Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Rowerzysta, kajakarz, filozof, teolog

Marek Lubaś-Harny
Powołanie kapłańskie przyszło w najgorszym roku okupacji, kiedy wielu innych traciło wiarę.

Decyzja młodego Karola, wówczas słuchacza tajnych kompletów polonistycznych, zaskoczyła nawet najbliższych przyjaciół. Później przyznawali, że postanowienie z całą pewnością było dobrze i od dawna przemyślane. Jednak, kiedy się dowiedzieli, dominował szok. Choć przecież i wcześniej dało się zauważyć sygnały, że młody Wojtyła był bardziej od swych rówieśników religijny. Stanowiło to nawet powód do mniej lub bardziej niewinnych zaczepek.

Tadeusz Kwiatkowski, jeden z ludzi, którzy w tamtych latach znali go najlepiej, wspominał, że prowokowali Wojtyłę pytaniami, dlaczego miłosierny Bóg pozwala na hitlerowskie zbrodnie, czemu Watykan i papież nie reagują na cierpienia katolickiej Polski, mordowanie księży i prześladowania wiernych. Przyznawał: "Wiedzieliśmy, że oczekiwanie na bezpośrednią ingerencję Boga jest śmieszne, ale znając religijność Karola, chcieliśmy się z nim trochę podroczyć. (…) Zdobywał się na cierpliwość i traktował swe wypowiedzi poważnie."

Kiedy Karol Wojtyła zrezygnował z udziału w pracach konspiracyjnego Teatru Rapsodycznego i wstąpił do tajnego seminarium duchownego przy krakowskiej kurii, koledzy próbowali nawet zawrócić go z tej drogi. Nie mieściło im się w głowie, że przyszły polski teatr traci taki talent. Przypominali nawet przypowieść o talentach danych przez Boga, z których człowiek ma obowiązek się rozliczyć. Na próżno. Postanowienie było nieodwołalne.

1 listopada 1946 roku kardynał Adam Sapieha wyświęcił Karola Wojtyłę na księdza. W życiu przyszłego papieża zaczął się kolejny etap. Wielu krakowian i Małopolan dobrze pamięta go z tego okresu. Ci, którzy jako niemowlęta mieli to szczęście, że wikary Wojtyła chrzcił ich u św. Floriana, do dziś z dumą eksponują ten fakt ze swego życiorysu. Nawiasem mówiąc, dziwnie ich przybywa od czasu, kiedy tamten skromny ksiądz został biskupem Rzymu. Podobnie jak gospodyń w Tylmanowej, u których miał gościć wraz z grupami młodzieży. Oraz turystów na gorczańskich, beskidzkich i bieszczadzkich ścieżkach, którzy jakoby razem z nim po nich wędrowali.

Oczywiście, te legendy są budowane na prawdzie. Karol Wojtyła rzeczywiście wiele wędrował po górach, jeździł na nartach, pływał na kajakach po mazurskich rzekach i jeziorach. Był przecież naprawdę księdzem niekonwencjonalnym, turystą i sportowcem. Jednak i ta aktywność łączyła się w nim jak najściślej z misją kapłańską. Towarzysze jego wędrówek zapamiętali, że zawsze miał z sobą ciężki plecak, w którym wszędzie nosił komplet naczyń liturgicznych i innych przyborów niezbędnych do odprawienia mszy świętej na łonie natury. A nawet kamień z relikwią, który umieszczał na rozkładanych w górach czy nad wodą polowych ołtarzach.
Mniejszą świadomość mamy, że ksiądz Wojtyła już w tych wczesnych latach był jednak przede wszystkim uczonym, teologiem i filozofem. Zapewne również na trasach pieszych, rowerowych czy kajakowych wędrówek rodziły się przemyślenia, które później w dojrzałej postaci pojawiły się na kartach jego najdonioślejszych dzieł, takich jak "Osoba i czyn" czy "Miłość i odpowiedzialność".

od 7 lat
Wideo

NORBLIN EVENT HALL

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na krakow.naszemiasto.pl Nasze Miasto