Po co nam jednak politycy? Prasa załatwi to za nich. W ubiegłym tygodniu "Gazeta Krakowska" (która zresztą zaprosiła mnie na swoje łamy, bym pisał na nich cotygodniowe felietony) postanowiła zapolować na prezydenta. A było to tak...
W środę opublikowano artykuł o problemach mieszkańców ul. Radzikowskiego, którzy po błocie i bez oświetlenia muszą chodzić do przystanku MPK na ul. Armii Krajowej, bo nie ma komunikacji zastępczej. Utrudnienia wynikają z przebudowy ronda Ofiar Katynia i wielokrotnie za nie przepraszaliśmy. W imieniu gminy inwestycję prowadzi Zarząd Infrastruktury Komunalnej i Transportu. Słusznie więc autorka artykułu zwróciła się do tej instytucji. Rzecznik ZIKiT-u wytłumaczył, że rozwiązana zostanie sprawa braku oświetlenia, zaś w listopadzie na stare trasy wrócą autobusy. W tekście pada nawet takie stwierdzenie: "Urzędnicy z ZIKiT, po interwencji Gazety Krakowskiej, obiecują, że sytuacja się poprawi". Ale dla "Gazety Krakowskiej" to za mało.
Konieczne było wplątanie w tę sytuację prezydenta. Zgodnie z zasadą, że błoto (nomen omen), które zostanie przy okazji rozchlapane, może i do niego się przyklei. Byłem więc w środę atakowany przez dziennikarzy "GK", by odpowiedzieć na pytania, na które dzień wcześniej odpowiedział ZIKiT. We czwartek mogliśmy więc na pierwszej stronie "Gazety Krakowskiej" przeczytać: "Rondo w remoncie, obywatele w błocie". Cóż za awans tematu! Ze strony 7 w środę, na czołówkę w czwartek. I cóż mamy w tym sensacyjnym tekście? Żadnych nowych informacji, w zasadzie powtórka materiału z dnia poprzedniego. Nowością było to, że prezydent nie porozmawiał osobiście z reporterem "GK", a na pytania odpowiada jego rzecznik, podając te same informacje, które zostały przekazane gazecie dzień wcześniej. Pomijając już kwestię braku autoryzacji, kuriozalny był sposób prezentacji materiału na internetowych stronach gazety. Odpowiedzi rzecznika zostały okraszone... moim dużym zdjęciem! Cel więc został osiągnięty, choćby w ten sposób.
Rozumiem, że na tym polega dziennikarstwo miejskie - pochylać się nad każdą dziurą w drodze. Należy patrzeć na ręce władzom samorządowym, które realizują inwestycje, mające służyć wszystkim - podkreślam: wszystkim - mieszkańcom. Mogę też zrozumieć osobistą niechęć niektórych dziennikarzy do mojej osoby.
Nie rozumiem tylko moralności, która każe w zastępstwie "tych niedobrych polityków psujących debatę publiczną", urządzać takie polowania. Nie rozumiem tych standardów dziennikarskich. I chcę publicznie zapytać - co do debaty publicznej wniosło to polowanie?
Reklamy "na celebrytę" - Pismak przeciwko oszustom
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?