Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Legenda wiecznie żywa, czyli film o Józefie Kałuży. Nie tylko tym z Cracovii. - Był artystą na wielu polach - mówi Krzysztof Baranowski

Tomasz Bochenek
Tomasz Bochenek
Józef Kałuża z żoną i córką. To jedno z wielu archiwalnych - i poddanych kolorowaniu - zdjęć, które pojawiają się w filmie
Józef Kałuża z żoną i córką. To jedno z wielu archiwalnych - i poddanych kolorowaniu - zdjęć, które pojawiają się w filmie Archiwum rodzinne
Józef Kałuża, znakomity piłkarz, kapitan związkowy (czyli selekcjoner) reprezentacji Polski, człowiek uchodzący za najwybitniejszą postać w historii Cracovii, został sportretowany w filmie dokumentalnym. Trwa godzinę i sześć minut, poznajemy w nim też niefutbolową, niesportową stronę życia Kałuży. Nauczyciela języka polskiego, który na pamięć znał "Pana Tadeusza", nauczyciela śpiewu, który dyrygował szkolnym chórem w Kościele Bożego Ciała... - Naszym celem była opowieść o człowieku - nie ukrywa Krzysztof Baranowski, który razem z Tomaszem Gawędzkim stworzył film "Józef Kałuża - Legenda wiecznie żywa".

Podoba mi się, że nie zabrnęliście w krakowską uliczkę, nie zrobiliście filmu pod hasłem „Kałuża w Cracovii”.

Krzysztof Baranowski: - Tak jest.

Celowo?

Tak. O tym, że Kałuża grał w Cracovii i że osiągał w niej sukcesy, wszyscy dobrze wiemy - i oczywiście musieliśmy o tym wspomnieć. Natomiast naszym celem była opowieść o człowieku. Bo mieliśmy dostęp do ludzi, którzy – jak Stefan Szlachtycz - znali osobiście Kałużę, a przede wszystkim chcieliśmy pokazać szerszej publiczności materiały dotąd nie publikowane, odnalezione w mieszkaniu Kałuży.

Jakie to materiały?

Przede wszystkim osobiste notatki, które posłużyły m.in. do napisania rękopisu książki o piłce nożnej, a który zaginął w czasie wojny. Były też zdjęcia z wyjazdów rodzinnych na Podhale. Był nawet w tym pudle obcięty i zostawiony na pamiątkę kosmyk włosów córki Józefa Kałuży – Ireny. Od pani Ireny, która wypowiada się na końcu filmu, też mieliśmy zdjęcia. Te, które miały odpowiednią jakość, poddaliśmy profesjonalnej koloryzacji i umieściliśmy w filmie.

Moim zdaniem są fantastyczne. Bo archiwalia są dla nas odcieniami szarości, przyzwyczailiśmy się do tego, a przecież tamten świat też był kolorowy.

Józef Kałuża piłkarzem Cracovii był przez 18 lat (1912-1930). Zagrał w 408 meczach, strzelił 465 bramek
Józef Kałuża piłkarzem Cracovii był przez 18 lat (1912-1930). Zagrał w 408 meczach, strzelił 465 bramek NAC

Tak, jesteśmy w stanie sobie uzmysłowić dzięki tym zdjęciom barwy życia w latach dwudziestych, trzydziestych.

Ciekawa jest opowieść o Kałuży Stefana Szlachtycza, jego ucznia, i to ona też zawiera największą kontrowersję filmu – według waszego rozmówcy Kałuża podczas okupacji otrzymał propozycję poprowadzenia jako trener reprezentacji Niemiec. Jesteśmy w ogóle w stanie zweryfikować prawdziwość tych słów?

Przyznam szczerze, że podczas rozmowy z panem Stefanem od razu skontrowałem tę wypowiedź, bo według mnie to niemożliwe, by padła taka propozycja. Zresztą wszyscy eksperci – a rozmawiałem o tym z Leszkiem Jaroszem, z Mariuszem Kowollem, Pawłem Gaszyńskim – uważają, że to nieprawdopodobne. Natomiast nie zdecydowaliśmy się na kontrowanie tej wypowiedzi w filmie, ze względu na szacunek do pana Stefana. Bo pan Stefan uważa, że tak było, że tak usłyszał i uważa, że tak usłyszał od samego Józefa Kałuży. Wiadomo, że od tego czasu minęło wiele lat, już prawie osiemdziesiąt, wspomnienia różnie mogły zostać zapamiętane… Mając jednak szacunek do wspomnień, do pana Stefana, który opowiedział nam wiele ciekawych rzeczy, zdecydowaliśmy się to w filmie umieścić. Natomiast jeżeli pytasz o moje zdanie, to rzeczywiście – dla mnie jest to mało prawdopodobne, więc to jest jakaś mała kontrowersja. Ale wątek na tyle istotny, że znalazł się w filmie.

