Godzina 3.30. Mieszkańców wyrywa ze snu przeraźliwy huk. - To było jak przerażający grzmot. Myślałam, że to piorun strzelił, bo akurat była burza - opowiada Anna Chmielowiec. - Dopiero sąsiad powiedział, że to wybuch - dodaje.
Na miejscu zjawia się straż pożarna, policja i pogotowie gazowe. Na pierwszym piętrze dwukondygnacyjnego budynku straszy potężna wyrwa. Odsłoniła sale zabaw i kuchnię. Z rozwalonej ściany zwisają powyginane kaloryfery i kawalki mebli. Część wielkiej dziury przysłania osunięty dach. Wokół budynku leży porozrzucany gruz, szkło i framugi okien. W sąsiednim domu od fali uderzeniowej powylatywały okna i dachówki. Odłamki dosięgły też kilku aut
- Gdyby stało się to w dzień, byłaby tragedia. Strach o tym myśleć. Przecież tu bawi się tyle dzieci - mówi Anna Wardej.
Kiedy strażacy ugasili ogień po wybuchu i zabezpieczyli teren, musieli rzucić się do walki z innym żywiołem. Ulicę Majora zalała woda z pobliskiego potoku Sudoł. - To jakiś dzień sądu na tej ulicy - mówi jeden ze strażaków.
Do żłobka chodzi codzienne ok. 7o dzieci. Wczoraj, z uwagi na długi weekend, miało przyjść tylko 20. Większość rodziców dowiedziała się jednak o wybuchu i nie pojawiło się ze swoimi pociechami. Jedno dziecko przyjęto do sąsiedniego przedszkola.
Policja ustala przyczyny wypadku. Prawdopodobnie doszło do awarii instalacji gazowej. W centrum eksplozji znajdowała się kuchnia z piecem. - Nikt nie zginął, ani nie odniósł ran. Nasi eksperci stwierdzili, że budynek grozi zawaleniem - informuje nas Michał Kondzior z Biura Prasowego Komendy Wojewódzkiej Policji. - Na razie ekipa badawcza nie może wejść do środka. Postępowanie będzie prowadzone prawdopodobnie wraz z rozbiórką budynku - dodaje.
Mieszkańcy Prądnika Czerwonego uznają wybuch za poważne ostrzeżenie. - Tu niemal wszystkie budynki mają ogrzewanie i kuchnie na gazie. Instalacje sa stare, tak jak i bloki - zauważa pani Renata. - Tragedii może być więcej, jak ludzie nie będą wymieniać gazu na ciepłą wodę z rur - kwituje.
Władze Krakowa znalazły już nowe miejsca dla dzieci ze zniszczonego żłobka. Ich rodzice mogą wybierać spośród pięciu placówek na os. II Pułku Lotniczego, ul. Sienkiewicza, ul. Okólnej, os. Tysiąclecia, ul. Żółkiewskiego.
Muszą to zrobić w poniedziałek.
- Dobrze, że urzędnicy szybko zareagowali, ale problem w tym, że te żłobki są rozrzucone po mieście. Daleko od dzielnicy. To będzie kłopot dla rodziców - kwituje pani Wardej.
Reklamy "na celebrytę" - Pismak przeciwko oszustom
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?