Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Manifest 30-latków [wywiad]

trojanka
trojanka
- Moi bohaterowie walczą z depresjami, lękami i zahamowaniami różnego rodzaju - mówi autor właśnie wydanego "Cienia pod Blokiem Mirona Białoszewskiego".

Z pisarzem Juliuszem Strachotą o jego zbiorze opowiadań ukazującym pokolenie dzisiejszych sfrustrowanych 30-letnich outsiderów, związkach z Nową Hutą, dzieciństwie i ludzkiej naturze rozmawia Agnieszka Trojanowska.

Zobacz też: Kilka słów o Juliuszu Strachocie

Mieszkasz w Nowej Hucie? Jak ją postrzegasz, jako rodowity Warszawiak z Saskiej Kępy?
Kiedy przyjechałem tu dwa lata temu, nie spodziewałem się, że to miejsce mnie tak zafascynuje. Pochodzę z dzielnicy blokowisk z lat 70-tych, nie posiadającej swojej tożsamości, z terenu zdemitologizowanego. Szybko poczułem się związany z Nową Hutą jako miejscem o podobnym charakterze, z tą różnicą, że zaskoczyła mnie swoją historią, legendami, mnóstwem mitów. Jest to zdecydowanie moje miejsce. Spodziewałem się czegoś zupełnie innego. Codziennie staram się odkrywać nowe zakamarki, co zresztą jest zgodne z moją naturą podróżnika, poszukiwacza.

Gdzie lepiej się żyje: w Krakowie czy w Warszawie?
Warszawę kocham całym sercem. Na Saskiej Kępie urodziłem się i wychowałem. Miałem tam kumpli, szkołę. Dość wcześnie zainteresowali mnie swoją twórczością Miron Białoszewski i Marek Hłasko. Warszawę odkrywałem chodząc śladami bohaterów ich powieści, odnajdywałem miejsca z nimi związane. W tej chwili odczuwam mniejszy związek emocjonalny ze stolicą z racji tego, że rzadko w niej bywam. A poza tym, uwalniam się od niej, jako dominanta dominanty w mojej twórczości. Przestała mi ona ciążyć, natomiast zaczyna pochłaniać mnie Nowa Huta.

A dlaczego wątek nowohucki nie został wykorzystany w opowiadaniach?
Moja proza jest prozą dzielnicową, więc w zasadzie każde miasto można do niej dopasować, w którym są blokowiska. Akcja "Cienia pod Blokiem" jest jeszcze osadzona w warszawskiej rzeczywistości. Co nie znaczy, że nie chcę się podejmować tematyki nowohuckiej. Chciałbym o niej napisać, ale z perspektywy człowieka z zewnątrz. Nie śmiałbym porywać się na pisanie o niej z punktu widzenia kogoś, kto ją zna od podszewki. Nie czuje się godny z takiej pespektywy pisać, bo po prostu jej nie znam na tyle dobrze, jak Saskiej Kępy. Są jednak rzeczy warte opisania, które mnie zaskakują bądź śmieszą, jak np. to, że wszyscy uciekają od tego, że w Nowej Hucie istnieje artystyczne środowisko, taka klika o podobnym charakterze jak w Krakowie, czy tej szczurzej Warszawie.

A Twoja fascynacja Białoszewskim?
Jako małolat zafascynowany jego twórczością jak i innymi pisarzami odkrywałem miejsca związane z bohaterami książek. Dodatkowo próbowałem robić ilustracje do ich powieści. Poza tym blok, w którym mieszkał Białoszewski, był w mojej okolicy. Przychodziłem tam, łaziłem po dachu, 11-tym piętrze, gdzie się przechadzał, ale nigdy go nie naśladowałem. On jest we mnie, jako wspomnienie związane z pewną fascynacją jego twórczością oraz z miejscem, z którego pochodzę. Nie ma tu próby naśladownictwa warsztatu pisarskiego Białoszewskiego.
Tytuł zbiorku sam mi przyszedł do głowy rok temu i nie jest to zabieg celowy, co zarzucają mi inni zwłaszcza, że równolegle z moim zbiorkiem pojawiło się "Chamowo".

Na ile bohater Twoich opowiadań jest powiązany z Tobą, jako osobą z krwi i kości?
Bałem się tego pytania. Nie można tego oddzielić od siebie, nie pisać o sobie. Pisanie to dla mnie jedyna droga pozbycia się pewnego rodzaju neurozy. Bohaterowie zawsze odzwierciedlają pewne przeżycia autora, jego refleksje wynikające z obserwacji życia, ludzi. Nie da się przeliczyć na ile procent w procesie pisania bierze udział mózg (fantazja), a na ile moje emocje. Czasem bywa tak, że moje opowiadania same się piszą, po prostu siadam, piszę i urywają się w miejscach najmniej spodziewanych, całkiem nieprzemyślanie z mojej strony, jako autora. I bywają czystą fikcją.

Poruszasz wiele tematów współczesnego 30-latka, outsidera, który ucieka od świata i siebie, którego rzeczywistość przerasta, rozczarowuje. Czy pokolenie dzisiejszych 30-latków jest takim outsiderem?
Wielu jest facetów 30-latków, w tym moich znajomych, maminsynków, nie potrafiących ułożyć sobie życia. Często nie umiejących stworzyć prawdziwych związków, nieporadnych, bezbronnych. Interesuje mnie ich emocjonalność. Mówi się o tym, że faceci nie wyrażają emocji. Chociaż coraz częściej dostrzegam, że pojawiają się tacy, którzy potrafią okazać swoje lęki, frustracje. Którzy nie mają oporu przed okazaniem światu swojego kobiecego pierwiastka i nie boją się tego. Młodzi ludzie dziś są rozczarowani, zagubieni. Takie spojrzenie na świat pojawia się coraz częściej. Wśród znajomych zauważyłem taki trend. Jest wiele rozstań, rozwodów itd. Sam zresztą pochodzę z rozbitej rodziny.

