Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Majchrowski wiedział, ale radnym nie powiedział

Małgorzata Nitek
Urszula Olszowska
Prezydent Krakowa już w czerwcu dostał informacje o pogarszającej się sytuacji finansowej miasta. Radnych poinformował o tym dopiero pod koniec sierpnia. Zamiast zacisnąć pasa, Jacek Majchrowski ogłaszał przetargi i zawierał umowy na kosztowne inwestycje.

Rradni miejscy nie mają wątpliwości, że zatajenie przez prezydenta Jacka Majchrowskiego informacji o malejących dochodach służyło wyłącznie temu, by nikt nie przeszkadzał mu w rozpoczynaniu inwestycji, którymi w przyszłym roku będzie się chwalił w kampanii wyborczej.

Skarbnik miasta Lesław Fijał pytany przez "Gazetę Krakowską", kiedy pojawiły się pierwsze sygnały o pogarszającej się sytuacji finansowej miasta, odmówił odpowiedzi. - Regularnie przekazuję informacje prezydentowi. On jest dysponentem tej wiedzy - uciął skarbnik i odesłał nas do Jacka Majchrowskiego.
Prezydent, po chwili namysłu, odparł, że informacje o malejących dochodach pojawiły się mniej więcej w połowie tego roku. Dlaczego wtedy nie zareagował i nie zaczął oszczędzać? - W jednym miesiącu dochody malały, w kolejnym rosły, potem znów malały. Trudno było ustalić, czy ten trend spadkowy się utrzyma - tłumaczył prezydent.

Inne duże miasta nie miały jednak problemów z takimi ustaleniami i zareagowały dużo wcześniej. - Na przykład w Poznaniu plan oszczędnościowy został wdrożony pod koniec czerwca - mówi wiceprzewodniczący rady Bogusław Kośmider (PO). - W lipcu samorządowcy Gdańska na nadzwyczajnej sesji ograniczyli program inwestycyjny, by elastycznie wejść w kryzys. A prezydent Krakowa schował głowę w piasek - podkreśla Kośmider.

Pierwsze informacje o pogarszającej się sytuacji finansowej krakowscy radni dostali dopiero po powrocie z wakacji - pod koniec sierpniu. Skarbnik poinformował radnych, że dochody własne gminy, m.in. z podatków PIT i CIT, są mniejsze o ok. 240 mln zł, czyli o 20 proc. - To oszukiwanie radnych i stawianie nas pod ścianą. Prezydent traktuje radę jak maszynkę do głosowania - twierdzi Jakub Bator z PiS.

Dopiero na przełomie wrześniu i października prezydent przedstawił radnym uchwałę o zmianach w budżecie ograniczających wydatki bieżące o 30 mln zł. Trzy tygodnie później pojawiła się kolejna uchwała ograniczająca wydatki inwestycyjne o 92 mln zł.

To nie koniec. Skarbnik Fijał wyraźnie podkreślał na sesji rady, że nie są to ostatnie uchwały zmniejszające wydatki. Skoro bowiem dochody są mniejsze o 240 mln zł, a cięcia objęły na razie zadania na kwotę około 120 mln. Trzeba będzie jeszcze przyciąć przynajmniej drugie tyle, pod warunkiem, że spadek dochodów zostanie zatrzymany, a to wcale nie jest pewne.

Przy czarnym scenariuszu Kraków może zakończyć rok na minusie. Wtedy trzeba będzie przenieść wydatki do przyszłorocznego budżetu, który i tak jest już bardzo napięty. - Doprowadzenie przez prezydenta do tej sytuacji to skrajna nieodpowiedzialność - twierdzi Mirosław Gilarski, radny PiS. - Najbardziej jednak oburzające jest to, że Jacek Majchrowski swój doraźny interes polityczny przedkłada nad dbanie o finanse miasta.

Według radnych ów interes sprowadza się do forsowania inwestycji, którymi prezydent będzie chwalił się w przyszłorocznej kampanii wyborczej.

