Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Na zatłoczonych ulicach miasta

Redakcja
Po środowym wypadku, który miał miejsce na ul. Lubicz, gdzie kobieta przechodziła w miejscu niedozwolonym i dostała się pod koła tramwaju, postanowiłem baczniej przyjrzeć się zachowaniom pieszych na krakowskich ulicach.
Nieuważni piesi...

Pokonując kilkadziesiąt kilometrów dziennie po miejskich arteriach spostrzeżenia są zatrważające. Oto kilka z nich: jadąc wczoraj od ronda Młyńskiego kierowałem się w kierunku ul. Pilotów. Dojeżdżając do wiaduktu zobaczyłem przebiegającego mężczyznę w miejscu niedozwolonym przez cztery pasy ruchu!

Kolejna sytuacja: na ul. Wileńskiej zza autobusu stojącego na przystanku po przeciwnej stronie ulicy wychodzi starsza kobieta. Nie pozostało mi nic innego jak ustąpić jej pierwszeństwa, pomimo że nie poruszała się na oznakowanym przejściu dla pieszych. Na ul. Pawiej, gdzie mieści się Galeria Krakowska, na skrzyżowaniu z ul. Ogrodową zza samochodów beztrosko wychodzi grupa pieszych udając się na dworzec dla busów. Oznakowane przejście usytuowane jest zaledwie kilka metrów wcześniej. Kolejni na ul. Krakowskiej pokonujący ulicę przez torowisko...

Czasami można odnieść wrażenie, że nie wszyscy mają świadomość tego, jakie powodują zagrożenie, przede wszystkim dla siebie samych. Wtargnięcia na jezdnie należą do bardzo niebezpiecznych, ponieważ pieszy nie posiada żadnej ochrony i choć kierowca starałby się nie wiadomo jak, to i tak nie jest w stanie zatrzymać samochodu w miejscu, a tym bardziej motorniczy kolosa, który waży 35 ton. Praw fizyki nie da się oszukać.

W takich właśnie sytuacjach dochodzi do nieszczęścia. Niejednokrotnie nie tylko potrącona osoba przeżywa traumę z tym związaną. Należałoby postawić się w sytuacji kierowcy i zadać sobie pytanie, jak on się czuje? I nie chodzi tu tylko o samochód, bo to rzecz nabyta, ale o psychikę, na której zostaje odciśnięty ślad. Wielu w takich przypadkach kończy karierę za kółkiem, ponieważ nie są już w stanie prowadzić samochodu.

Byłem kiedyś świadkiem zdarzenia z udziałem pieszego. Przed przejściem stała grupa dzieci wracających z nabożeństwa w komunijnych ubraniach. Można było odnieść wrażenie, że nikt nie sprawuje nad nimi opieki. W pewnym momencie jeden z chłopców wbiegł na bok samochodu przejeżdżającego ulicą. Stracił przytomność, ale na szczęście skończyło się tylko na kilku otarciach.

Sytuacja, jaką stworzyły osoby postronne, nawet niebędące świadkiem całego zajścia urągała w godność człowieka. Całą winą za wypadek została obarczona kierująca samochodem. Do tego stek wyzwisk pod jej adresem, nie dużo brakowało, a doszłoby do linczu na niewinnej osobie. Kobieta nie wytrzymała i schowała twarz w dłoniach. Po wszystkim nie była w stanie odjechać samochodem.

Błędy konstrukcyjne

Swego czasu było oddawane do użytku wyremontowane skrzyżowanie ulic Wybickiego i Łokietka. Kilka dni przed otwarciem trwały jeszcze kosmetyczne poprawki. Zapytałem wówczas jednego z inspektorów, czy na długości chodnika usytuowanego naprzeciw kościoła zostaną postawione słupki oddzielające jezdnię od chodnika? W odpowiedzi usłyszałem, że nie ma tego w planach i ewentualnie o takie wyposażenie infrastruktury drogowej musiałaby wystąpić z wnioskiem "drogówka".

Na moje kolejne pytanie, czy najpierw musi dojść do tragedii, żeby pojawiły się jakieś poczynania, inspektor wzruszył tylko ramionami. Sytuacja na tym odcinku jest taka, że w okresie, kiedy odbywają się nabożeństwa, ludzie chodzą jak chcą po całej szerokości jezdni, pomimo że przejście wraz z sygnalizacją świetlną znajduje się kilka metrów dalej. Z przykrością trzeba stwierdzić, że dochodziło w tym miejscu do wypadków, na całe szczęście niegroźnych dla samych pieszych. W jednym z nich 15-latka doznała ogólnych obrażeń ciała i została odwieziona do szpitala, zaś w kolejnym rowerzysta został niegroźnie poturbowany.

Rozumiem, że każdemu gdzieś się śpieszy, każdy ma swoje sprawy i problemy, ale drodzy użytkownicy dróg publicznych - nie za wszelką cenę!

Są to spostrzeżenia z perspektywy kierowcy i można by mi zarzucić brak obiektywizmu. Jednakże nie wszędzie da się dojechać samochodem - wtedy jestem pieszym. Niejednokrotnie czułem się jak intruz na przejściu, gdy pomimo wyświetlanego zielonego światła samochód przejechał mi przed samym nosem.

Mój skromny apel skierowany jest do wszystkich użytkowników dróg. Przede wszystkim kierujmy się zdrowym rozsądkiem. Okazujmy sobie odrobinę więcej partnerstwa i szacunku, a wtedy wszystkim będzie żyło się lepiej w tak pięknym mieście, jakim jest Kraków.






od 7 lat
Wideo

META nie da ci zarobić bez pracy - nowe oszustwo

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na krakow.naszemiasto.pl Nasze Miasto