyjna i przyzwolenie społeczne może się nie powtórzyć. I jest to powód do zmartwienia. Kolejnym powodem do zmartwienia są wzajemne kłótnie partii, które zajmują się tematami zastępczymi, nie dbając przy tym o dobro i bezpieczeństwo kraju. Jakieś wojenki o krzyż, tolerowanie wtrącania się kościoła do Państwa, wojenki o katastrofę Smoleńską - jest żenujące.

Rząd Polski zdecydował się na podniesienie stawki VAT o 1 punkt procentowy. Zapewne tak się stało, bo jest to podwyżka mniej odczuwalna dla przeciętnego Polaka niż podwyżka podatku PIT. Z drugiej jednak strony jest mniej skuteczna w obronie PKB i rosnącego zadłużenia. Do magicznych 55% zadłużenia w stosunku do PKB niewiele brakuje, a wtedy automatycznie VAT skoczy do maksymalnej stawki w UE, czyli 25 procent.

Polska powinna iść inną drogą, może mniej efektowną, ale bardziej efektywną. Mam na myśli ograniczenia ulg wszelkiego rodzaju. Powinno zlikwidować się możliwość wspólnego rozliczania się małżonków, powinno znieść się ulgę internetową, powinno zlikwidować się „becikowe”, itd, itd. Ta droga da odczuwalne korzyści dla budżetu Państwa. Nadmierna opiekuńczość państwa to nie tylko problem Polski.

Następnym niepokojącym faktem jest to, że Polska zaczyna się znajdować po raz kolejny w niekomfortowej sytuacji międzynarodowej. Znowu zaczynamy przeszkadzać dwóm naszym sąsiadom: Rosji i Niemcom. To są wrogowie, ale przyjaźnie nastawieni obecnie do siebie. A my im przeszkadzamy. Znowu liczymy na jakieś sojusze, jakieś układy i mamy nadzieję na dobrą przyszłość. Już liczyliśmy i na sojusze i na lepszą przyszłość i …się przeliczyliśmy.

To, że należymy do Unii Europejskiej i do NATO niczego nie przesądza. Co to jest NATO? Jest to stary układ, który powstał w okresie zimnej wojny i sprawdzał się, gdy wszystkie państwa członkowskie miały jednego wroga - komunizm. Teraz państwa członkowskie nie mają wspólnego wroga, każdy ma innego. Każdy członek może zablokować udział sojuszu w jakiejkolwiek interwencji. W dodatku dużą część sojuszu tworzy US Army, a Amerykanie nie mają zbytnich interesów w naszej strefie geograficznej, więc nie będą się angażowali „za jakiś Gdańsk”. Nasza armia nie obroni kraju sama.

Przyjrzyjmy się Unii Europejskiej...

To zlepek kilkunastu krajów, z których każdy ma własne interesy, własne priorytety, które są forsowane kosztem innych krajów unijnych. Unia nie posiada ani siły gospodarczej, ani siły militarnej. Niemcy są krajem Unii i porozumiewają się za plecami Polski i innych krajów z Rosją. I możemy zabronić Niemcom takich sojuszy? Nie, nie możemy. Możemy jedynie zmontować i przewodzić sojuszowi krajów niezadowolonych z takiego obrotu rzeczy. A są takie kraje, choćby Szwecja, Finlandia, państwa bałtyckie. Tylko, że nasi politycy zainteresowani są stawianiem pomników ofiarom katastrofy smoleńskiej, a nie dbaniem o interesy i bezpieczeństwo Polski. Przez takie postępowanie straciliśmy kiedyś niepodległość na 123 lata.

...i światu zdominowanemu przez Chiny

O Polsce napisałem, o Europie też, to teraz kilka słów o świecie. I tu sytuacja nie przedstawia się wcale korzystniej ani dla Polski, ani dla świata. Chiny, które posiadają gospodarkę sterowaną centralnie i wpływami z eksportu utrzymują stałą relację juana do dolara coraz bardziej uzależniają cały świat od siebie. To większość państw ma deficyt eksportowy do Chin, a nie na odwrót. A Chiny pilnują, aby nie było odwrotnie i stać je na to, bo rząd Chin nie martwi się zbytnio losem swoich obywateli, których ma nadmiar.

Państwa zachodu stworzyły nadmuchany system opiekuńczy nad obywatelem, który pożera miliardy dolarów i sytuacja wygląda tak, że z jednej strony świat jest coraz bardziej uzależniony od gospodarki chińskiej, a z drugiej strony nie ma żadnego wpływu na tę gospodarkę. I nie tylko na gospodarkę. Do tej pory Chiny skupowały obligacje amerykańskie po to, aby utrzymać korzystny dla siebie niski kurs swojej waluty. Teraz Chiny zapowiedziały wykupywanie obligacji państw zadłużonych ze strefy euro. I UE na to pozwoli, bo tylko Chiny stać na udźwignięcie takiego ciężaru. Chiny więc uratują kilka państw, a w zamian UE nie wprowadzi ceł zaporowych na chińskie towary, nie będzie utrudniać ekspansji chińskich firm w Afryce. UE nie będzie też wspierała Tybetu, ani nie będzie głośno upominać się o prawa człowieka w Chinach.

Obecnie obie strony są sobie potrzebne i muszą się odnosić do siebie grzecznie. Ale to się zmieni na korzyść Chin. Kiedyś większość państw obudzi się z ręką w…Chinach. To Chiny będą dyktować kierunki gospodarcze, ale Chiny to też system oparty na bankach. Chyba łatwo sobie wyobrazić sytuację podobną do tej z przed roku, gdy fatalna gospodarka bankowa doprowadziła do zachwianiem stabilności gospodarek państw na świecie. Tyle, że można było coś zrobić, aby skutki krachu były jak najmniejsze. Gdy taka sytuacja powstanie w Chinach, nikt nic nie będzie mógł zrobić, a skutki będą odczuwalne na całym świecie. A ludzie bez pracy nie kupią nawet tanich chińskich wyrobów i tak dalej. Nie muszę tłumaczyć, co się stanie. I nie są to wyssane z palca kasandryczne przepowiednie. Chiny też fundują sobie „bankowe bańki”, które pewnego dnia pękną.

Nadmierny pesymizm? Może. Zawsze trzeba mieć nadzieję na lepsze jutro i we wszystkim szukać lepszej strony. Może będzie zupełnie inaczej? Może...mamy na to niewielki wpływ więc cieszmy się chwilą.



Wydarzy się: Kino | Koncerty | Teatr | Sport | Wystawy | Imprezy | Kabaret | Festiwal
od 7 lat
Wideo

Precz z Zielonym Ładem! - protest rolników w Warszawie

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na krakow.naszemiasto.pl Nasze Miasto