Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Moje spotkanie ze śmiercią w "Klinice Dobrej Śmierci" [recenzja]

Redakcja
Dagi
Spektakl teatru Barakah w Krakowie porusza trudny temat eutanazji. Stajemy się tam nie tylko pacjentami kliniki, ale zaczynamy zadawać sobie pytanie: Kiedy tak naprawdę stajemy się martwi?

Czy eutanazja dotyczy tylko skrajnie cierpiących z powodu choroby? A co ze zdrowymi samobójcami? Kto ma prawo żyć? Uśmiechamy się sami do siebie, kiedy się okazuje, że klinika robi biznes na wykonywaniu eutanazji. Wydaje się to mało realistyczne. Ale czy na pewno? Polecam wybrać się na spektakl. Mam nadzieję, że wyjdziecie z niego żywi, gotowi do przezywania życia naprawdę.

Trudno nie oprzeć się wrażeniu, że "Klinika" dotyka m.in. problemu starszych ludzi. Ludzi
wykluczonych, samotnych. Niektórzy są nawet traktowani jako zbędny balast.  Jakiś czas temu, będąc w szkole medycznej podjęłam pracę pielęgniarki środowiskowej. Praca
zajmowała każdy weekend. Dojazd do Katowic o wczesnych porannych godzinach. Tam właśnie spotykałam ludzi chorymi,opuszczonych przez własne rodziny. Ludzi, którzy całkowicie zależni byli od obcych ludzi.

Każda osoba miała własną historię. Chciałabym przytoczyć kilka z nich. Sobota, 04:00 rano. Sygnał budzika wybudza mnie z najgłębszego snu. Szybka poranna toaleta, małe śniadanie. Jeszcze tylko sprawdzenie wszystkich kluczy do domów moich pacjentów. Lekko zaspana wsiadam do autobusu. Po 10 minutach jestem już całkowicie przebudzona i
gotowa do pracy. Nerwowo sprawdzam zegarek, pani Matylda o 6:00 musi dostać lekarstwa. Jest unieruchomiona przez reumatoidalne zapalenie stawów. Śmierć męża, brak dzieci. 5:50 mijam Kościół na ul. Mikołowskiej. Po chwili jestem już na miejscu.

Pani Matylda mimo, iż śpi bez aparatu słuchowego wyczuwa moją obecność. Jest lekko poddenerwowana, źle spała. Narzeka na ból. Powoli zsuwam ją na wiadro, które służy
jej za toaletę. Z początku zapach mnie odrzuca. Walczę ze wstrętem. Staram się o tym nie myśleć. Delikatnie ją obmywam i zakładam pampersa. Opowiadam przy tym co mi się ostatnio przytrafiło. Czuję jej zażenowanie. Staram się nie zwracać uwagi na jej zły humor. Chcę to przetrwać, dla niej. Wiem, że cierpi, jest nieufna, a najgorsza jest jej samotność. Zawsze przed moim wyjściem upewnia się czy na pewno będę.

Za 5 minut jestem już pod klatką kolejnej pacjentki. Dzwonię domofonem, nikt nie odpowiada. Denerwuje się, boje się że już odeszła... Dzwonię do sąsiada. Jest! Sąsiad, niewiele młodszy od pacjentki nie kryje oburzenia. ”Znowu tu przyszła po wodę!”. Zaczyna mówić o niej z odrazą, jakby w ogóle jej tam nie było. Ja wiem, że ona wszystko
rozumie. Czasami traci kontakt z rzeczywistością, ale nadal tam jest!

Szybko zabieram ją stamtąd, ona czuje się zawstydzona. ”Ja tylko chciałam pić”, tłumaczy. Wstydzić powinien się jej sąsiad. Przytulam. Pani Ania miała kochającego męża. Jej młodzieńczą urodę uwieczniał na swoich obrazach. Jeden z nich wisi nad jej łóżkiem. Piękna kwiecista sukienka, słomiany kapelusz i fale morza. Jej daleka rodzina sprzedała piękny dom, w którym mieszkała w zamian dała kawalerkę. "Tak będzie dla niej najlepiej" - stwierdzili. Jej już nic nie potrzeba. Czuje się źle ze swoim słabym ciałem. Cierpi na Alzheimera. Zapomina o podstawowych rzeczach. Sama chce się obmywać i zmieniać pampersy, ale jest zbyt słaba. Chwilami nazywa mnie Basią. Nie tłumaczę, zostaje tym kim ona chce. Wiem, że tego potrzebuje. Chce bym była z nią jak najdłużej, boi się być sama. Nigdy wcześniej nie czułam, że śmierć jest tak blisko. Ostatni raz ją przytuliłam i zapewniłam, że się jutro zobaczymy. Ale nie było już dla niej jutra.

Skierowano mnie do kolejnego, nowego pacjenta. Tym razem pani Jadwiga poruszała się
doskonale. Jednak długa lista poważnych chorób nie dawała nadziei. Pani Jadwiga nie
potrzebowała opieki służby zdrowia, tylko towarzystwa. Kogoś, kto oddali na chwilę strach przed śmiercią. Najbardziej cierpiała jej dusza. Głęboka depresja spowodowała, że od dawno nie wychodziła z domu. Nikt jej nie odwiedzał. Mówiła, jak bardzo boi się śmierci, ale że żyć już dawno przestała. Przekonałam ją, że śmierć jest tylko wstępem do czegoś nowego. Wtedy po raz pierwszy zobaczyłam w niej iskrę życia. Była to ostatnia pacjentka tego dnia. Zostałam u niej dłużej. Razem snułyśmy plany gdzie pojedziemy i co
zobaczymy, jak wyzdrowieje. Chociaż nie było nadziei, obie w to uwierzyłyśmy. Byłyśmy
szczęśliwe ze wspólnego czasu, który był nam dany.

W czasie mojej pracy zetknęłam się z wieloma ludźmi, którym nie tyle doskwierała choroba fizyczna, co samotność, rozgoryczenie. Każdą osobę doskonale pamiętam. Zdarzało się, że byli rozgniewani na cały świat, zgrzędliwi (ból potrafi zmienić każdego). Pamiętam ich historie. Ich życie, o którym chcieli mówić. Tak jak my, oni również kogoś kochali, mieli swoje zainteresowania, plany. Pragnęli żyć pełnią życia. Mieli swoje miejsce w społeczeństwie. Do tej pory pamiętam uśmiech pani Jadwigi, kiedy opowiadała o przejażdżce na motorze ze swoim ukochanym.

Wiele z tych osób potraktowano jako balast, kogoś bezwartościowego, kto i tak długo nie pożyje. Wielu oddaje swoich rodziców, dziadków do domów starców, już wtedy skazując ich na śmierć. Szukają najlepszej i najdroższej opieki, zagłuszając wyrzuty sumienia. A potem nie ma nawet czasu by zadzwonić... A oni czekają. Usprawiedliwiają swoje wnuki, dzieci, wymyślając coraz to nowsze powody. Nie chcą być niepotrzebni, potrzebują miłości do końca. Gdyby mogli pewnie powiedzieliby nam - jestem tu, przyjdź do mnie; boje się samotności; nie chcę umierać; chcę poczuć się potrzebny/a.

W tym wszystkim zapominamy, że my również kiedyś się zestarzejemy. Jak chcesz, by wyglądała Twoja starość?

od 7 lat
Wideo

Jak czytać kolory szlaków turystycznych?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na krakow.naszemiasto.pl Nasze Miasto