MKTG NaM - pasek na kartach artykułów

Kamil Pater o płycie Wodecki/Pater: Cieszę się, że ten projekt wywołuje tak skrajne emocje, bo od tego przecież jest sztuka

Paweł Gzyl
Paweł Gzyl
Kamil Pater
Kamil Pater Katarzyna Miszczak
Projekt Pater/Wodecki zadebiutował w zeszłym roku podczas festiwalu Wodecki Twist w Krakowie. Wystąpi on również podczas tegorocznej edycji imprezy - 8 czerwca w ICE Kraków. O odmładzaniu dawnych przebojów Zbigniewa Wodeckiego opowiada nam twórca projektu - gitarzysta, aranżer i producent, Kamil Pater.

- Niedawno zaprezentowałeś projekt „Wodecki/Pater” w Sopocie na Polsat Hit Festivalu. Opinie były bardzo zróżnicowane – od zachwytu do oskarżeń o profanację. Skąd tak skrajne emocje?
- Dotykamy twórczości jednego z najważniejszych artystów w Polsce. Bardzo cenionego przez wiele osób. I nie wszyscy są gotowi na to, żeby zmieniać jego piosenki. Ja się cieszę, że ten projekt wywołuje tak skrajne emocje, bo od tego przecież jest sztuka. Nie czytałem jednak komentarzy w internecie. Dla mnie najważniejsza jest moja własna opinia i najbliższych mi osób.

- Jak ten pomysł na uwspółcześnienie piosenek Wodeckiego trafił akurat do ciebie?
- Zaprosił mnie do jego realizacji Arek Stolarski, który jest szefem agencji Live, organizującej Męskie Granie oraz Kasia Wodecka, która wymyśliła festiwal Wodecki Twist w Krakowie. Znam się z Arkiem od wielu lat i on wie dobrze, że robię rzeczy, które nie idą w parze z mainstreamem: niesztampowe i nietuzinkowe, takie, które odkrywają jakieś nowe przestrzenie. Dlatego, kiedy wspólnie z Kasią wymyślili, żeby zrobić Zbyszka inaczej niż był robiony do tej pory, pomyśleli o mnie. Zależało im, aby przybliżyć te piosenki młodym ludziom, aby rezonowały one ze współczesnym światem. Chcieli, by odbiorcami tego projektu byli ludzie w wieku 20-30 lat, a nawet młodsi, po to, by przedłużyć muzyczne życie Zbyszka.

- Jesteś muzykiem ze sceny alternatywnej i podejrzewam, że na co dzień nie słuchasz Wodeckiego. Co sprawiło, że zechciałeś zająć się uwspółcześnieniem jego dawnych przebojów?
- Zawsze kieruje mną chęć podejmowania nowych wyzwań. Moje życie artystyczne składa się z tego od samego początku. 15 lat temu byłem gitarzystą jazzowym w zespole Contemporary Noise Ensamble. Jeździłem z koncertami po całym świecie i nagrywałem wiele płyt. Potem w zespole JAAA! zająłem się muzyką elektroniczną. Po pierwszej płycie w jednym roku zagraliśmy na wszystkich ważnych festiwalach w Polsce od Open’era przez Off-a po Audioriver. A potem wystąpiliśmy na jednym z największych festiwali w Europie - Primavera w Barcelonie. Później pojawił się w moim życiu teatr. Muzyka do każdego ze spektakli, które zrobiłem, to całkowicie nowy świat. Te muzyczne podróże są paliwem w moim życiu artystycznych. Potrzebuję ciągle nowej materii dźwiękowej, którą mógłbym eksplorować i przetworzyć przez własną emocję. I tak też było z Wodeckim.

- Na pewno znałeś wcześniej jego piosenki.
- Oczywiście. Pamiętam już jako dziecko oglądałem go jak śpiewał w telewizji swoje „Chałupy”. Do tego „Pszczółka Maja”. Potem wrócił do mnie, kiedy z grupą Mitch & Mitch przypomnieli jego debiutancką płytę z 1976 roku. Kiedy zagłębiłem się w biografię Zbyszka, zauważyłem paralele między jego życiem i moim: to, że chciał grać ambitną muzykę, ale polski rynek mu na to nie pozwalał. Dlatego ta pierwsza jego płyta z 1976 roku przepadła wtedy, kiedy była wydana. To sprawiło, że musiał pójść na artystyczne kompromisy.

- Jaki miałeś pomysł na ten projekt?
- Kasia dosłownie powiedziała mi: „Chcę, żeby to był Anty-Wodecki”. Ściągnąłem wtedy czapkę, a jestem łysy i odpowiedziałem: „Dobrze trafiłaś”. (śmiech) A tak na serio: wyobraziłem sobie młodego Zbyszka, który przychodzi do mnie z całą swoją twórczością, którą ma w szufladzie jako demówki i mówi: „Kamil, chcę żebyś był moim producentem i pomógł mi zrobić taką płytę, która dotrze dzisiaj do młodych ludzi”. To była moja pierwsza myśl, która pozwoliła mi potraktować istniejące wersje piosenek Zbyszka jako punkt wyjścia i całkowicie odciąć się od tego, co było wcześniej. Mam do tego ogromny szacunek, ale kompletnie się tym nie przejmowałem. Na moje aranżacje wpłynęło też to, jaki był sam Zbyszek – jego pogoda ducha i uśmiech na twarzy.

