Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

W sercu Stanisława Słomki ze Świątnik Górnych płynie kłódczana krew. To jeden z ostatnich wytwórców kłódek

Marcin Banasik
Marcin Banasik
Stanisław Słomka całe swoje życie związał z kłódkami
Stanisław Słomka całe swoje życie związał z kłódkami Marcin Banasik
Jako dziecko siadał na małym stołku i pomagał ojcu w robieniu kłódek. Kiedy ożenił się kłódki wytwarzał już razem z teściem, który również był specjalistą w tym fachu. Teraz pan Stanisław jest na emeryturze, ale o kłódkach nie zapomniał. Na ciężkich prasach tłoczy metalowe części, które później składa ręcznie. Tak powstaje kłódka, która lata świetności dawno ma już za sobą.

Każda szafka miała kłódkę

Kiedyś w zakładach pracy, która zatrudniały tysiące pracowników, każdy miał szafkę, w której trzymał ubrania i rzeczy osobiste. Każda z tych szafek była zamknięta na kłódkę. Spółdzielnie na kłódkę zamykały każde pomieszczenie, w którym były liczniki prądu, wody, gazu itd.

- Wtedy nasze kłódki schodziły na pniu. Później zaczęto likwidować huty i inna duże miejsca pracy i kłódczany biznes przestał się opłacać. Teraz robię kłódki na okazjonalne zamówienia, po kilkadziesiąt sztuk. Branże dobiły oczywiście kłódki chińskie, które są o wiele tańsze od tych robionych w polskich manufakturach - mówi Stanisław Słomka.

Dziś, poza kłódkami, rzemieślnik zajmuje się produkcją innych metalowych przedmiotów, jak wieszaki czy zasuwki do mebli, a nawet łapek na myszy i szczury.

Obróbką metalu świątniczanie trudnią się od setek lat. Przez wieki zmieniały się tylko jego formy

Kłódki robią tam od wieków

Świątniczanie bili w najsłynniejszy królewski dzwon, produkowali broń i kłódki do zamkowych skarbców. Proporcje zaczęły się zmieniać, gdy pod koniec XVIII wieku broń białą zastąpiono palną, szlachta zubożała, a sąsiedzi rozebrali kraj. Mieszkańcy, korzystając z wyuczonych umiejętności, już na lokalnym gruncie zakładali warsztaty kłódkarskie, ślusarskie, zajmowali się kowalstwem artystycznym. Podczas 123 lat zaborów rzemieślnicy ze Świątnik wędrowali do Czech, na Słowację i Węgry, gdzie handlowali.

Teraz z tych czasów pozostały głównie wspomnienia i sympatyczne muzeum prezentujące kawał świątnickiej historii. I jeszcze kute w metalu ławki, kosze na śmieci na rynku i kościelne freski przedstawiające anioły wytwarzające kłódki. Ale tych, którzy wciąż zajmują się produkcją metalowych zamków i kłódek, zostało kilkoro na krzyż. Wśród nich jest Stanisław Słomka, który ma ogromna wiedzę ale i sentyment do wyuczonego fachu.

- Kiedyś rzemieślnik robił trzy kłódki na tydzień. Za jedną żyła jego rodzina, za druga kupował materiał na następne produkty, a za trzecią był zysk. Pamiętam, że mój ojciec za jedną kłódkę kupił sobie dobry garnitur. Wtedy prace rzemieślników miały swoją wartość - wspomina pan Stanisław.

Całe życie z kłódkami

Mężczyzna do przydomowej pracowni schodzi po kilku stopniach, ale to wystarcza, by zanurzyć się w innym świecie. Z każdym kolejnym krokiem nasila się stukot obijających się o siebie narzędzi, huk maszyny, trzask zgniecionego metalu. Warsztatu małego rzemieślnika - jak mówi o swoim miejscu pracy - nie zamieniłby na żadne inne miejsce na świecie.

- Nawet w niedzielę tu przychodzę, żeby uporządkować warsztat. Tutaj pracuję, ale też odpoczywam. Całe swoje życie związałem z kłódkami. Czuję, że w moich żyłach płynie kłódczana krew.

Bolt nagra pasażerów

od 16 lat

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wideo

Materiał oryginalny: W sercu Stanisława Słomki ze Świątnik Górnych płynie kłódczana krew. To jeden z ostatnich wytwórców kłódek - Gazeta Krakowska

Wróć na krakow.naszemiasto.pl Nasze Miasto