A kobiety?
Kobiety przedstawiane są przez moich bohaterów, 30-letnich chłopców, jako osoby krzywdzące. Ktoś mi ostatnio zarzucił, że w mojej prozie służą one do robienia laski. Oczywiście tak nie jest. Jak się bliżej temu przyjrzeć, to zawsze goście wszystko psują, celebrując swoje problemy i nie potrafiąc kompletnie wyjść poza nie.

Czy w niestałości świata widzisz jakąś siłę czy wręcz coś przeciwnego, co niszczy człowieka i sprawia, że człowiek upada? W niestałości świata i jego nieprzewidywalności widzę coś prze fascynującego. Stanowi to dla mnie ogromny motor. I to jest fajne. Fascynuje mnie przywiązanie ludzi do swoich wizji, do tego, co jest nierealne. Interesuje mnie jak inni kreują swój świat, dążą do czegoś, co sobie wyobrazili, zamarzyli, zamiast żyć realnością. Jest to coś wyjątkowego, tajemniczego.

Odczuwasz rozczarowanie rzeczywistością, którą spotykasz na co dzień?
Jeśli mnie pytasz, czy odczuwam niezadowolenie z tego, co mam, to nie jestem rozczarowany światem. Nie mam powodów. Mam swój mieszczański spokój, jestem szczęśliwie ożeniony, pracuję w największym polskim radiu. Jestem szczęśliwy i spokojny. Natomiast to rozczarowanie znam dobrze z obserwacji rzeczywistości ludzi wokół mnie.

W "Cieniu pod Blokiem” pojawia się motyw depresji. Jaką pełni rolę?
Moi bohaterowie walczą z depresjami, lękami i zahamowaniami różnego rodzaju. Wiąże się to właściwie z rozczarowaniem życiem, nieumiejętnością radzenia sobie ze światem. Nie wiem, z czego to wynika. Każdy z nas ma swojego demona, coś, o czym nie chce mówić.

W swoich opowiadaniach ukazujesz rodzinę, jako grupę osób zajętych sobą. Jak Ty ją postrzegasz, dlaczego w ten sposób ją pokazujesz?
Motyw ten jest dla mnie bardzo ważny. Opisuje ją z perspektywy własnych przeżyć. Jako rodzinę walczącą, skłóconą ze sobą, gdzie ojciec jest zarówno autorytetem, osobą fascynującą, ale i z którą się walczy. Mama zaś jest postacią nieistniejącą, do której dorosły syn ma pretensje. Fascynuje mnie motyw 30-letnich facetów wychowanych bez wzorca męskiego, pozbawionych ojcowskiego wychowania. Uważam, że taki chłopak ma strasznie pod górę, że w końcu nie może wiecznie obarczać rodziców za swoje porażki, za rozpad rodziny. I albo się weźmie w garść, albo będzie się międlił z tym problemem przez całe życie. Uważam, że szczęśliwe dziecko to dziecko kochane przez obydwoje rodziców, bez względu na to, jakie ono jest. Wtedy i jako dorosły człowiek będzie szczęśliwe. Nie miałem dobrych wzorców w domu, pewnych postaw musiałem uczyć się sam. Trochę czasu mi to zajęło. Ale się udało.

Jaki jest Twój stosunek do tradycji? W jednym z opowiadań o niej piszesz.
Luźny, nawet za luźny, o czym mi wciąż przypomina moja żona. Nie pochodzę z religijnej rodziny. Moja mama próbowała walczyć o nią, a ojciec się sprzeciwiał. Uważam, że jest to coś bardzo ważnego w życiu. I nie powinno się popełniać błędów rodziców, ale zadbać o pewne domowe rytuały. To scala rodzinę.

A marzenia?
Bohaterowie są na etapie konfrontacji swoich marzeń 20-latka z rzeczywistością 30-latka, żyjącego w kryzysie z powodu niespełnienia tych wizji. To daje poczucie pewnej frustracji. Marzenia usychają, uciekają a rzeczywistość je weryfikuje, co często łączy się z rozczarowaniem, brakiem spełnienia. Marzenia bohaterów nie ziszczają się, są płonne. Marzenia równają z brakiem nadziei, totalnym rozczarowaniem.

A o czym marzy Ty marzysz?
Po moich szumnych przenosinach do Nowej Huty, marzę o utrzymaniu mieszczańskiego spokoju. Z dnia na dzień czuję, że dorośleję. To takie realizowalne, zależne ode mnie marzenie.

Jakie plany na przyszłość?
Po pobycie w Macedonii wpadłem na pomysł napisania powieści sensacyjno- przygodowo-romansowej, osadzonej częściowo w Nowej Hucie z bohaterem z zewnątrz takim outsiderem. Jestem w trakcie pisania. I mam nadzieję, że w niedługim czasie uda mi się ją wydać.

Gdzie można kupić "Cień pod Blokiem Mirona Białoszewskiego" i kiedy będzie wieczorek autorski?
Książkę można zakupić w każdej księgarni. Chyba, nie szukałem jej (śmiech). Wieczór autorski odbędzie się 8 października o 19:00 w Klubie Kombinator, a dzień później w Cafe Szafe w ramach Festiwalu "Pora Prozy".






od 7 lat
Wideo

Zmarł Jan Ptaszyn Wróblewski

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na krakow.naszemiasto.pl Nasze Miasto