WISŁA CAN-PACK KRAKÓW 100
SMS PZKOSZ ŁOMIANKI 59
(24:8, 26:20, 26:11, 24:20)
WISŁA: Krawiec 28 (2x3), Holdsclaw 16, Vilipić 6, Skerović 4, DeForge 2 - Trześniewska 20, Gajda 10, Trafimawa 6, Fikiel 5, Radwan 3 (1x3). SMS: Błaszczak 23 (3x3), Tomiałowicz 16 (3x3), Kotnis 9, Jujka 2, Pułtorak 1 - Bednarczyk 6 (2x3), Soszyńska 2 oraz Steciuk, Sosnowska i Kowalewska.
Sędziowali: T. Trawicki i K. Kamińska. Komisarz: K. Lenczowski. Widzów ponad 600.
Było to spotkanie z gatunku takich, w których zwycięzca znany był już przed rozpoczęciem konfrontacji, choć nie miało to związku z nagannymi zjawiskami, które jakże często obserwujemy w sporcie. Po prostu z jednej strony na parkiecie były obrończynie tytułu mistrzowskiego i jednocześnie najpoważniejsze kandydatki to przedłużenia panowania na rodzimych parkietach, z drugiej zaś uczennice z Łomianek, które marzą o zastąpieniu obecnych gwiazd żeńskiego basketu w polskim wydaniu. I przyznać trzeba, że podopieczne trenera Remigiusza Kocia zaprezentowały się z dobrej strony. Przede wszystkim agresywnie i w miarę skutecznie poczynały sobie w obronie. Potrafiły też trafiać z dystansu, bo pod tablicami nie miały szans w konfrontacji z krakowiankami. Dość powiedzieć, że zaliczyły osiem "trójek" przy tylko trzech takich trafieniach gospodyń.
Tym razem Monika Krawiec była najskuteczniejszą z wiślaczek. Ale żadna to niespodzianka, wszak ma ogromny potencjał.
- Przyjechaliśmy po naukę do zespołu, który jest najmocniejszy w Polsce. I dla nas była to kopalnia koszykarskiej wiedzy. I te moje dzieciaki (sześć zawodniczek jest z rocznika 1990 - przyp. bat) dzielnie się spisywały. Oczywiście wygrać nie miały szans, ale co się nauczyły, to ich. W przyszłości zaś możemy mieć pociechę z tych moich aktualnych podopiecznych - stwierdził szkoleniowiec SMS. Nic dodać, nic ująć i życzyć należy, żeby uczennice z Łomianek nie załamywały się permanentnymi porażkami.
Naturalnie nie jest to miłe, ale przecież sensem istnienia takiej SMS nie jest odnoszenie zwycięstw, a "produkcja" koszykarek z prawdziwego zdarzenia. Jeżeli zaś chodzi o wiślaczki, to generalnie trudno było się im zmobilizować - szczególnie zawodniczkom z tzw. pierwszej piątki. Co zresztą znalazło odzwierciedlenie w ich meczowych "osiągach". Ale w sumie ileś tam akcji było naprawdę widowiskowych. A największy pozytyw z tego spotkania? Dla mnie bezsprzecznie powrót do gry Magdaleny Radwan, która pauzowała od lata ub. roku, kiedy to odniosła kontuzję na zgrupowaniu reprezentacji Polski i musiała poddać się opercji. Nie zagrały natomiast przeziębione Canty i Wielebnowska oraz kontuzjowana (kolano) Gburczyk.
- Być może już w poniedziałek Dorota wróci do treningu, ale ostatnie słowo należy do naszego lekarza - oświadczyła Marta Starowicz. Na koniec dodajmy, że w wiślackiej hali było w sobotę po prostu zimno. Szczególnie utyskiwała DeForge sygnalizując, że bez przerwy ma lodowate dłonie. A przecież zbyt niska temperatura ma niebagatelny wpływ na postawę na parkiecie. Czyli w sumie dobrze, że zima w tym sezonie jest wyjątkowo łaskawa...
![emisja bez ograniczeń wiekowych](https://s-nsk.ppstatic.pl/assets/nsk/v1.221.5/images/video_restrictions/0.webp)
Studio Euro odc.4 - PO AUSTRII
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?