Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Kraków: fabryka psów rozbita, azyl ma duży kłopot

Anna Agaciak
Wśród odebranych psów są szczeniaki, psy młode i dorosłe. Niestety, schronisko nie może ich wydawać do adopcji
Wśród odebranych psów są szczeniaki, psy młode i dorosłe. Niestety, schronisko nie może ich wydawać do adopcji Krzysiek Hawrot
Krakowskie Towarzystwo Opieki nad Zwierzętami, po siedmiu latach starań, zakończyło gehennę owczarków niemieckich z pseudohodowli w Modlniczce. Wycieńczone psy trafiły do krakowskiego azylu. Nie będzie jednak można szybko ich adoptować, bo właściciel w sądzie zamierza walczyć o zwrot wilczurów.

- Sytuacja jest niewesoła - przyznaje Andrzej Jaworski, kierownik schroniska . - Wszystkie suki są szczenne. Gdy zaczną się porody, a każda wyda na świat np. po 5 maluchów, będziemy mieć ponad 100 nowych zwierząt. A dopóki nie będę mieć ostatecznego wyroku sądu o przepadku psów na rzecz Skarbu Państwa, nie wolno mi ich wydawać do adopcji, ani sterylizować. Tymczasem wszystkie trzeba utrzymywać, a to kosztuje - zauważa.

Właściciel psów ma już na koncie wyrok sądu, zakazujący mu hodowli. Problem w tym, że złożył odwołanie. Wyrok nie jest więc prawomocny.

KTOZ-owi udało się w końcu przerwać gehennę psów na podstawie przepisu o ratowaniu zwierząt w sytuacji zagrożenia ich życia. W miniony piątek, po anonimowym telefonie, informującym, że właściciel od dwóch dni nie karmił psów, inspektorzy pojechali do Modlniczki. Byli wstrząśnięci. - To wyglądało jak obóz koncentracyjny - opowiada Paulina Boba z KTOZ. - Panował niemiłosierny upał, a psy nie były pojone i karmione. Trzymano je w ciasnych kojcach, przy rozwalających się budach, wokół leżało gnijące mięso. Zwierzęta były odwodnione.

W "fabryce psów" suki były trzy razy w roku dopuszczane do samców i produkowały dziesiątki szczeniąt. - Są tak wyeksploatowane, że na sutkach robią się im guzy, nigdy nie były wypuszczane z kojców, nie chodziły na smyczy, więc na rękach nosiliśmy je do samochodów - opowiada inspektorka.

Właściciela pseudohodowli podczas akcji KTOZ i policji nie było na miejscu. Nie odbiera telefonów. Wczoraj jednak pojawił się na posesji i rozmawiał z inspektorami. - Mówił, że to było jego jedyne źrodło utrzymania, że ma problemy finansowe, ale dba o zwierzęta - opowiada Paulina Boba. - Twierdził, że szukał pracy jako ochroniarz, ale po skazującym go wyroku sądu za pseudohodowlę, nikt nie chce go zatrudnić. Dlatego stara się o zwrot zwierząt.

Dorota Dąbrowska, inspektor KTOZ-u dodaje, że do tej pory mężczyzna był dość ugodowy, obiecywał, że poprawi psom warunki. Niestety, zwierząt przybywało i było coraz gorzej.

Na razie nie jest znany termin kolejnej rozprawy, na której rozpatrzone zostanie odwołanie właściciela psów. Szybki wyrok sądu mógłby rozwiązać problem. Psy zabrane z pseudohodowli są bowiem rasowe, więc szybko znajdą nowych właścicieli.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Strefa Biznesu: Plantatorzy ostrzegają - owoce w tym roku będą droższe

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na krakow.naszemiasto.pl Nasze Miasto