Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Zbrodnia Wołyńska to dramatyczne karty historii, które nigdy nie zostały zapomniane. Rozmowa z dr Michałem Wenklarem

Aleksandra Łabędź
Aleksandra Łabędź
dr Michał Wenklar, p.o. zastępcy dyrektora Oddziału Instytutu Pamięci Narodowej w Krakowie
dr Michał Wenklar, p.o. zastępcy dyrektora Oddziału Instytutu Pamięci Narodowej w Krakowie Agnieszka Masłowska
Dramatyczne wydarzenia "Krwawej Niedzieli" to bolesna historia, która nie może być zapominana. Pamięć o wydarzeniach z 11 lipca 1943 r. a także kolejnych latach i tragediach doznanych przez Polaków w czasie II wojny światowej trwa. - Tylko otwarte mówienie o Zbrodni Wołyńskiej może być podstawą poprawy relacji na polu polityki historycznej - podkreśla dr Michał Wenklar, p.o. zastępcy dyrektora Oddziału Instytutu Pamięci Narodowej w Krakowie.

Co wydarzyło się 11 lipca 1943 roku?

11 lipca 1943 r. miała miejsce tzw. „Krwawa Niedziela”, czyli zmasowany atak ukraińskich nacjonalistów z OUN i UPA na szereg zamieszkałych przez Polaków miejscowości na Wołyniu. Za początek wołyńskiego ludobójstwa uznaje się atak na Paroślę w lutym 1943 roku, ale 11 lipca przeprowadzono skoordynowaną akcję na największą skalę – zaatakowano około 100 miejscowości, mordując na pewno powyżej 3 tysięcy osób. W samym lipcu 1943 r. zginęło ok. 11 tysięcy Polaków, a łącznie na Wołyniu nawet do 60 tysięcy osób. Jeżeli dołączymy do tego Polaków zamordowanych w Galicji Wschodniej i na Lubelszczyźnie, to okaże się, że łącznie ukraińscy nacjonaliści zamordowali w 1943 i 1944 r. ok. 100 tysięcy Polaków. Masowe morderstwa na ludności cywilnej, w tym kobietach, starcach i dzieciach, były rzeczywiście dokonywane ze szczególnym okrucieństwem. Chodziło przede wszystkim o zastraszenie Polaków, żeby ci, którzy przeżyli, uciekli i nie próbowali wracać. W ten sposób ukraińscy nacjonaliści przeprowadzili niestety skuteczną czystkę etniczną.

Czy pamięć o Zbrodni Wołyńskiej trwa? Czy ta trudna historia jest przez Polaków dobrze znana?

Pamięć o Zbrodni Wołyńskiej z pewnością trwa i powinna trwać, bo była to jedna z największych tragedii doznanych przez Polaków w czasie II wojny światowej. Od 2016 r. obchodzimy w rocznicę „Krwawej Niedzieli” Narodowy Dzień Pamięci Ofiar Zbrodni Wołyńskiej, wciąż pojawiają się nowe publikacje czy wystawy – choćby te przygotowywane przez Instytut Pamięci Narodowej, jak wystawa prezentowana obecnie na Plantach przy ul. Dunajewskiego. Dobrze też, że temat ten wszedł do kultury masowej, o czym świadczy choćby bardzo dobry film „Wołyń” Wojciecha Smarzowskiego.

Czy przez ostatnie lata i wydarzenia szczególnie trudno mówić o tej historii?

Po upadku bloku wschodniego i rozpadzie ZSRS Polska na nowo układała sobie relacje z Ukrainą i Ukraińcami. Relacje te muszą być oparte na prawdzie, tak jak na szczerym uznaniu tego, co się dokonało w czasie II wojny światowej, oparte było pojednanie polsko-niemieckie. Nie ma wątpliwości, że obecnie naród ukraiński prowadzi bohaterską wojnę obronną przeciwko agresji rosyjskiej i Polska, tak jak reszta demokratycznego świata, powinna go w tym wspierać. Ale nie oznacza to, że mamy chować te trudne momenty naszej wspólnej historii.

Jak te relacje polsko-ukraińskie możemy definiować teraz?

Tylko otwarte mówienie o Zbrodni Wołyńskiej może być podstawą poprawy relacji na polu polityki historycznej. Mamy też nadzieję, że przyczyni się do tej poprawy solidarność okazana przez Państwo Polskie i Polaków Ukraińcom w czasie trwającej wojny i że wkrótce otworzy się szansa na to, na co czekamy od lat, a więc na ekshumacje z dołów śmierci i uroczyste pochówki ofiar Zbrodni Wołyńskiej.

Czy wobec wydarzeń Zbrodni Wołyńskiej ma Pan w pamięci jakąś konkretną historię?

Przychodzi mi na myśl choćby Mirosław Hermaszewski, pierwszy polski kosmonauta, który jako półtoraroczne dziecko, po postrzeleniu matki przez upowców, przeleżał całą noc w zaśnieżonych zaroślach, a następnego dnia został odnaleziony przez ojca i przywrócony do życia. Pamiętam też wspomnienia mojego byłego wykładowcy z Uniwersytetu Jagiellońskiego, prof. Marka Waldenberga, jak przez kilka miesięcy spał z siekierą pod poduszką na wypadek ataku ukraińskich nacjonalistów.

Tamte czasy to również historie Ukraińców, którzy ofiarnie stawali po stronie Polaków.

Trzeba pamiętać, że próba pomocy Polakom groziła Ukraińcom śmiercią ze strony UPA. Zatem przypadki takie, wcale nie tak rzadkie, zasługują na upamiętnienie i staramy się wspominać o sprawiedliwych Ukraińcach opisując ataki na konkretne miejscowości.

Firmy z tej branży szukają pracowników

od 16 lat

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wideo
Wróć na krakow.naszemiasto.pl Nasze Miasto