Który moment filmu, które treści uważasz za najbardziej wartościowe?

Zadziwiło mnie to, że na temat wyjazdu Cracovii do Hiszpanii w 1923 roku więcej materiałów o Cracovii jest za granicą, niż w Polsce. Bo kluby hiszpańskie miały naprawdę bogatą dokumentację. M.in. FC Barcelona, której nie ma w naszym filmie ze względu na to, że opłaty za zdjęcia były bardzo duże i nie byliśmy w stanie tego udźwignąć. Wykorzystanie jednej fotografii z zasobów Barcelony kosztowałoby około 400 euro, a jest tych zdjęć kilka. Mają nawet zdjęcie zeszytu, trudno to nazwać protokołem meczowym, w którym odnotowany jest wynik pierwszego, zremisowanego 1:1 meczu, tylko składu Cracovii tam brak. Zdjęcia z wyjazdu piłkarzy Cracovii z tamtego okresu są też w Danii, w Aarhus, również w innych krajach, gdzie Cracovii zdarzało się grać. To pokazuje, jakie my mamy zaniedbania na polu dokumentacji naszej historii sportu, i nie tylko. Oczywiście, wpływ na to ma też wojna, bo trochę rzeczy zostało zniszczonych. Dla mnie w każdym razie ta Hiszpania i odnalezienie tych dokumentów to był taki fajny rodzynek. No i ciekawym wątkiem jest też na pewno informacja o żonie Józefa Kałuży. Niewiele ludzi wiedziało o tym, że ona zachorowała psychicznie. I na nim to też się odbijało. Szukaliśmy z Tomkiem Gawędzkim dokumentacji w szpitalu, ale niestety bez powodzenia. Minęło już tyle czasu, że dokumenty pewnie zostały zniszczone.

Krzysztof Baranowski
Krzysztof Baranowski

Odmalowujecie czasem tło, osadzając Kałużę jako element większej całości. I dobrze, bo ma swoją wartość np. informacja, że trener mistrzowskiej drużyny Cracovii z 1921 roku następnie prowadził Barcelonę. Jak wynika z filmu, to dzięki niemu Cracovia zagrała potem z tym klubem.

Tak. Imre Pozsonyi już przed Cracovią był w Barcelonie. A kiedy został jej głównym trenerem – o czym mówi w filmie Miklos Mitrovits - zaprosił do Hiszpanii swoje węgierskie kluby, MTK i Ujpest. Według Mitrovitsa, ze stuprocentowym prawdopodobieństwem można sądzić, że Cracovia także została zaproszona dzięki znajomości z trenerem. Tak to wtedy działało.

Szlachtycz opowiada, że Kałuża znał na pamięć „Pana Tadeusza”, grał na skrzypcach, zorganizował w szkole chór...

Tak, o tym mówiła też córka Kałuży Tomkowi Gawędzkiemu, kiedy pisał książkę o Cracovii, te relacje są spójne. No, na pewno Józef Kałuża był człowiekiem wielu talentów, artystą na wielu polach.

W filmie pojawia się dość odważna teza, że jako kapitana związkowego, dziś powiedzielibyśmy selekcjonera, można by Kałużę postawić obok tych najwybitniejszych – Górskiego i Piechniczka. To nie jest czasem tak, że dystans czasowy i brak dostępu do danych budują pewną legendę?

