Co?
Rozmówca jeden: "Detox marzeń” to pewien kolektyw, grupa nieartystyczna, która przyjęła sobie za zadanie uporczywe „przeszkadzanie” w wydarzeniach kulturalnych. Nasza działalność może być rozumiana artystycznie, możliwe nawet, że takowa jest, ale unikamy jakichkolwiek przyporządkowań. Nie zakładamy myspace’a, nie mamy strony internetowej, nie mamy ksywek. Tutaj chodzi o drwinę z artystycznych buntów i dlatego – za pomocą tych buntów – dołączamy do kulturalnego życia miasta.
Rozmówca dwa: Na pewno nie jesteśmy jak Ędward Ącki. Jesteśmy jak sekunda karnawału w środku postu.
Dlaczego?
Rozmówca dwa: To jest czyste działanie hobbystyczne. Oprócz kolektywu zajmujemy się w Krakowie wieloma sprawami zawodowo. "Detox marzeń” umożliwia nam stworzenie drugiej tożsamości. To taki fikcyjny profil na naszej-klasie, który objawia się poprzez koncerty, wystawy, a także – może przede wszystkim – manifestowanie własnej sztuki na cudzych wystawach, koncertach i akcjach zorganizowanych.
Głupota?
Rozmówca jeden: Głupota to niedostatek rozumu przejawiający się brakiem bystrości, nieumiejętnością rozpoznawania istoty rzeczy, związków przyczynowo-skutkowych, przewidywania i kojarzenia. Charakteryzuje się pychą, śmiałością, podejrzliwością, niskim lub nieistniejącym samokrytycyzmem, niezdolnością do zdziwienia, dążnością do ekspansji. Wszystko wskazuje na to, że jesteśmy zaprzeczeniem tego pojęcia.
W jaki sposób?
Rozmówca dwa: W sumie trudno odpowiedzieć na to pytanie, bo wiele form już wykorzystaliśmy, a wiele przed nami. Wolelibyśmy nigdy się nie powtórzyć w naszym działaniu, ale niestety jesteśmy ograniczani naszymi zdolnościami. Zawsze opracowujemy artystyczne riposty na bazie naszej muzyki, fotografii lub z wykorzystaniem klasycznych, znanych już happeningów. W sumie nie chcę odpowiedzieć na to pytanie. Woody Allen stwierdził kiedyś, że życie jest za krótkie, żeby tracić je na dyskusje o życiu, bowiem lepiej po prostu je przeżyć. Z naszym działaniem jest tak samo. Nie potrzebujemy mowy o tym. Jedyną satysfakcją i potrzebą naszej inicjatywy jest moment, w którym na pseudoeksluzywnych wernisażach i premierach pojawiamy się z niewygodnymi pytaniami, gadżetami itd.
Rozmówca jeden: Tutaj warto zaznaczyć, że ten wywiad nie jest formą promocji, a wyjaśnieniem naszego zadania, które niektóre osoby zbulwersowało. Wielu domagało się wyjaśnień.
Niewygodni?
Rozmówca dwa: Zdecydowanie tak. Taki był nasz zamiar. Nie jesteśmy nielegalni, wulgarni ani nawet nieproszeni. Całe rozdrażnienie otoczenia wynika jedynie z naszej postawy, która przeszkadza w tych całych krakowskich modłach artystycznych.
Rozmówca jeden: Kraków to takie dziwne miasto, gdzie na wernisaże przychodzą znajomi znajomych, a na koncerty lokalnych składów same rodziny muzyków i dawne dziewczyny wokalisty. To śmieszne. Nas naprawdę interesuje sztuka tych młodych ludzi, bo sami jesteśmy młodzi i chcemy widzieć, jak ci wrażliwcy postrzegają naszą rzeczywistość. Przy okazji po prostu sprawdzamy trwałość materiału. Nie przyklaskujemy. Wymagamy elastyczności. Chcemy usłyszeć więcej niż jest podane w informacjach prasowych, a także chcemy zobaczyć, jak twórca reaguje na materie mu przeciwną.
Cel?
Rozmówca jeden: Sam nie wiem. Chyba rozszerzenie projektu z kilku osób do całego sztabu ludzi przypadkowych, które po pierwsze zaczną chodzić na krakowskie wydarzenia sztuki niszowej, a także za pomocą cudzych wydarzeń, zamanifestują własne dokonania. W tym mieście jest zdecydowany brak poczucia jedności generacyjnej. Oczywiście każdy proces stworzenia takiego zjawiska musi zacząć się od prowokacji.
Bohaterka Senatorium Miłości tańczy 3
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?