Jednym z przykładów jest zagospodarowanie podziemi Rynku Głównego i stworzenie tam za 15 mln zł szlaku turystycznego oraz modernizacja podziemi Sukiennic za 18 mln zł. - Nie są to najpilniejsze inwestycje, ale prezydent nad tym się nie zastanawia, tylko myśli, jak przed wyborami przetnie wstęgę - komentuje Małgorzata Jantos, przewodnicząca komisji budżetowej rady miasta.

Z dokumentów urzędu miasta wynika, że przetarg na te obie inwestycje ogłoszony został w styczniu tego roku. Otwarcie ofert nastąpiło w połowie kwietnia, a podpisanie umów 29 lipca czyli wtedy, kiedy prezydent już wiedział o spadku dochodów.

- Po podpisaniu umów radni mają związane ręce - twierdzi radna Jantos i opowiada o telefonach od dyrektorów teatrów, którzy zastanawiają się, dlaczego prezydent obcina im pieniądze, a znajduje je na remont podziemi Rynku. - I co ja mam im odpowiedzieć? Że idą wybory i wspieranie sztuki jest mniej spektakularne, niż przecinanie wstęgi? - zżyma się przewodnicząca komisji budżetowej.

Odpowiedzialny za inwestycje wiceprezydent Tadeusz Trzmiel zaprzecza, jakoby wybór inwestycji miał związek z wyborami. - W budżecie znalazły się inwestycje, które uzyskały zewnętrzne dofinansowanie np. unijne, z ministerstwa sportu lub z ministerstwa kultury - zapewnia Trzmiel. - Tak było w przypadku modernizacji podziemi Rynku, na którą otrzymaliśmy 50 proc. dotacji - podkreśla wiceprezydent.

"GK" ustaliła jednak, że decyzja o przyznaniu dofinansowania jeszcze nie zapadła. Inwestycja jest wprawdzie na tzw. liście indykatywnej, więc ma duże szanse na dotację, ale radni przypominają, że na rondo Ofiar Katynia też mieliśmy dostać 80 mln zł z unijnego funduszu spójności, a nie dostaniemy nic.

Poza tym, wbrew zapewnieniom wiceprezydenta Trzmiela, miasto nie ma dofinansowania na wart 6 mln zł dom pomocy dla osób uzależnionych, na który ogłoszono przetarg 30 czerwca, a umowę podpisano w połowie sierpnia (urzędnicy dopiero w grudniu planują złożyć wniosek o dotację). Podobnie jest w przypadku budowy terminala autobusowego koło estakady przy Wielickiej za 5 mln zł (umowa z 17 lipca).

Kolejna budząca wątpliwości inwestycja to centrum obsługi inwestora. Wartą 10 mln zł umowę tylko na wykonanie dokumentacji podpisano z 1 września. - Problem w tym, że nie wadomo, czy i kiedy ta inwestycja zostanie zrealizowana - twierdzi Jerzy Woźniakiewicz, radny PO. - Budżetowe finansowanie jej dokumentacji kończy się na 2011, a projekt ma kosztować około 200 mln zł. Wygląda to tak, jakby prezydent próbował pokazać, że coś robi, a o pieniądze będzie martwił się później.

Emocje budzi też ul. Lema, której budowa rozpoczęła się w wakacje. - To droga donikąd. Ma sens, gdy w Czyżynach powstanie hala sportowa - twierdzi Grzegorz Stawowy z PO. Prezydentowi nieudało się znaleźć prywatnego inwestora i w czasach kryzysu chce budować ją na kredyt (ok. 400 mln zł).

- Gdyby kryzys dotknął prywatną firmę, natychmiast wprowadziłaby ona program naprawczy i ograniczyłaby wydatki na inwestycje. W samorządzie górę nad rozsądniem bierze polityka - kwituje Kośmider.
Współpraca Małgorzata Stuch, Piotr Rąpalski

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Strefa Biznesu: Uwaga na chińskie platformy zakupowe

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Materiał oryginalny: Majchrowski wiedział, ale radnym nie powiedział - Warszawa Nasze Miasto

Wróć na krakow.naszemiasto.pl Nasze Miasto