Słów Leszka Jarosza nie mógłbym podważać, bo to jest wielki ekspert od futbolu w Polsce, zwłaszcza reprezentacyjnego. Moim zdaniem, trzeba osadzić człowieka w kontekście czasów, w których żył. Dziś ktoś powie: Messi i Ronaldo nie są najwybitniejsi, bo kiedyś był Pele i też strzelał dużo bramek. Ja to weryfikuję w ten sposób, czy w danym momencie dana osoba przewyższała sobie współczesnych. Pele w swoich czasach był wybitny, a dzisiaj pewnie by już takim wybitnym nie był - bo piłka jest szybsza, bardziej zaawansowana taktycznie, itd. A Kałuża? Trzeba docenić to, co osiągnął jako kapitan związkowy: 4. miejsce na igrzyskach olimpijskich, po pechowym półfinale z Austrią i nieznacznej przegranej z Norwegią w meczu o 3. miejsce. Potem wywalczyliśmy pierwszy w historii awans do mistrzostw świata. W eliminacjach zagraliśmy dobrze z Jugosławią, a skazywano nas na porażkę. W turnieju we Francji, wiadomo, nieznacznie przegraliśmy z Brazylią po fantastycznym meczu. Ja wprawdzie takiej tezy jak Leszek Jarosz bym nie postawił, ale muszę mu zaufać, bo to jest człowiek, który o piłce reprezentacyjnej w naszym kraju wie wszystko.

Ile czasu zajęło tworzenie tego filmu? Dni, tygodni, miesięcy?

Pieniądze zbieraliśmy od grudnia zeszłego roku i dzięki społeczności kibiców Cracovii zebraliśmy je bardzo szybko, w dwa-trzy tygodnie. Oprócz tej zbiórki powszechnej, budżet był powiększony o pieniądze ludzi związanych z Cracovią, przedsiębiorców, którzy postanowili wesprzeć nas finansowo. A prace trwały cały rok, film był gotowy na początku grudnia – chociaż nawet do teraz odnajdujemy różne dokumenty i informacje, które moglibyśmy gdzieś zawrzeć... Więc praca trwała cały rok, codziennie po parę godzin. Z Tomkiem Gawędzkim szukaliśmy, grzebaliśmy, próbowaliśmy znaleźć kontakty do różnych ludzi, dużo pomógł nam również Paweł Gaszyński, znakomity dokumentalista.

Skąd pomysł, żeby Daniel Duszyk pełnił rolę głosu Józefa Kałuży?

Daniel to były zawodnik Cracovii, Cracovię ma w sercu, nagrywał nawet kawałki związane z Cracovią. No i znamy się, znamy się prywatnie. Uznaliśmy, że jest to człowiek, który może nam pomóc. Bo nie chcieliśmy zrobić filmu tylko z lektorem – w tym przypadku jestem nim ja – opowiadającym historię, zależało nam na tym, żeby był bardziej urozmaicony. Żeby była odskocznia dla widza. Na początku myśleliśmy o dużych wstawkach fabularnych, niestety ze względu na budżet nie udało się tego zrealizować w takiej formie jakbyśmy chcieli. Ale zrobiliśmy to właśnie tak, że Daniel we fragmentach przerywnikowych podkłada głos Kałuży, natomiast tam, gdzie cytujemy Stanisława Mielecha – jemu głos „daje” Mateusz Przetocki.

A jak wyglądał podział ról między Tobą i Tomaszem Gawędzkim?

Generalnie, ja zajmowałem się całą produkcją filmu - ze względu na to, że stowarzyszenie Sportowa Kultura, którego jestem prezesem, produkowało ten film. Więc ja byłem reżyserem, scenarzystą, spotykałem się ze wszystkimi ludźmi, nagrywałem ich wypowiedzi. Tomek był moim ogromnym wsparciem merytorycznym, scenariusz pisaliśmy razem, ustaliliśmy, co chcemy pokazać. Tomek ma bardzo dobre kontakty w środowisku kibiców Cracovii, działa w stowarzyszeniu Cracovia Oldschool, dzięki temu mieliśmy dostęp do tych wszystkich dokumentów, które zostały odnalezione. Można więc powiedzieć, że Tomek zajął się kwestią merytoryczną, także weryfikacją faktów, a ja skupiłem się na stronie technicznej, montowałem film...

A wracając do tego, o czym mówiłeś na początku - że nie zabrnęliśmy w Cracovię. Kilku kibiców faktycznie w komentarzach zaznaczyło, że oczekiwali w filmie więcej Cracovii. Więc powiem, na razie enigmatycznie, że planujemy coś dużego, co byłoby znacznie bardziej szczegółowe. W każdym razie jest plan na to, żeby ta historia była jeszcze pełniejsza...

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wideo

Materiał oryginalny: Legenda wiecznie żywa, czyli film o Józefie Kałuży. Nie tylko tym z Cracovii. - Był artystą na wielu polach - mówi Krzysztof Baranowski - Gazeta Krakowska

Wróć na krakow.naszemiasto.pl Nasze Miasto