- Według jakiego klucza wybrałeś piosenki do tego projektu?
- Najpierw musiałem sprawdzić, czy potrafię coś takiego zrobić. Wziąłem więc pierwsze z brzegu „Chałupy” i „Zacznij od Bacha”. Pomyślałem, że jeśli zrobię je tak, że będę z tego zadowolony i odnajdę w nich siebie, to podejmę się tego wyzwania. Przyniosłem te swoje wersje na spotkanie z Arkiem i Kasią, a ponieważ im się spodobały, ustaliliśmy, że zabieramy się za inne utwory. Słuchałem więc piosenek Zbyszka i wybierałem: „O, to jest dobre i ma potencjał”. Tak jakbym słuchał demówek artysty, który przyszedł do mnie, aby zrobić swoją pierwszą płytę. Oczywiście brałem też pod uwagę całą koncepcję i dramaturgię koncertu.

- Zaprosiłeś do zaśpiewania młodych wokalistów: Wiktora Dydułę, Piotra Odoszewskiego, Dawida Tyszkowskiego i Wiktora Waligórę. Skąd taki pomysł?
- Chciałem, żeby ten Zbyszek Wodecki był młody. Dlatego nie mogłem zaprosić artystów, którzy mają po 30-40 lat, tylko musiałem poszukać kogoś młodszego. Rynek muzyczny w Polsce się zmienia i młodzi ludzie śpiewają już inaczej niż 10 czy 20 lat temu. Inaczej się też pisze muzykę i teksty. I ci młodzi wokaliści weszli w to bardzo naturalnie i oryginalnie: zaśpiewali Wodeckiego, ale pozostali przy tym sobą. A mnie właśnie na tym bardzo zależało. Tu nie miało być odwzorowywania. Oni są w tym prawdziwi. Oddają swe własne serca, aby na samym końcu uczcić pamięć o Zbyszku.

- A skąd pomysł na siostry Przybysz?
- Jeśli chodzi o poziom umiejętności wokalnych, to jest absolutny top. Jestem ich fanem od wielu lat i wiem, że są to dziewczyny, które świetnie dają sobie radę w trudnych zadaniach, zawsze pozostając sobą. Stąd był to mój wybór. Piosenki Zbyszka śpiewało już wiele znakomitych wokalistek, ale ja celowo omijałem ten świat. Szanuję go – ale chciałem nadać tym utworom totalnie nową energię i wziąć do ich zinterpretowania osoby, które nigdy ich nie wykonywały, aby stworzyć całkowicie nową historię. Dziś jestem dumny z tego zespołu, który wykreowałem. Uważam, że to super band. I wiem, że Kasia i Arek są też z niego zadowoleni. To jest dla mnie najważniejsze.

- Teraz te wykonania dostajemy na płycie „Wodecki/Pater”. Dlaczego są to rejestracje z koncertów Męskiego Grania, a nie studyjne wersje?
- Miałem już pytania od obcych ludzi o studyjną wersję „Nad wszystko uśmiech twój”, bo chcieli mieć to jako pierwszy taniec na weselu. (śmiech) Początkowo tej płyty miało w ogóle nie być. Po świetnym przyjęciu podczas festiwalu Wodecki Twist, stwierdziliśmy jednak: „Nagrajmy to, jeśli to tak bardzo się podoba i dalsze koncerty też fajnie pójdą, to wydamy ten materiał”. Myślałem początkowo o studyjnych wersjach, ale kiedy usłyszałem to, co wydarzyło się na Męskim Graniu, poczułem tę energię, zobaczyłem jak młodzi śpiewają i grają, stwierdziłem że nigdy w studiu czegoś takiego nie uzyskamy. Dzisiaj płyta pozwala przenieść się w tamten czas i zatrzymać się w tym naszym świecie. Może on nie jest doskonały – ale jest prawdziwy.

- Będą dalsze koncerty z tym materiałem?
- Tak. Teraz widzimy się na Wodecki Twist Festival w Krakowie w czerwcu. Zaprezentujemy ten sam program, co w zeszłym roku, tylko wzbogacony o kilka nowych piosenek. Na pewno będzie to inny koncert, bo dzisiaj jesteśmy już rozegrani, młodzi wokaliści zrobili duży postęp, czują się wyluzowani. Mam nadzieję, że dalej tak będzie i te komentarze w internecie po Sopocie nie wpłyną na nich negatywnie. Potem pojawimy się na Męskim Graniu i będzie to też nieco inny program. Co dalej? Mam już nowe wyzwania. Choćby płytę Dawida Tyszkowskiego i kolejne spektakle teatralne.

- Jak ta przygoda ze Zbyszkiem zmieniła cię jako artystę i człowieka?
- Na pewno zmieniła mnie jako lidera zespołu. Pierwszy raz prowadziłem tak duży skład z wieloma wspaniałymi artystami o mocnych charakterach. To spowodowało, że jestem dziś silniejszy psychiczne. Graliśmy na dużych festiwalach – i udało się. Ktoś powierzył mi zadanie i udało się je zrealizować. Na pewno zmieniłem też totalnie moje podejście do Zbyszka. Dowiedziałem się jakim był wspaniałym artystą. Dostałem wiele niewydanych nagrań od Kasi, które pokazują, że był wręcz wirtuozem skrzypiec i genialnym aranżerem. Miał ogromną wiedzę, umiejętności i możliwości. Dlatego myślę, że mimo wszystko był i jest niedocenionym artystą w Polsce. Mam takie poczucie, że dziś patrzy na nas gdzieś z wysoka i uśmiecha się, słysząc nasze wersje jego piosenek. Na próbach i koncertach jest tyle dobrej energii, że jestem przekonany, iż cieszy się, że młodzi ludzie sięgają po jego twórczość.

Donald Tusk zapowiada zmianę na granicy z Białorusią

od 7 lat

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wideo

Materiał oryginalny: Kamil Pater o płycie Wodecki/Pater: Cieszę się, że ten projekt wywołuje tak skrajne emocje, bo od tego przecież jest sztuka - Gazeta Krakowska

Wróć na krakow.naszemiasto.pl Nasze Miasto