Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Wielkie żarcie

kach
Smakoszy, którzy wstają od stolika nie czekając na kelnera z rachunkiem, pamięta większość krakowskich restauratorów. Plagą tą są dotknięte szczególnie te jałodajnie, które latem wystawiają przed swymi lokalami stoliki ...

Smakoszy, którzy wstają od stolika nie czekając na kelnera z rachunkiem, pamięta większość krakowskich restauratorów. Plagą tą są dotknięte szczególnie te jałodajnie, które latem wystawiają przed swymi lokalami stoliki z parasolkami. Receptą na takie nieciekawe sytuację - twierdzą właściciele gastronomii - jest pobieranie opłat przed wydaniem potrawy, zadbanie o stałych klientów, zaś w ostateczności policja.

Pobieranie pieniędzy przed podaniem zamówionej potrawy do stolika, w co lepszych restauracjach uchodzi za nieeleganckie. Za wytworność taką przychodzi jednak czasami słono zapłacić. Na palcach jednej ręki zliczyć bowiem można restauracje, którym nie zdarzyłoby się gościć u siebie klienta, któremu ani w głowie uregulować rachunek za obiad.

- Miły był, rozmawiał z nami. Zamówił sobie golonko, potem piwo i przystawki - wspomina Krystyna Gracz, kierownik restuaracji Europa. - Zjadł, powiedział, że wychodzi po kuzyna, z którym się przed wejściem umówił i tyle go widzieliśmyÉ A taki elegancki był, czyściutki, wylewny. Kto by się spodziewał? Takie już widać nasze ryzyko zawodowe.

I tyle go widzieli

Nie są obce takie historie właścicielom restauracji orientalnych. - Zamówił, siadł, powiedział, że zapłaci przy wyjściu. Przygotowaliśmy potrawę, podaliśmy. Pochwalił nawet. Zajęliśmy się kolejnym klientem. To wystarczyło. Nigdy już go nie zobaczyliśmy - szef kuchni Adong przy ul. Brodzińskiego nie ukrywa rozgoryczenia. - I żeby to raz tak było!

Obiadowiczów takiego samego typu mieli i w Akropolisie. Zamówili dania za 50, 60 złotych, których to pieniądzy kelnerzy nie zdążyli jednak wyegzekwować. Zjedli tak szybko, jak to było możliwe i zniknęli

Na straty takie narażeni są szczególnie restauracje z ogródkami. - Ze środka bowiem ciężko jest wyjść po angielsku, bez uregulowania rachunku - choć przyznam, mieliśmy raz cały stolik ,specjalistów", którym to się udało. Gdy konsumpcja odbywa się na zewnątrz, staje się to jednak o wiele łatwiejsze. Przychodzą do nas klienci, którzy zamówią pizzę, piwo i uciekną przed kelnerem - mówi Arletta Mucha z restauracji Da Pietro.

Potwierdzają to szefowie Wierzynka, którzy również nie ustrzegli się przed ogródkowymi ,ucieczkami" najedzonych, a nieskorych do zapłaty gości.

Recepta na niechętnych

Lekarstwem na opornie wyciągających portfele konsumentów jest policja. Czasem kończy się wyłącznie na ostrzeżeniu, zdarzają się jednak przypadki, gdy klienci odjeżdżają sprzed restauracji policyjnym samochodem. - Po odsiedzeniu kary za kradzież wracają, by zapłacić - dzieli się przypadkiem ze swojego podwórka Konrad Chochołowski, właściciel restauracji Heliada. - Na kolegium skończyła się np. historia kibica Wisły, który posiliwszy się po meczu, odmówił uregulowania rachunku.

Pojedyncze przypadki nieuregulowania rachunku mniej są jednak dla restauratorów bolesne od tych, które dotyczą większej grupy osób. W Heliadzie za bankiet, wart 5 tys 400 zł, odmówił zapłaty prezes jednej z krakowskich firm. - To nie jedyne przypadki. Za darmo chcą u mnie zjeść i politycy, i przedsiębiorcy - zauważa właścicel Heliady.

od 7 lat
Wideo

Reklamy "na celebrytę" - Pismak przeciwko oszustom

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na krakow.naszemiasto.pl Nasze Miasto